Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-08-2015, 21:34   #103
Guren
 
Guren's Avatar
 
Reputacja: 1 Guren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputację
Z Angelą
Młodszy Nowicki w trakcie całego pocieszania Angelique nie tknął niczego poza herbatą. Pieruńsko drogą herbatą, która nie smakowała mu spechalnie przez zaciśnięte zęby.
- Jeśli i tamtego tak naciągała na kasę, to ja się nie dziwię majsterkowiczowi, że nawiał. Pewno na dobitkę się jej w końcu lepiej przyjrzał… –burczał Stefan po Piastiańsku jako adiutant nakładając na Stanisława marynarkę.
- Tak, tak Pawle. Możesz mieć rację, ale trzeba wypróbowywać różne kucnie - oświadczył Stanisław we wspólnym niby „tłumacząc wypowiedzi młodszego na wspólny”.
- Jeśli kiedykolwiek się ożenię to z babą, która będzie na randkach płacić za siebie. –mówił młodszy Nowicki dalej po Piastiansku.
- Zapewnia, że powinniśmy wracać jeśli mamy zacząć szukać… - znowu „niby tłumaczył”.
Stefan całą drogę szedł parę kroków za Stanisławem i Angeliquą. Z wzrokiem wbitym w ziemię przeliczał ile pożyteczniejszych rzeczy można było kupić za dzisiejszy wieczorek. Następnie analizował co ma zrobić na jutro- wizyta w redakcji wymagała wyszykowania pączków, trzeba zadzwonić do Szkapy i jakoś mu przekazać co się wyrabia, chyba obiecał May sukienkę na ślub. I lista gości na ten cały ślub proszący się o Chryję przez wielkie „CH”. Trzeba mnóstwa osób, które wiedzą jak się bić.
Wtedy pojawił się ten facet wyglądający jak kalka Vilmuda.

Wergiliusz
- Jakże to uprzejme z waszej strony, a mam powiedzieć, że od kogo ta wiadomość - odparł Stanisław starając się schować Stefana za swoimi plecami.
Nie spuszczał oczu z "Vilmudopodobego", który dziwnie mu przywodził coś wilczego.
- Zwą mnie Wolf, Wergiliusz Wolf - oczy mu zabłysły
- Miło was poznać. Czy mam coś jeszcze przekazać do Katrine?
- Że wuj Wherewolf tęskni, a dziadek zawsze ma dla niej miejsce
- Dziadek? Znaczy się Kościej? - spytał Stefan wychylając się zza pleców brata - A do nas też jakieś wieści
- Nie wiecie, że kościej to postać z bajek? Tacy duży i w bajki wierzą! Ale mam dla was zalecenie zdrowotne... Wiecie czym jest żywa woda? ?
- Załóżmy, że nie...
- Hen daleko w bezlitosnej ziemi co skuta jest lodem i zna jeno smutek jest studnia, gdzie żywa-martwa szafarka nabiera raz to wody żywej raz martwe, razj. żywa woda. Żywa woda leczy żywych ze wszelkich chorób i przypadłości
- Brzmi jak bajka, a powiedzieliście, że mamy nie wierzyć w bajki, wujas. Więc martwa woda zabija na miejscu? -skwitował młodszy Nowicki
- Żywych jak najbardziej... Czy ów specyfik nie przydałby się wam? - pokazał wszystkie zęby.
- A umarłych wskrzesza? -Stefan został z powrotem wepchnięty za Stanisława
- W pewnym sensie i pewnym stopniu... Jesteście może zainteresowani? [/i
- Większość krewnych co mi pomarła to bym nie wskrzesił... -skwitował Stanisław.
Wergiliusz przewrócił oczami.
- Mam tylko żywą wodę, a z dobrych źródeł wiem, że przyda ci się - wyjął zza pazuchy srebrną fiolkę.
- A co miałbym za nią zrobić? Bo wiem, że nie ma nic za darmo
- Masz pewną błyskotkę, czerwony kamyk... Nie powinien znajdować się w rękach kogoś, kto nie wie co powinno się z nim zrobić
- Jaki kamyk to....
-dziesięcioletni kompot po babci
- wtrącił Stefan.
- Ja chyba was zostawię - rzekła Angelika i odsunęła się od Stacha a potem zawróciła ruszyła do hotelu.
- Nie udawajcie idiotów - warknął i ruszył w ich stronę
- Przemyślimy to, dobra ? - powiedział Stefan z ręką w spodniach na Nightwingu. Starał się przybrać jak najbardziej nieugięty wyraz twarzy - jak na syna Siergieja Nowickiego przystało. - Zwłaszcza, że... jeszcze paru innych kolesi obiecuje rozwiązanie problemu. Może koledzy was ubiegli i nie powiedzieli?
- Wiecie czym są te kamienie? Jakie udręki przeżywają ci w nich uwięzieni? My możemy przywrócić ich do...no powiedzmy życia - wkroczył w światło latarni, zobaczyli, że rzuca cień wilka...
- "Powiedzmy" to brzmi tak względnie. Albo jakbyście obiecywali, że rozlane mleko nada się do picia... - młodszy Nowicki wystąpił przed starszym.
Stanisław zaś dotknął medalika po matce. To chyba w razie czego srebro?
- To na razie tylko propozycja... Co u pana Askersona? – Wolf złagodniał nagle
- A bo ja wiem... Nie znam... –prychnął Stefan.
- Nie irytujcie mnie - ciało Wergiliusza porosło futrem i stalowymi kolcami na stopę kolcami, urósł tak, że stał się o głowę wyższy od Vilmunda na palcach wyrosły żelazne pazury.
- Stefciu... Panu chodziło o Vilmuda. Vilmund ma na nazwisko Askerson - Stanisław spróbował załagodzić
- A racja! Tylko od śniadania go nie widziałem. Robi w ochronie. Pan jest trzecim z trojaczków, czy jak? Mam pozdrowić braciszka - Stefan też przybrał ton pogawędkowy pomimo widoku
- Taaak. Pilnuję jego siostry... Spytajcie Go, czy nie chce nowej pracy. Jutro wieczorem odwiedzimy was, wasza odpowiedź będzie... ostateczna... - Zmienił się w gigantyczne wilkopodobne monstrum, Potwór pobiegł w mrok

- Do widzenia panu! - zawołał za nim Stefan. Potem dodał - Czy dzisiaj do kurwy nędzy jest pełnia czy jak!? Brakuje tylko tego czarnego gadającego kociska
Albo mały telefon od wujka Rojka? Gdzie ten zapieprzeniec jest jak go potrzeba?!


Rozmowa prowadzona w języku Piastii
- Stefan, uspokój się! - Starszy Nowicki potrząsnął młodszym. – I teraz sobie przypomnij rachunek z kawiarni!
Panika momentalnie opuściła Stefana Nowickiego. Przynajmniej większa część.
- Co to kurna było? Trzeci trojaczków - burknął młodociany mechanik.
- Może… Oby… Cholera… Brakuje nam tylko Jadzi, byśmy mieli jeden wielki zjazd rodzinny naszej wesołej gromadki –Stanisław nerwowo się oglądał po miejscu gdzie wcześniej był Wergiliusz.
- Stasiek…
-Co?
-Pamiętasz jak Pradziadek opowiadał o tym, że jak on był młody to były nie tylko wnyki zakładane na niedźwiedzie, ale i niedźwiedzie zakładały wnyki na ludzi?
-Jasna cholera, jakby miały bez kciuków! Matko kochana, przecież sam dobrze, wiesz, że przed śmiercią do reszty ześwirował… No może nie pamiętasz, bo miałeś 5 lat jak umarł…
-Albo właśnie dostaliśmy dowód, że mówił prawdę…
-Tia…
- przyznał niechętnie Stanisław. – Teraz to ma sens… Kolejna legenda wykiełkowała na ziarnku prawdy.
-Wilkołaki, Kościeje, generałowie z różnych stronnictw nawzajem sobie podkładający świnie, jeden wredny Twardy… Cyrk w miescie, nasza familia na horyzoncie, a Szkapa dalej siedzi na zadzie w swojej chałupie!
-Uwzględniasz, ile by dolał Doliwy do ognia jakby tamci się dowiedzieli, że nie siedzi na zadzie
– starszy Nowicki zdzielił młodszego po głowie- [i] Mamy jakieś bezpieczeństwo, bo wygląda na to, że siedzi i się nie wtrąca!!
Stefan chwilę milczał przygarbiony z ręką na miejscu uderzenia. Stanisława zaś uderzyło, że nagle jego brat wygląda na znacznie młodszego.
- Chciałbym, żeby Tata tutaj był… - powiedział młodszy Nowicki smutno. – To głupie wiem, bo wtedy rozpęta się piekło. I że nie będzie siedział cicho nad tym ślubem. I będzie opiedol jak nigdy, ale chciałbym go zobaczyć…
-Stefek…
-Chciałbym tutaj dorosłego na którym można polegać bez obawy, że wbije nóż, albo mnie wyślę do Briggs.
–potarł nos. –Nawet jak będzie opierdol. Na ten od Taty zasłużyłem
-A Samuel?
- zdumienie Stanisława osiągnęło zenit. Ostatnio Samuel był wyraźnie stawiany wyżej w hierarchi Stefana:– V-Vilmund
-Smutas jest… za bardzo swój abym myślał o nim jak o dorosłym
- młodszy się wysilił na uśmiech. – A Vilmund… czasami mam wrażenie, że najchętniej by nas zostawił w cholerę. A tak się starałem, by czuł się z nami swobodnie. Że równi sobie jesteśmy…
-To jakby to wyglądało jakbyś go próbował wkurzyć… Dajecie mu z Leslie popalić, że hej!
-Wszystkich bym chciał zobaczyć zamiast się zastanawiać kto zginął. Łatwo się nie dadzą, ale i tak…

Starszy Nowicki przygarnął do siebie młodszego.
- Nie masz się czego wstydzić. Ja też… Chciałbym wiedzieć gdzie są, a jednocześnie, żeby trzymali się z daleka od tego bagna. Prześlijmy tyle razem, dożyjmy i tego Chryjowatego ślubu! - zapewniał Stanisław. Chyba podziałało skoro Stefan się zaśmiał – No porycz sobie na zdrowie, nie powiem nikomu.
-Odechciało mi się…
- wycedził Stefan. Faktycznie nie było po nim widać śladu łez.
Po chwili uwolnił się z uścisku pocierając nos: - No nic… Trzeba z resztą pogadać, podzwonić po gości i się wynieść z motelu.
Po drodze Nowiccy natrafili na rozbita budkę więc stało się oczywiste, że trzeba zadzwonić dopiero z motelu. I tak na wszelki wypadek kupili nowy numer „Głosu Ishvaru” i jeszcze jakiś dziennik wieczorny. Tym razem nie było ani słowa o Siergierze Nowickim. Najdziwniejsza była tylko notatka o pociągu porwanym przez grupę Wojowników Cienia, a których połowę wybito w trakcie odbijania pociągu.
- A co tutaj mieliby robić Wojownicy Cienia? To jakaś propaganda Anty-Xingijska? - skomentował Stefan.
- Kto wie… Aż dziw, że to nie było przy nas! A swoją drogą… to chwilę nie widzieliśmy żadnych Xingijczyków. Oby nie wyszło, że ci od pociągu to ci od Złotej Pagody! – Stanisław zapalił papierosa. – I oby Smutas nie sfajczył pod naszą nieobecność motelu!
-Stawiałbym raczej na Juliana… Myślisz, że się zgodzi ratować honor damy?
-Myślę, że Julian choć znamy się krótko… to za dzika karta. Jak mamy mieć sprawę naprawdę z głowy to sam się muszę tym zająć. Resztę… zwłaszcza o Wergim trzeba omówić z resztą wesołej ferajny.

Wyjątkowo Stefan przyznał starszemu rację bez szemrania. Szli do motelu.
 
Guren jest offline