Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-08-2015, 22:58   #26
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
- Widziałaś to? - Alyth zwrócił się do Rashy. - Czy tylko mi się zdawało, że tam coś jest?
Kapłanka przez moment jeszcze wpatrywała się w miejsce, gdzie przed chwilą jeszcze płonęła łuna, po czym skinęła głową.
- Idziemy stąd - powiedziała, wprowadzając słowa w czyn.

* * *

- Proponowałbym objechać to miejsce szerokim łukiem i nieprędko wrócić na szlak - powiedział Bulmar, gdy Rasha i Alyth zdali skrócone sprawozdanie. - Nadłożymy trochę drogi, ale to żaden problem. "Pod Białym Smokiem" jest o trzy-cztery dni stąd.
I trudniej nas będzie znaleźć, dodał w myślach Alyth, który stale miał przed oczami czworonożną bestię. I zdecydowanie nie sądził, by miała ona coś wspólnego z prawem i porządkiem.
- Pojadę przodem - dodał krasnolud i skinął na Alytha. Arine nie zaprotestowała i mała karawana zjechała ze szlaku na pokrytą śniegiem równinę.

* * *

- A teraz opowiedz dokładnie - odezwał się po paru minutach Bulmar - co widziałeś. Bez skrótów, bez omijania drastycznych szczegółów, które nie nadają się dla dziewczęcych uszu.
- Za te słowa Arine by ci uszy urwała - mruknął Alyth.
Przymknął oczy, usiłując przypomnieć sobie dokładnie, jak wyglądało starcie, które pokazał im duch czarodziejki.
- Nawet jeśli zostali zaskoczeni, to stawili opór - powiedział cicho. - To nie wyglądało, jakby machali mieczami, opędzając się przed niewidzialnym wrogiem. Odbijali uderzenia, zadawali ciosy. I trafiali, bo na mieczach były ślady krwi. A żeby użyć magicznego pocisku trzeba widzieć cel.
- Nie widzieliście, z czym walczyli?
- Nie, ale pewnością nie było to stado wilków czy banda koboldów. Prędzej coś wzrostu ludzi i trochę mniejsze.
- Czyli nie orkowie?
Alyth przez moment się zastanawiał.
- Nie, raczej nie. O stopę niższe od orka. Coś jak człowiek.
- Albo elf - mruknął krasnolud.
- Albo drow.
- Tfu, zgiń-przepadnij. - Bulmar splunął w śnieg, po czym sprawdził, czy na przy boku topór. - Przeklęta rasa. Ale naważniejsze, że nie walczyli z jakimiś duchami. A to czworonożne, świecące się coś?
Alyth wzruszył ramionami.
- Raczej powietrze się świeciło wokół tego czegoś. A tak w ogóle to widziałem tego stwora przez ułamek chwili. Wiem tylko, że miało cztery łapy. Pies, wilk, pantera... cokolwiek możesz sobie wymyślić. Nawet nie wiem, czy miało ogon.
- Ledwo na to spojrzeliśmy, to zniknęło. I tyle - dodał.
- Czyli wiemy tylko tyle, że powinniśmy mieć się na baczności - mruknął Bulmar. - Jak sobie coś jeszcze przypomnisz, to powiedz.
- Może Rasha spamiętała coś wiecej.
On sam też pamiętał więcej, niż powiedział. Ale o tym nie zamierzał mówić.

* * *

Medalion.
Medalion z wilkiem.
Medalion z wilkiem o oczach czarnych jak bezksiężycowa noc.
Alyth z trudem powstrzymał się od sprawdzenia, czy jego medalion jest na miejscu.
Był. Tak jak stale, od dwunastu niemal lat.
Dostał go od matki i nawet nie przypuszczał, że może być drugi. No, w zasadzie mógł się tego spodziewać, w końcu wisior był piękny, jego twórca mógł stworzyć więcej egzemplarzy. Jaka jednak była szansa, że akurat Alyth trafi na kopię swego medalionu? Bardzo, bardzo mała. Dlaczego więc akurat jego spotkał taki zaszczyt, na dodatek w takim momencie? Dlaczego medalion nosiła tamta czarodziejka?
Jeśli, oczywiście, Alytha nie mylił wzrok.

Wiszący na jego szyi medalion pochodził z dość daleka. Z samych prawie Wrót Baldura. A dokładnie - stamtąd przywiozła go Kethra, do rąk której trafił z rąk wdzięcznego za ocalenie kupca. Zwykłego kupca. I chodziło o zwykłych zbirów, zaś sam medalion miał wartość raczej sentymentalną. Ewentualnie kilku noclegów w dobrej gospodzie.

Czy napad na magiczkę i jej towarzyszy miał coś wspólnego z noszonym przez nią medalionem? Alyth miał nadzieję, że nie.
 
Kerm jest offline