Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-08-2015, 17:07   #46
Zombianna
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
Dwa głębokie wdechy, po których nastąpiła dłuższa przerwa. I znów płuca Tary podjęły pracę, a drżące ręce opadły wzdłuż boków. Pistolet dzierżony w dłoni wydał się jej nagle tandetny i nie na miejscu. Przecież miała naprzeciw siebie ludzi. Ludzi, na miłość boską! Do ludzi nie wolno strzelać.
- Schowajcie broń… spokojnie. - mrunęła cicho do towarzyszących jej przyjaciółek, próbując przekazać im resztki własnego opanowania. Dostrzeżono je, oczywiście że ktoś musiał je dostrzeć. Ten dzień był wybitnie do dupy. Jeszcze miejscowi gadali w swoim kaktusim dialekcie i cholera raczyła wiedzieć którym dokładnie. Nie chcąc przeciągać, ani zrywać się do bezsensownej ucieczki, Tara zatknęła gnata za pasek i podniosła otwarte dłonie na wysokość klatki piersiowej. Postąpiła krok ku gromadzie uzbrojonych ludzi. Ucieczka...jasne. Po jednej stronie gang motocyklistów, po drugiej banda meksykańców. Wybór jak miedzy kiłą, a rzeżączką. Ci drudzy chociaż wyglądali normalnie, jak zwykli obywatele Stanów Zjednoczonych. Lantana miała nadzieję, że wciąż pamiętają jakie zasady i prawa panowały w cywilizowanym świecie.

Na widok Tary, przez moment zapanował chaos. Latynosi zauważywszy ich spanikowali i… jeńcy którzy mieli w tym momencie szansę ucieczki, nadal tkwili na miejscu. A przez chwilę przecież nikt ich nie pilnował.
Przywódca z maczetą rzekł chrapliwym głosem z mocnym akcentem.- Kto ty jesteś ? Skąd się tu wzięłaś. W najbliższej okolicy nie mieszkają biali.

Zaczęło się od rozmowy, a nie kolejnej fali przemocy i szaleństwa… tyle dobrego. Przynajmniej nie dostała kulki na dzień dobry
- Tara...proszę pana - zaczęła, skupiając uwagę na typie z maczetą - Ja i moje koleżanki zgubiłyśmy się. Gonili nas ludzie na motorach. Nie wiemy gdzie jesteśmy, chcemy tylko wrócić do domu. Nie szukamy kłopotów.

- Jak my wszyscy… wyjdźcie żebyśmy was widzieli.- zaśmiał się chrapliwie meksykanin, acz słychać było w jego głosie gorzkie nuty.
Tara kątem oka widziała zatrwożoną JC i równie przerażoną, ale trzymającą fason Aiko.

Powoli, noga za nogą, ruda zaczęła dreptać ku zbiegowisku, a uniesione ręce trzęsły się jak w gorączce. Miała tylko nadzieję że któraś z dziewczyn nie spanikuje i nie zrobi niczego głupiego. W starciu z całą bandą ich szanse nawet nie zasługiwały na określenie “marne”.
- Co…- głos się jej załamał. Odkaszlnęła i kontynuowała - Może nam pan powiedzieć co tu się dzieje? Co się stało w nocy z miastem? I...skąd wzięły się te rzeczy o których mówią przez radio? - wyrzuciła z siebie nerwową wiązankę pytań, spoglądając na Meksa z trwogą i niezrozumieniem.

-Antychryst nadszedł? - odparł meksykanin z maczetą wzruszając ramionami.- Może to koniec świata? Wiemy tyle co wy.
Aiko rozglądała się bacznie otoczeniu i oceniała sytuację, a JC była na skraju płaczu.
Gdy już wszystkie trzy stanęły, mężczyzna dodał.- Poczekajcie tu, a potem… zajmę się waszym problemem.
Po czym rzekł coś do tłumu w ich języku, ci odpowiedzieli długim monologiem. Wtrącenie “Santa Maria” w monologu… odznaczało, że ów tłum się modlił. Zamach maczety, płynny szybki cios… trysnęła krew, głowa upadła na ziemie. Potoczyła się chwilę, a potem upadło ciało. Aiko zbladła omal nie mdlejąc, JC w panice zakryła twarz.

W jednej chwili żołądek podjechał Lantanie do gardła, a kolana o mały włos nie odmówiły współpracy. Zachwiała się, nie mogąc oderwać wzroku od broczącego juchą trupa. Mieli XXI wiek, erę lotów kosmos, Konwencji Genewskiej i Trybunału w Hadze...a właśnie na środku wielkiego, miasta w środku kraju uważającego się za humanitarny, dokonano egzekucji. Na zimno, z wyrachowaniem i nie patrząc na kartę Praw Człowieka. Szalona gonitwa myśli i wrzeszczący w panice głos rozsądku nakazywały kobiecie uciekać byle dalej od zagrożenia...ale odlane z ołowiu nogi nie potrafiły się poruszyć. Jedynym na co się zdobyła był znak krzyża, wykonany pospiesznie prawą ręką. Obcy wspominał coś o Antychryście, poleciała też kaktusia Matka Boska...musieli być religijni, a dobry chrześcijanin winien wspomóc innego dobrego chrześcijanina w potrzebie. Przypowieść o samarytaninie, nauki Jezusa i takie tam...grunt to zrobić dobre wrażenie. Co innego im pozostało?

Kolejne głowy spadały na ziemię niczym jabłka, szalony rytuał niczym z mroków średniowiecza trwał, podczas gdy tłum recytował modlitwy po hiszpańsku. W końcu spadła ostatnia głowa, a meks zwrócił się wprost do Tary.
-Jestem Hulio Fuentes. Obecnie… przywódca tych, którzy przeżyli ostatnią noc. Wy… jakimś cudem przeżyłyście też. Ale nie można ryzykować. Rozbierzecie się i zostaniecie poddane inspekcji. -rzekł stanowczym głosem, po czym dodał uspokajającym tonem.-Ale nie tu… Maria zaprowadzi was do swojego domu i sprawdzi, czy jesteście czyste. To dla waszego dobra.-
Maria nie wyglądała przyjaźnie.

Tym bardziej, gdy celowała w ich kierunku.

Tara kiwała głową słuchając uważnie, choć miała ochotę kręcić nią przecząco z każdą kolejną rewelacją. Rozbierać się...sprawdzić czy są czyste...dla ich dobra? O co tu do cholery chodziło?!
- Dobrze...oczywiście pójdziemy, prawda? - obróciła się w stronę dziewczyn i posłała im uspokajający uśmiech. Aiko dobrze się trzymała, ale Jenny… Jenny była przecież taka delikatna. Ruda złapała ją za rękę i ścisnęła mocno.
- Tylko...możemy poznać cel? Inspekcja? Po co...dlaczego? Co chcecie sprawdzać? Mamy aktualne szczepienia...ale nie chodzi o to coś czuję. - ponownie zwróciła się w stronę maczeciarza. - Pan wie więcej od nas...proszę. Niech pan powie co się tu dzieje?

- Nie wiem wcale więcej, naprawdę…- zaczął wyjaśniać Hulio, ale Maria się wtrąciła.-Chcemy sprawdzić, czy nie jesteście pogryzione, bo wtedy… humanitarnie byłoby was zabić. To i tak lepsze od tego co was czeka. No ruszać się.. vamos a ver. Nie mamy całego dnia na wasze fochy.-
Aiko zaś rzekła w próbie protestu.- Nie jesteśmy pokąsane.-
- Nie wierzymy wam na słowo.- wzruszyła ramionami Maria.

- Daj spokój Aiko, przecież sama narzekałaś, że nie wyskoczyłaś w nocy z ciuchów. Teraz będzie okazja do nadrobienia - Lantana mrugnęła do Japonki i dodała poważnie - Wiesz, że to konieczne. Chodź, jak chcesz rozbiorę się pierwsza. Nawet ci cyckami pomacham na zachętę.

-Los estupido... coños blanco.- skomentowała po hiszpańsku Maria, a Aiko wruszyła ramionami dodając buńczucznie i wesoło.- Wolę wyskakiwać z ciuchów bardziej ponętnej atmosferze, ale twoja propozycja ma swoje plusy. Chętnie popodziwiam twój striptiz.
Ich humor poprawił nieco nastrój JC.
Ruszyły przodem z nieufną Marią celującą w ich plecy. Dotarły do drzwi jednego z mieszkań na drugim piętrze. Maria je otwarła i wprowadziwszy dziewczyny, zaciągnęła je do sypialni i zamknęła za sobą drzwi.
Oparła się o nie.- No to po kolei. Załatwmy to szybko. Która pierwsza?

Ruda bez słowa zaczęła ściągać z siebie po kolei ubrania, zaczynając od góry. Z krzywym uśmiechem zabujała piersiami przed Azjatką i parsknęła wbrew powadze sytuacji.
- Bieliznę też ściągnąć? - spytała ich strażniczki, zamierając z bluzką w jednej łapie, a spodniami w drugiej.

-Wszystko.- mruknęła już mniej wrogo Maria, a Aiko i JC przyglądały się półnagiej Tarze z uśmiechami. Zwłaszcza Jenny podziwiała ciało rudej z coraz wyraźniejszymi wypiekami na twarzy.

- No to siup - wzruszyła ramionami i po chwili potrzebnej na walkę z opornymi haftkami stanika, posłała go na ziemię, a zaraz w ślad za nim powędrowały majtki. Całkiem naga rozłożyła szeroko ręce i powoli okręciła się dookoła własnej osi, pozwalając Latynosce na dokładną obserwację.

Ta jednak była bardziej… dokładna. Wsunąwszy sobie pistolet za pasek podeszła do Tary i obejrzała jej ciało powoli, od czasu do czasu dotykając dłonią, by upewnić się że wszystko jest w porządku.
Po czym odsunęła się mówiąc.- Następna.
I Aiko podeszła do Tary i zaczęła się rozbierać powoli, od czasu do czasu zerkając na strażniczkę i samą rudą. Nie cackała się za bardzo i stanęła dumnie obok Tary wypinając piersi, by porównać która z nich ma większe, a która kształtniejsze. JC… była czerwona na twarzy nie mogąc oderwać oczu od przyjaciółek. Strażniczka zaś zabrała się za badanie ciała Japonki, co ta skomentowała zmysłowym jękiem kpiąco mówiąc.-Bądź delikatna, to mój pierwszy raz.
Co sprawiło, że Maria zaczerwieniła się mocno i burknęła coś pod nosem po hiszpańsku.

-Uważaj bo ktoś uwierzy - ruda uniosła oczy ku sufitowi w teatralnym geście wyrażającym szczerą wątpliwość - Chyba że jesteś jak dziewica orleańska...wielokrotnego użytku...ale nieważne. Trochę powagi, dobrze? Zachowujmy się poważnie chociaż ten jeden raz…

-Nigdy nie byłam macana w tak brutalnie prosty… sposób.- mruknęła Aiko przeciągając się zmysłowo i uwodzicielsko pod dotykiem Marii. I wywołując rumieńce zarówno u JC jak i Latynoski, po czym poważniej dodała.- Właśnie banda zboków na motorach nas ścigała usiłując co najmniej zgwałcić, po mieście grasują potwory, a ja byłam świadkiem egzekucji… śmiech to jedyne co mi pozostało Taro. Śmiech albo obłęd, bo jak poradzić sobie z takim czymś?
-..ucja..- burknęła coś cicho Maria.
-Co?- spytała Aiko poddając się dotykowi dłoni badającej ją Marii.- To nie była… egzekucja. Mój brat i pozostali, zostali zarażeni… Oni.. nie chcieli zmienić się w nie… więc, uratowaliśmy ich. To było trudne… dla wszystkich.

Tara momentalnie spoważniała, a zimna stróżka potu spłynęła po jej kręgosłupie łaskocząc skórę. Dlatego żaden z jeńców nie uciekał. To miała być łaska...nie kara.
- Maria… przykro mi, naprawdę cholernie przykro - wychrypiałą przez ściśnięte gardło. Nie potrafiła sobie nawet wyobrazić jak to jest patrzeć na śmierć kogoś bliskiego. Czy potrafiłaby stać z boku jeśli trafiłoby na Lilly? Wątpiła w to.
- Mówisz że infekcja przenosi się przez ślinę…. ugryzienia. Zadrapań też to dotyczy?

- Nie wiem… sprawdzam…- głos Marii się załamał. Dokończyła badanie Aiko chyba na oślep i odsunęła się. Jej oczy były załzawione. Zdjęła okulary i otarła je rękawem kurtki.-Sprawdzam wszystkie podejrzane ślady. Okolice skażone… zielenieją… zazwyczaj.
Spojrzała na JC.- Teraz ty.-
Jenny spojrzała na Tarę… Niemal wbiła spojrzenie w jej oczy. Starając się zapomnieć o sytuacji spoglądała na Lantanę rozbierając się powoli. Odsłaniają ciało tylko dla jej oczu. I Aiko… bo czasem zerkała i na nią. Sytuacja trochę ją ekscytowała na swój szalony sposób.

Ruda zdobyła się na to, by przywołać na twarz drapieżny uśmiech. Trzymała z dj’ką kontakt wzrokowy przez całą, wysoce stresującą i nieprzyjemną dla niej czynność. Podeszła nawet dwa kroki w jej kierunku i założywszy ręce na piersiach, spytała cicho.
-Gdzie my jesteśmy, która to dzielnica i jak daleko jest do Campus Martius Park?

Z ust Marii padła nazwa dzielnicy, która niewiele Tarze mówiła, ulicy która nie mówiła nic, oraz najważniejsze.-W linii prostej trzeba przebyć trzy przecznice do parku, ale tam zdaje nasadzili się Los Muertas… jak się teraz zwą te ćpuny. Wydaje im się że są sługami apokalipsy i próbują pomóc potworom wykończyć ludzkość. Los tontos.

W odpowiedzi z ust Tary wydobyło się jedno słowo:
-Kurwa…
Zaraz jednak zreflektowała się i dodała już bez zbędnych wulgaryzmów:
- Zawsze musi znaleźć się jakaś banda oszołomów...życie bez nich byłoby za proste. Trzeba będzie przedostać się bokiem, albo od drugiej strony…. ciężko to widzę. Ilu jest tych Los...Muertas? ,-

-Coraz mniej… na szczęście- zaśmiała się cicho Maria podchodząc do JC i zaczynając ją badać. Oddech Jenny przyspieszył lekko, a ona sama zerkała to na Tarę, to na Aiko spod przymkniętych oczu.-To banda składająca się z ćpunów i jednego charyzmatycznego wariata, który wciągnął za dużo koki, najwyraźniej. Sformowali się jako militia, gdy policja zaczęła znikać z ulic. Bez samochodu… na piechotę nie radzę próbować. Nie używają samochodów, ani broni palnej...za to chętnie łomów i pałek. To wariaci.
-Przynajmniej więc mamy przewagę… paru naboi.- skwitowała sprawę Aiko.

-A może dałoby radę odpalić któryś z okolicznych samochodów? Coś musiało zostać na chodzie. To dopiero pierwszy dzień końca świata, wciąż mamy w okolicy sporo zapasów. Tylko pytanie jak taki znaleźć...albo odpalić. Nie znam się na elektryce...ehhh. Musimy dotrzeć do domu i upewnić się, ze z resztą wszystko w porządku. Lilly i Ward na pewno wychodzą z siebie. ciekawe czy Młoda nakarmiła Kwadrata? Czymś innym niż pieczony kurczak...jak wypadły oględziny, jesteśmy do zaakceptowania? - rzuciła na koniec do Latynoski.

-Jesteście… jesteście.- Maria odsunęła się od nagiej JC i spojrzała na trójkę golasek. Przez chwilę milczała nim rzekła.- No więc… ja teraz pójdę powiadomić wujaszka Hulio, że jesteście czyste. Potem… mamy pogrzeb całopalny. Więc… wy możecie tu poczekać aż skończymy ceremonię i wtedy pogadać z Hulio lub opuścić mój dom i kamienicę. I udać się w siną dal. Nie będę was zamykała czy pilnowała. I tak nie ma tu nic wartego do kradnięcia.

Lantana spojrzała po przyjaciółkach i z powagą odpowiedziała.
-Poczekamy...a jeśli to możliwe prześpimy się chwilę. Może mogę jakoś pomóc?

- Nie róbcie tu bałaganu. To wystarczy. Ów pogrzeb to… rozumiecie… prywatna ceremonia.- westchnęła Maria i wyszła z pokoju. A Aiko westchnęła.-Cóż… wolałabym, by przebywanie z dwoma gołymi kobietami, odbywało się w bardziej przyjemnych okolicznościach. Ale przynajmniej… żyjemy i jesteśmy całe.

-I nawet nas wymacali za darmola. Czy to już Gwiazdka? - Tara dorzuciła swoje trzy grosze, zbierając bieliznę z podłogi - Wszystko w porządku JC?

-Tak, tak…- mruknęła JC siadając na łóżku i przyglądając się pozostałym przyjaciółkom. Nawet się uśmiechnęła, natomiast Aiko zakładając majtki odparła żartobliwym tonem.- Też mi wielkie halo… Maria nie potrafiła wymacać porządnie. Powinnam zażądać zwrot pieniędzy.

- Jak ci mało możemy zawołać kolegów spod supermarketu. Pewnie po kolei każdy z nich chętnie przewiezie cię na swoim stalowym rumaku...albo we dwóch albo i trzech naraz. Brzmi jak dobra zabawa, co? - zaproponowała Ruda ironicznie.

- Pfff… Moje ciało pragnie delikatnego dotyku, a nie bandy twardych łap spoconych samców.- mruknęła Aiko przesuwając dłońmi po swych piersiach. Po czym nachyliła się po biustonosz.-Nie lubię brutali. Mój mężczyzna musi być delikatny i najlepiej pachnąć Old Spice. A ty jakich wolisz Taro?
JC przyglądała się obu przyjaciółkom, wciąż naga i ściskając mocno uda. Siedziała cichutko i uśmiechała się delikatnie.

- Kobieta, mężczyzna...na dobrą sprawę lubię obie opcje, tylko muszą dbać o higienę i nie rozrzucać skarpet gdzie popadnie. - wyszczerzyła się bezczelnie.

-Kobieta? O to może nie powinnam być przy tobie taka swobodna… i pilnować biednej JC.- uśmiechnęła się bezczelnie Aiko i założywszy stanik zerknęła na Jenny, jak i na łóżko na którym siedziała.-Trochę… wąskie… jeśli miałybyśmy na nim odpoczywać we trzy, to przytulone. Chyba, że… ta gadka z przespaniem, miała uśpić czujność Marii i planujesz coś innego ?

-Nie marw się, poczekam aż uśniesz i dopiero zacznę swoje numery - Tara machnęła lekceważąco ręką, ale dalszą część wypowiedzi Azjatki potraktowała już poważnie - Słyszałaś co powiedziała nasza gun-girl. W okolicach naszego domu kręci się banda wykolejeńców. Uzbrojonych i niebezpiecznych. Z motocyklistami miałyśmy farta, ale losu lepiej nie kusić. Trzeba ogarnąć mapę i zobaczyć dokładnie gdzie jesteśmy, zaplanować trasę. Może da się przekonać któregoś z kaktusów aby pomogli nam skołować brykę. Powrót na piechotę to samobójstwo. Potrzeba nam środka transportu...i tym razem bez dyskusji. Poczekajmy, odpocznijmy i zobaczmy co wujaszek Hulio przygotował dla nas za atrakcje. Na razie nie okazali się żadnymi potworami...poza tym to Meksi. Jeśli ktoś ma wiedzieć jak odpalić samochód z kabli to właśnie oni. Do ludzi czasem warto wyjść z otwartymi dłońmi, Aiko. Ciągle gdzieś tli się w nas człowieczeństwo, nawet pomimo tego całego burdelu. A jeśli chodzi o łóżko… zawsze pozostaje opcja spania w poprzek, prawda?

-Nie mamy już przed nimi wiele do ukrycia.- uśmiechnęła się Aiko siadając na łóżku i zerkając na Tarę i przygryzając wargę.-Tylko czy Meksi za pomoc nie będą chcieli czegoś w zamian?

- Nie wierzę… nie masz ochoty pobajerować latynoskiego don Juana? - Lantana zaśmiała się cicho, powoli i metodycznie zakładając kolejne ciuchy na grzbiet - Pieniądze i inne dobra materialne na chwilę obecną straciły na wartości...ale coś wymyślmy, nie martw się. Zawsze jest jakieś rozwiązanie.

- Wolałabym podroczyć Marię… sprawdzić na ile była obojętna podczas tego macania. Ponaciskać jej guziczki i utrzeć noska.- zażartowała Aiko kładąc się na łóżku w bieliźnie.-Mogę pobajerować jakiegoś macho, czemu nie.
Po czym spojrzała na JC pytając.-A ty się nie ubierasz.
- Ja… ja… muszę do łazienki.- odparła cicho JC wstała i drobniutkim krokiem pognała do wyjścia z pokoju.

Tara uniosła pytająco brew i westchnęła ciężko.
-Wiesz...pójdę zobaczę czy z nią wszystko w porządku - mruknęła kierując się w ślad za dj’ką - To był ciężki poranek. Dasz sobie radę sama?

- Tak… myślę że poradzę sobie z taką prostą czynnością jak zaśnięcie, chyba że planujesz coś ekstra… skoro już sobie mnie obejrzałaś.- zachichotała Aiko.

-Mamy gorszyć biedną Jenny? - spytała zatrzymując się na moment - to chyba nie najlepszy pomysł na tą chwilę...ale przypomnij się potem. I skołuj flaszkę.

-Uważaj… bo tak zrobię. Przyda mi się odstresowanie. I może więcej rozrywki, ty i Latynos.- zagroziła ze śmiechem Aiko.
-Tylko jeden? - Lantana podłapała humor Japonki - A gdzie tu ta rozrywka i odstresowanie? Nuda…

-Jeden Latynos i ty… lubię być wielbiona. A nie chcę by ktoś odciągał twoją uwagę od mego boskiego ciałka.- mruknęła żartobliwie Japonka przeciągając się. -To w końcu ma być rozrywka dla mnie.

Tara parsknęła i udała że się nad czymś poważnie zastanawia.
-To może zafundujemy ci pięciu ochotników. Ty jedna i oni.... na każdy rozkaz i ku twej uciesze i przyjemności. Ja sobie stanę z boku i zajmę czymś innym, przecież zbrodnią byłoby gdybym kradła ich uwagę. To ty masz się odstresować.

-Jeśli wszyscy będą śliczni i natarci pachnidłami ale w takim razie… ty chyba lubisz patrzeć... niż pieścić piękne kobiety.- Aiko przewróciła się na brzuch i leżąc przodem do Tary spoglądała na nią.-No… jak tak będziesz stała niezdecydowana, to sprawdzę czy rzeczywiście lubisz kobiety. Albo do łóżka, albo zobacz co z JC.

- Wiesz...w moim wieku pozostaje niewiele ponad patrzenie - odparła śmiertelnie poważnym tonem, zaprawionym nutą goryczy - Ciężko być emerytką...ach, ta podagra i korzonki. Spróbuj usnąć, ja pójdę do Jenny.

-Korzonki… jasne… bo ci uwierzę.- parsknęła śmiechem Aiko.

-W coś trzeba Aiko, w coś trzeba - Tara wzruszyła ramionami i wyszła z pokoju na poszukiwania ostatniej z felernego tercetu.

Łazienka w mieszkaniu Marii, była mała i zapewne przytulna. Przycupnięta przy sypialni i… z niej właśnie dochodziły odgłosy JC. Dość głośne jęki, mimo że d’jka próbowała nad sobą panować.

Tara wycofała się rakiem. Obawiała się, że drobna brunetka zamknęła się w kiblu żeby się wyryczeć i wyszlochać w muszlę klozetową, ale hałas dobiegający zza drzwi wskazywał na coś kompletnie innego. Dziewczyna byłą głośna...jakoś poprzedniej nocy Lantana nie zwróciła na to uwagi. Pokręciła głową, zwalając winę na alkohol i wróciła do Azjatki. Bez słowa uwaliła się na łóżku i dopiero opierając głowę na poduszce mruknęła.
- Będzie żyć. Nic jej nie jest.

- A ja się nudzę…- mruknęła Aiko i obróciwszy się na bok położyła dłoń na brzuchu Tary.-To gdzie masz te korzonki?

- Pewnie na plecach- burknęła nie otwierając oczu. Stresujący poranek zbierał swoje żniwa. Czuła zmęczenie i lekkie rozdrażnienie, które stała się ukryć - Jeśli nie chcesz spać możesz nas popilnować. Zmienię cię za te kilka godzin. Serio padam na gębę, potrzebuję trochę snu. Ty się wyspałaś, ja prawie nie zmrużyłam oka. To był ciężki dzień...noc. Jeden diabeł.

-Narobi taka apetytu zaskakującymi oświadczeniami, a potem…- Aiko usiadła i dodała.- A co z JC, dostała biegunki czy co? Nie patrzyła na egzekucję… mądra dziewuszka. Ja zaś... cholera... musiałam udawać twardzielkę i teraz nie mogę spać. Ani zamknąć oczu…-
Wstała i ruszyła, by ubrać spodnie.

-Pomyśl że to gra wideo, albo kolejna część Postala. Tylko że tu nie ma tłumików z kotów - ruda wymamrotała nawet nie siląc się żeby uchylić powieki - Jeśli coś będzie się działo, obudź mnie. Nie wypada wiać śmierci tak w betach. A JC… potrzebuje chwili dla siebie. Ogarnia się trochę. Pamiętaj, że ją obrzygałam. Też na jej miejscu bym się chciała umyć tak szybko jak to tylko możliwe. Za zużycie wody, mydło i ręcznik nam nie policzą, więc co sobie żałować? Trzeba brać póki okazja…bo otwarte okradanie gospodarzy jest jakieś takie mało subtelne. Jak chcesz narobimy im pod wycieraczkę jak już zaczniemy się toczyć w kierunku domu...Dom. Swoją drogą Aiko możesz mieć racje. Możliwe że trzeba będzie przekonać któregoś z tych oszołomów żeby nam pomogli. Okazać wdzięczność i uwagę. Jenny się do tego nie nadaje, jest zbyt nieśmiała i delikatna, zresztą sama wiesz najlepiej. Pozostaję ja albo ty...albo obie naraz. Zależy jak dużo atencji dany jełop będzie wymagał za znalezienie nam wózka i odpalenie go. Coś czuję że pod połączoną siła naszych argumentów nie będzie długo stawiał oporu. Pytanie brzmi: co o tym sądzisz?

-Hmmm… w grupie raźniej? I z odrobinką alkoholu? Mogę się poświęcić, ale… w grupie raźniej i pewnie przyjemniej.- stwierdziła Japonka ubierając się i dodała.-Nie jestem taką gnidą, by robić na wycieraczkę komuś, kto okazał nam względną gościnność w tych porypanych czasach, ale… cholera, po tej egzekucji, są mi winni choć parę łyków czegoś mocnego na ukojenie nerwów. I zamierzam jakiegoś alkoholu poszukać.-
Po tym słowach Aiko wyszła, a kilkanaście minut później… do świadomości Tary dotarł odgłos cichych kroków. Czyjeś zgrabne kobiece ciało przytuliło się do niej, czyjaś głowa spoczęła na piersi Lantany.
A głos JC utwierdził rudą, że to właśnie dj’ka się do niej przytula szepcząc.-Jestem porypaną… zboczoną… tak mi wstyd.-
Chyba myślała, że ruda już śpi, bo potem tylko cicho łkała.

-No już Jenny, cicho. - Ruda mruknęła sennie, obejmując ją ramieniem i przytulając do siebie - To tylko koniec świata…

- Nie… o to chodzi… ja… pobudziłam się widząc ciebie, Aiko…- mruknęła cicho Jenny.-Tak się bałam, że nie mogłabym się… rozebr.. nie mogłabym się ruszyć. Więc skupiłam się na… was… i zdołałam i… potem… jestem chorą seksoholiczką.

-Nie przejmuj się. To znaczy że jeszcze żyjesz. Widzisz? Nie jest aż tak źle. Oddychasz, myślisz, czujesz. Będzie dobrze...a teraz śpij. Ja padam na pysk.

-Dobrze…- mruknęła cicho JC i przytuliła się mocniej, od czasu do czasu głaszcząc brzuch rudej.


Sen… nie trwał tak długo jakby chciała Tara. Mimo wszystko trochę się zdrzemnęła w klubie. Obecna pobudka, z nagą sąsiadką wtuloną w biust, była kolejną przyjemną… estetycznie niespodzianką. Podobnie jak fakt, że nikt nie zakłócił im tego snu.

Otworzyła wpierw jedno oko, rozejrzała się po pokoju i dopiero uchyliła drugie. Wydawało się że wreszcie, choć raz od poprzedniego wieczora ma chwilę tylko dla siebie - cichą, spokojną. Bezpieczną. Poleżała chwilę, rozkoszując się tym uczuciem, a na jej twarz wpełzł delikatny uśmiech. Jenny wciąż spała, to dobrze. Widać też potrzebowała odpoczynku, Lantana wcale się jej nie dziwiła.
-Aiko? - spytała cicho, unosząc głowę z poduszki.

Aiko.. nie odpowiedziała. Za to Jenny obudziła się nagle, jakby reagując na ruch Tary. Podniosła powoli głowę.- Stało się coś?

Kobieta pokręciła głową przecząco i przeciągnąwszy się, zaczęła powoli podnosić się z łóżka, uprzednio odsuwając od siebie towarzyszkę.
- Pójdę zobaczyć czy pogrzeb się już skończył. Ubierz się i poczekaj, dobrze? Nie możemy się rozdzielać, trzeba zacząć ogarniać transport do domu.

-Dobrze…- mruknęła cicho JC i wstała, by się zacząć ubierać. Przeciągając przy okazji swe gibkie ciało rzekła.-Jesteście z Aiko… bardzo śliczne i…

- I jeszcze nie raz poświecimy ci cyckami jak chcesz...a teraz się ubieraj. - Tara parsknęła i ruszyła na poszukiwania Japonki. Może polazła się myć, albo znalazła sobie tego wspomnianego don Juana? Ruda liczyła tylko, że przyjaciółka wciąż żyje, ma się dobrze i nic jej nie jest. Wystarczająco śmierci otaczało je z każdej strony. Dokładanie kolejnej cegiełki w murze koszmaru i paranoi nie stanowiło rzeczy pożądanej.

Aiko siedziała w kuchni z ulubionym i najbardziej pożądanym w tej chwili partnerem i kochankiem. Butelką piwa. Popijała drobnymi łyczkami i uśmiechnęła się na widok wchodzącej Tary.- Koszmary nie dręczyły przypadkiem? Bo wieści mam… ciekawe.

-Mam usiąąąąąąść? - Tara ziewnęła rozdzierająco nawet się z tym nie kryjąc i zaraz dorzuciła - Czy mogę stać, bo wieści nie zwalą mnie z nóg?

- Nie wiem… Maria najchętniej wykopała by nas stąd, przy pierwszej okazji, ale rządzi tu Hulio, a on...najchętniej dołączyłby nas do swego haremu.- rzekła z ironicznym tonem Japonka. Łyknęła piwa dodając.- A poważniej… stracili paru ludzi dzisiaj. Potrzebują silnych osób, twardych. Lepsi byliby faceci, ale my też się nadamy. Hulio chciałby nas zatrzymać w tej kamienicy.

Lantana przysiadła na brzegu stołu i skrzyżowała ramiona na piersi. Mogły się tego spodziewać, przecież w podobnej sytuacji każda para rąk jest na wagę złota, a mięso armatnie lepiej wyznaczać z grupy obcych ludzi niż takich, których zna się praktycznie przez całe życie.
- I co, będziemy prać, sprzątać, gotować i dzieci niańczyć? - prychnęła lekko zirytowana - A na serio… przecież mamy rodziny, które się o nas martwią. Musimy wrócić na stare śmieci i upewnić się, że jeszcze je mamy. Coś mówił poza tymi rewelacjami? Wiem, propozycja jest kusząca - mamy tutaj względnie zapewnione bezpieczeństwo i nie trzeba włóczyć się po mieście i wystawiać tyłek na niebezpieczeństwo, a co najważniejsze nikt cię tu nie zna, więc możesz być sobą bez żadnych ograniczeń. -zakończyła ze szczerym, szerokim uśmiechem, prawie pozbawionym złośliwości.

-Hulio wie, że nie możesz nas zmusić do zostania.- zgodziła się z nią Aiko zerkając z dołu na Tarę i zamyślając się na jej ostatnimi słowami.-Bo więźniowie i niewolnicy to w tej sytuacji kłopot. Więc kusił… także opowiastkami że wojsko wkroczy za dzień lub dwa, że wyprawa przez miasto może być niebezpieczna. Że te dzielnice roją się od potworów i kryminalistów. Ale zmusić…- wzruszyła ramionami.-... nie może. Może natomiast nie pomagać nam w żaden sposób. I zabronić innym pomagania nam.

Na dłuższą chwilę zapadło milczenie: ciężkie i pełne złości. Lantana gapiła się gdzieś ponad głową przyjaciółki i zgrzytając zębami przetrawiała zasłyszane informacje. Wojsko...jasne. Prędzej byłaby w stanie uwierzyć w świętego Mikołaja i jego zaprzęg złożony z reniferów dymających przez bezkresny ocean nieba.
- Wiem.- odezwała się w końcu i parsknęła przez zaciśnięte zęby - Znasz jakieś chwytliwe cytaty z Biblii? Ja za bardzo nie przykładałam uwagi do tej książki, teraz żałuję. Skoro są wierzący można pojechać po ich religijności. Szczęśliwie chrześcijaństwo jest dość przyjazną i altruistyczną religią. Z drugiej strony...jeśli okaże się że kamienica została zniszczona, mamy punkt wyjścia. Drugą opcję zapewniającą przynajmniej chwilowe bezpieczeństwo. Tylko trzeba się przebić przez miasto pełne zwyrodnialców...łatwizna, ale do tego potrzebujemy paru gratów. Bez nich z miejsca kopmy sobie dołek. Co możemy im zaproponować, co mamy na handel? Obietnicę sojuszu? Już widzę jak na to idą - westchnęła ciężko - Dobra Aiko, burza mózgów. Trzeba znaleźć najdogodniejsze rozwiązanie jeśli nie da się zagrać Huliowi na człowieczeństwie. Pomysły?

- Jestem Japonką urodzoną w Japonii. Obchodzę Boże Narodzenie, ale u nas to… bardziej kolejne walentynki. Mogę zacytować Konfucjusza, ale… Biblia… może JC zna lepiej?- westchnęła Aiko. I podrapała się po podbródku.-Nie wiem… jak podejść Marię. Ona nas tu nie chce, ale mam wrażenie, że dlatego że nas.. nie lubi. Albo ma stłumioną chętkę na jedną z nas i dlatego nas nie lubi. Rozmowę z Hulio możemy sobie darować. Jest uparty jak osioł. Lepiej jej uniknąć, to strata czasu. A co do handlu, mamy tylko… trochę ciuchów na wymianę. I nic poza tym.

- Pomóż nam, a pozbędziesz się problemu i więcej nie zobaczysz na oczy? Ma sens… Ehhh...szkoda trochę. Ominie nas trójkąt z Latynoskim ogierem, ale trudno. Odrobimy po apokalipsie - wykrzesała z siebie resztki poczucia humoru - Jeśli Maria okaże się nie do przerobienia, dorwiemy któregoś z pozostałych jełopów. Wiesz gdzie polazła panna kwaśna Meksykanka?

-Mam wrażenie, że mogła by nas wystawić do wiatru z sadystycznym uśmieszkiem na twarzy.- westchnęła Aiko drapiąc się za uchem dodając.-Hmm… a tych latynoskich ogierów, trochę jest...w tej kamienicy. Paru ciekawskich tu zaglądało.

-A któryś wyglądał jak złodziej samochodów albo mechanik? - Tara podrzuciła z wyraźnie rozbawioną miną.

-Nie wiem jak wyglądają złodzieje samochodów, ale jeden miał plamy oleju silnikowego na spodniach. Fernando… jakiś tam.- zamyśliła się Japonka.-Bardzo uprzejmy.

- Wyglądają jak Latynosi - Tara z powążną miną podzieliła się swoimi przemyśleniami - Dobra...wiemy już że Fernando prawdopodobnie umie grzebać przy autach… ma spodnie, a co poza tym? Błagam...niech nie będzie stary, śmierdzący i zgrzybiały. Wiem że sytuacja ciężka, ale trzeba mieć jakieś resztki gustu...ale jak trzeba to i to się ogarnie. Cholera… - zakończyła z jękiem rezygnacji.

-Nie jest stary i śmierdzący… Nie jest też modelem playboya. No i masz… znieczul się nieco.- rzekła Aiko podając butelkę.-Zresztą nie musimy od razu mu wskakiwać do łóżka, prawda?

Lantana z wdzięcznością przyjęła flaszkę i pociągnęła zdrowo. Wypuściła z sykiem powietrze, odkaszlnęła i podjęła temat:
- Lepiej przygotować się na najgorsze. Na piękne oczy i słodkie słówka raczej nie da się złapać. Aiko… wiesz jak to się skończy - tak jak zawsze. Może i mamy koniec świata, ale facet to facet. Do jego serca albo dociera się przez żołądek, albo przez kutasa. Nie zamierzam nikogo rozpruwać, gotować nie potrafię. Zostaje trzecia opcja. Jasne, najpierw porozmawiamy w przyjaznej atmosferze, ale działajmy według planu. W razie jak coś się posypie, będziemy wiedziały co robić. Jenny w to nie mieszajmy, załatwmy sprawę we dwie.

Aiko wstała oplotła ramionami kark siedzącej Tary i przybliżała swoja twarz do twarzy rudej. Przycisnęła usta całując pieszczotliwie i namiętnie.- W razie czego… zawsze będzie nam przyjemniej razem.

Tara przymknęła oczy i objęła ją w pasie. W jednej chwili jej samopoczucie z dołu pełnego szamba wyczołgało się na twardy grunt.
-Jak robić głupoty to tylko w doborowym towarzystwie - uśmiechnęła się i pokręciła głową, chichocząc pod nosem.

-Świetnie całujesz…- zamruczała Aiko zerkając w oczy Tary i oblizując wargi.-Na imprezie w klubie mogłybyśmy… oj… byłoby się czego wstydzić potem.

Tara w odpowiedzi wzruszyła ramionami i odsunęła się trzy kroki do tyłu wciąż z tym samym uśmiechem.
- Nie przesadzaj. Aż taka siara ze mną gdziekolwiek wyjść i kolegom pokazywać?

- Nie… tylko wiesz. To Lilly z waszej dwójki wydawała się być tą rozrywkową.- zaśmiała się Aiko przyglądając się Tarze.-Teraz widzę, że obie jesteście niezłe ziółka.

- Ktoś musi dawać dobry przykład, być poważny, zorganizowany...i tak dalej i tak dalej - Tara wymamrotała, unosząc oczy ku sufitowi - Matka mi kazała nie przesadzać. Zresztą… wiesz jak to u mnie z robotą jest. Za coś trzeba się utrzymać...ale nie o tym powinnyśmy teraz dyskutować. Trzeba znaleźć i pogadać z Fernando.

-Więc… za mną.- rzekła dumnie Aiko i pierwsze swe kroki skierowała do… sypialni.- JC wychodzimy załatwić parę spraw. Nie wychodź z mieszkania, nie otwieraj nikomu poza nami i Marią to nie powinno ci się nic stać.
Po tej deklaracji wzięła Tarę pod rękę i wraz nią wyszła z mieszkania. Na klatce schodowej było cicho, a rozejrzawszy się po niej Japonka stwierdziła.-Piętro wyżej.
Ruszyły tam, by po chwili się znaleźć, przed numerem 20.
-O ile dobrze zapamiętałam to… tu.- po tej deklaracji Aiko zapukała i drzwi się otworzyły po paru minutach. A w nich stał zaskoczony latynoski

młodzieniec. Najwyraźniej nie spodziewał się wizyty nawet jednej kobiety, a tym bardziej dwóch skoro zamarł z otwartymi ustami.

- Cześć… Fernando, tak? - Lantana zaczęła rozmowę z profesjonalnym uśmiechem numer pięć przyklejonym do ust - Aiko mi o tobie opowiadała. Możemy wejść na chwilę, nie przeszkadzamy?

-Si si…- rzekł młodzieniec przepuszczając obie kobiety.-A co takiego opowiadała?
-Że jesteś miły, uprzejmy i przystojny… prawdę.-rzekła Aiko poufale obejmując Tarę i zerkając na Fernando z łobuzerskim uśmiechem.

-I jak na razie wszystko się zgadza - Lantana przytaknęła, obcinając go od stóp do głowy i zatrzymała spojrzenie na oczach.

- Miło to słyszeć…- zapeszył się Fernando, prowadząc obie dziewczyny do saloniku, gdzie na stole leżało coś rozłożone na części, co z grubsza przypominało karabin wojskowy z czasów wojny światowej. Aiko zerknęła w kierunku pomieszczenia oddzielonego koralikami w miejscu drzwi i spytała.- Mieszkasz sam?
-Tak… miałem dziewczynę, ale… rzuciła mnie… rozstaliśmy się.- wyjaśnił pospiesznie Fernando i spytał zmieniając temat.-Jak wam się nasza mała społeczność podoba?

- Dobrze widzieć, że mimo całego tego chaosu wciąż są miejsca i ludzie którzy nie zatracili człowieczeństwa i nadal postępują wobec ogólno-panujących zasad. Dbają o siebie, o swoje rodziny - przy ostatnim słowie wyraźnie zmarkotniała - Mam nadzieję, że i naszym bliskim nic nie jest. Od wczoraj wszystko mogło się zdarzyć. Nie wiemy nawet czy żyją, czy nie potrzebują pomocy…- szczypnęła dyskretnie Aiko, by i ta dorzuciła swoją porcję kobiecego lamentu.

-Mój biedny mały… dziesięcioletni braciszek Ryu.- westchnęła rozdzierająco Japonka.-Taki bezbronny i malutki. “Gdzie jest moja duża siostrzyczka”… pewnie pyta.
-To bardzo smutne. Współczuję wam.- rzekł Fernando i dodał smutnie.-Ale takie czasy… Nagle cały świat oszalał i… mogę wam tylko współczuć.
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena

Ostatnio edytowane przez Zombianna : 05-08-2015 o 17:11.
Zombianna jest offline