Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-08-2015, 23:26   #22
-2-
 
Reputacja: 1 -2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie
We wszechogarniającej ciszy odpowiedzią na melodię była melodia. Zielony strażnik kniei tymi samymi powolnymi krokami zmierzał ku miejscu z którego słychać było nucenie.

Wiedział jednak, że to nie powierniczka Księżycowego Dworu, ktoś inny mógłby jeszcze wiedzieć, że nie wolno było go nigdy opuszczać.

Lecz części interlokutorzy z pewnością nie śpiewali i nie nucili, lecz to iż był to ktoś nie nowy nie znaczyło, że mniej groźny.

Nie zdawało się to mieć wpływu na pieśniarza klingi i melodię fletni pana, na której chyżo wygrywana była usłyszana zanucona melodia.

Nagle, chwilę po tym, jak rozległa się melodia pieśni pana, nucenie zostało przerwane, jakby przecięte okrutnym ostrzem zanim jeszcze Skowronek zdążył zrobić dwa kroki. Do panowania powróciła ta nienaturalna cisza. Nie przerwało to powtarzanej przez Skowronka melodii ni jego zamiaru podejścia by ujrzeć miejsce z którego słyszał pierwszego jej wykonawcę.
Skowronek, nie przerywając melodii, przekroczył granicę drzew i krzewów, aby znaleźć się w miejscu z pełnym widokiem na jeden z odcinków rzeki. Nie licząc dźwięków, jakie wydawała z siebie fletnia pana las wciąż był niemy, jako i rzeka była. Woda płynęła normalnym rytmem, rozbijała się o brzegi, jednak nie wydawał ten ruch żadnego dźwięku ani żadna nuta nie wydobyła się z odmętów rzeki.
Skowronek był może kilkanaście metrów od brzegu, gdy ujrzał kogoś, kto nie był tylko głosem pozbawionym formy, nucącym tajemniczą melodię, którą powtarzał elf. Zobaczył kobietę Tel'Quessir o platynowych włosach, które lśniły poblaskiem księżyca opadającym na ich pukle, zaś oczy były równie błękitne, co woda tej rzeki, w której tafli on się przeglądał. Elfka odziana była w zwiewną, blado-niebieską szatę przewiązaną srebrną szarfą. Na tym ubraniu nie było ni śladu zdobień, zaś jedyną rzeczą, która miała przyozdabiać kobietę był biały kamień ksieżycowy oblany w srebro i zawieszony u szyi na srebrnym łańcuszku, a jedyną rzeczą, która mogła stanowić jej ochronę był zatknięty pod szarfę prosty sztylet.
Wiotka kobieta patrzyła w stronę Skowronka, a w jej spojrzeniu widoczna była niepewność, jednak nie sięgnęła ona po broń. Elf przystanął na brzegu, w nie płoszącym dystansie, by dojrzeć mogła kolczugę pieśniarza klingi, nie przerywając harmonizującej melodii, choć zmrużył oczy przyglądając się nieznajomej. Jego postawa emanowała spokojem, choć w jego oczach dojrzeć można było… coś, czego nie chciało się widzieć, i co nie było spojrzeniem dla przyjaciół.
Lecz melodia dotychczas była przyjazna…
Elfka wsłuchiwała się w melodię jednocześnie obserwując Skowronka. Nie wykonywała agresywnych ruchów, choć była dość spięta. Przeciągające się dźwięki fletni Pana rozdzierały upiorną ciszę, która zawisła nad rzeką, dając ukojenie spragnionym uszom.
- Kim jesteś? - dość ciche, pełne niepokoju słowa wydobyły się z ust nieznajomej.
Usta Skowronka przybrały wyraz uśmiechu który można było zinterpretować tak jako piękny na sposób starszej rasy, co sugerujący nieprzyjazne intencje, dodatkowo ledwie widoczny zza przejrzystego płaszcza owiniętego na ramionach i twarzy jak szal, mimo iż zdawał się być jak falująca bezgłośnie kaskada wody. Prawie nie mrugając i nie odrywając spojrzenia od oczu kobiety, Skowronek opuścił instrument, pozwalając mu zawisnąć na włosie nimfy wokół jego szyi. Jeden gest ręki sprawił iż jego dłoń pozbawiona była snopu jak gdyby księżycowego światła; tę samą ręką gestem otoczył się opończą jak by kaskadą wody, jak gdyby otoczył się kaskadą wody jak otoczyć by mógł się opończą i ruszył nieśpiesznie i nieporuszenie ku kobiecie.
Kobieta cofnęła się w stronę wody kładąc dłoń na zatkniętym za szarfę sztylecie i ponownie odezwała się:
- Nie szukam zwady, pieśniarzu…
Skowronek na chwilę przed kobietą skręcił, nie odrywając od niej spojrzenia, jak gdyby miał zamiar obejść ją, udać się w bok, lecz raczej upewnił się, że musiałaby niegodnie czmyhać na boki, albowiem w przeciwnym razie za plecami miała rzekę a do niej znowuż podchodził. Kiedy podszedł bardzo blisko, przystanął, podnosząc znowu fletnię pana… by zagrać trel, który mógł udawać tylko krótki śpiew skowronka.
Elfka wyglądała na zakłopotaną, ale nie odsunęła dłoni od sztyletu, ale jasne było, że jest gotowa do obrony.
- Także zabłądziłeś na te nieme tereny?
Najdłuższy czas pieśniarz klingi wodził oczyma po kobiecie - po jej sukni, jak gdyby szukając ornamentów czy znaków mogących sugerować jej tożsamość, po szarfie w takim poszukiwaniu, po włosach niecodziennego metalicznego koloru i wreszcie prosto w oczach, by dostrzec cokolwiek, co mogło świadczyć, iż obawia się go, gdyż jest gdzieś gdzie nie powinna być i wiedząc to, obawia się każdego.
Szata była prosta i pozbawiona jakichkolwiek ornamentów, jak i srebrna szarfa, a jedynie zatknięty za nią sztylet miał zdobioną rękojeść, chociaż teraz dłoń kobiety zakrywała większość jej kunsztu. W oczach kobiety nie widział obawy, a raczej niepewność, niepewność, która zapewne wywodziła się z całej tej sytuacji. Skowronek bezceremonialnie obrócił się, ruszając ponownie w las, ku Dworowi Księżyca, jak gdyby oczekując, spodziewając się, że zagubiona wędrowczyni ruszy za kimś, kto wyraźnie wiedział dokąd zmierza. Przez moment zdawało się, że kobieta nie podąży za nieznajomym, jednak była to tylko ulotna chwila zanim skierowała się za elfem rozglądając bacznie. Podróżować mieli dalej, niż się mogło zdawać… niemal kilka mil, nim mieli dotrzeć do Księżycowego Dworu.

~~~~~~~~~~~~~~~

Dwór był równie cichy, jak w momencie, gdy Skowronek go opuszczał, a jedynymi dźwiękami, jakie towarzyszyły przeprawie tej dwójki były ich własne. Kobieta nic nie mówiła, ale zatrzymała się nagle, kiedy jej oczom ukazała się Dwór Księżyca, patrząc na niego w pewnym zachwycie. Zwróciła wzrok ponownie na Skowronka, ale nadal nic nie mówiła, najwyraźniej czekając na jego dalszy ruch. Ten bez zawahania wkroczył po półłuku marmurowych schodów, oczyszczonych w przeciwieństwie do białych ścian z bluszczu i winorośli i odwrócił się ku elfce gdy był już na szczycie schodów, wyciągając ku niej rękę w zapraszającym geście. Kobieta ruszyła do Skowronka, wciąż trochę niepewnie, ale jakby bardziej przekonana niż to miało miejsce przy rzece. Nim dotarła do szczytu, pieśniarz znów ruszył, bez niej, znikając w zapomnianym pałacu Sehanine Księżycowy Łuk.

Nim kobieta, chyba że by biegła, dotarła do schodów, wysoko pod sufitem jednej z kolumn, dobrze ukryty rezydował niemo niewielki skowronek, oglądając ją bacznie ptasimi oczyma.
 
-2- jest offline