Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-08-2015, 11:26   #119
Redone
Patronaty i PR
 
Redone's Avatar
 
Reputacja: 1 Redone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputację
Koboldzi las
20 Tarsakh Roku Orczej Wiosny, noc


Gdy w Smrekach odpoczęli chwilę, Sinara zaczepiła Evana i odciągnęła go poza zasięg pochodni i łuczyw. Wtedy przytuliła go mocno i powiedziała:

- Przepraszam. Przepraszam za to, że nie wiedziałam co ci odpowiedzieć wtedy w stodole. Bo przez te dwa dni podróży stęskniłam się za tobą i chyba rzeczywiście chiałabym z tobą być. Jeśli oczywiście ty tego chcesz.

- Przyznam ci, że trochę tak dziwnie się czułem
- odpowiedział. - Podobasz mi się bardzo, ale chyba powinniśmy trochę przystopować, a przynajmniej w kwestii, jakby to rzec, namiętności. Nie mówię że nie powinniśmy być parą, bo powinniśmy ale trochę nie pomyśleliśmy o konsekwencjach.

Sinara zmarszczyła brwi i zamyśliła się.

- Czyli jak to będzie między nami wyglądać? Mówimy im coś czy niech sami się domyślają po naszym zachowaniu? - dopytywała Sinara.

- Niech się sami domyślają - odpowiedział Evan gładząc dziewczynę po włosach. - A my może znajdziemy jakiś sposób by czerpać przyjemność razem, nie myśląc ciągle że będziemy musieli osiąść gdzieś na stałe, gdyby pojawiły się dzieci. No bo chyba nie chcesz jeszcze zakładać rodziny, co?

- Nie, zdecydowanie nie, zbyt długo byłam przywiązana do jednego miejsca by teraz do tego wracać. Na dzieci mam jeszcze czas. A co do przyjemności, znam kilka ciekawych sztuczek.

Dziewczyna uśmiechnęła się zalotnie i dała Evanowi całusa.

- To teraz chyba możemy wracać do pozostałych? - mówiąc to chwyciła chłopaka za rękę i czekała, czy ten nie chce jeszcze czegoś omówić na osobności.

- No to chodźmy - odpowiedział zadowolony że ładnie wszystko sobie wyjaśnili. To wspomnienie Sinary o sztuczkach bardzo pobudziło jego młodzieńczą fantazję i przez resztę dnia nie mógł się doczekać gdy znów zostaną sami.

Para wróciła do pozostałych po tej krótkiej rozmowie. Rzucali sobie co jakiś czas porozumiewawcze spojrzenia i uśmiechy. Sinara zastanawiała się nad tą całą sytuacją między nimi. Trochę zasmuciło ją stwierdzenie Evana, że wypadałoby się wstrzymać z porywami namiętności, chociaż wiedziała, że ma rację. Po prostu ona zawsze była uczona, że ma brać to co chce. Jeśli w przypadku jej rodziców można mówić o jakiejkolwiek nauce. Zawsze najważniejsze było to co oni chcieli, ale Sianra też czasem na tym korzystała. Szybko nauczyła się, że kradzież kieszonkowa na przechodniach nie zawsze się opłaca, nigdy do końca nie wiadomo co jest w tych kieszeniach. Dlatego też nie raz przesiadywała w karczmie, czekając aż ofiara sama wpadnie w jej ręce. A to jakiś bogaty kupiec szukał towarzystwa przy piwie, innym razem jakiś przejezdny, który miał ładnie wypchaną sakiewkę, czuł się samotny wieczorem. Zawsze szukali tego samego, kobiety i alkoholu. Sinara wprawnie upijała ich, podczas gdy sama na ogół udawała że pije. Niestety często tego typu akcje wymagały od niej by dawała się obłapywać jakimś starszym facetom. Cóż, cel uświęca środki. Gdy mężczyzna był w końcu tak pijany, że nie do końca wiedział co się dzieje, odprowadzała go do pokoju, kładła do łóżka, zabierała pieniądze i znikała.

Tyle się musiała namęczyć, a i tak prawie wszystko zabierali jej rodzice. Nawet próbowała parę razy wziąć więcej dla siebie, ale wtedy tylko słyszała, że ma wracać do miasta bo za mało przyniosła. Od czasu do czasu udało jej się kupić coś dla siebie, tak żeby nic nie zauważyli. Chowała te zakupy u Willa, który doskonale wiedział jacy są jej rodzice. Teraz te wspomnienia wydawały jej się takie odległe. Już nie musi pracować na innych, nie musi flirtować z jakimiś staruchami ani ryzykować złapania na kradzieży. Jej życie będzie już tylko lepsze.

Ponownie spojrzała na Evana, na jego piękne ciało i przystojną twarz. Nie planowała tego co się zdarzyło. Potrzebowała odskoczni od tych makabrycznych wydarzeń, których byli uczestnikami. Chciała na chwilę zapomnieć i utonąć w jego silnych ramionach. Nie myślała co będzie potem. Gdy stwierdził, że teraz są parą, odebrało jej na chwilę mowę. On najwyraźniej zupełnie inaczej do tego podchodził. Evan jest z innego świata niż ten, w którym wychowała się ona. Dlatego Sinara ucieszyła się po dzisiejszej rozmowie, że między nimi coś rzeczywiście będzie. Jej życie zmienia się nie do poznania z każdym dniem. U jego boku będzie walczyć w nadchodzących dniach, będzie mu podporą gdy nastaną ciężkie chwile i będzie dzielić jego radość po kolejnym zwycięstwie.


***
Lisowo
20-22 Tarsakh


Drużyna wkrótce dotarła do Lisowa gdzie została przywitana całkiem życzliwie, biorąc pod uwagę to, że przecież byli obcymi ludźmi. Bez problemu zmieścili się w małej kapliczce, gdzie każdy znalazł swój własny kawałek podłogi. Sinara oczywiście upewniła się, że jej posłanie będzie zaraz obok posłania Evana, by przynajmniej miała możliwość przytulić się do niego w nocy.

Lisowo wydawało się piękne, choć im dłużej tam byli, tym bardziej mieli wrażenie, że coś jest nie tak. Sinara postanowiła zjednać sobie ludzi i dla każdego była uprzejma. Kowala pytała o samopoczucie po odniesionych ranach sołtysową Helenę, czy nie potrzeba pomocy przy jakiś konkretnych pracach. Zawsze jednak uzyskiwała odpowiedź, że nie trzeba pomóc. Mimo to Sinara uparła się, i szukała dobrej sposobności.

Gdy nazajutrz zobaczyła, jak w przydomowym ogródku, dwie dziewczynki ciężko pracowały przy warzywniaku, postanowiła pomóc. Zauważyła że jedna dziewczynka ma zabandażowane kolano i najwyraźniej wolałaby teraz siedzieć i odpoczywać.

- Cześć, jak Ci na imię? - zapytała Sinara.

Dziewczynka zrobiła wielkie oczy i wyglądała na przestraszoną, że ktoś z najemników do niej coś mówi. Była jednak dobrze wychowana i odpowiedziała.

- Jestem Lilka.

Sinara podkasała rękawy i wzięła się do pielenia grządki obok, na co dziewczynka przestraszyła się jeszcze bardziej.

- Ale… pani, nie trzeba, damy sobie radę, naprawdę!

- Wiem, że dacie radę, świetnie wam idzie. Ale tak się składa, że nie mam nic lepszego do roboty, mogę więc trochę pomóc, prawda? Nie martw się, nie chcę nic w zamian - mrugnęła do dziewczynki.

Gdy po pewnym czasie właścicielka gospodarstwa zauważyła Sinarę w ogrodzie zaraz podbiegła i tak jak jej córka, zapewniała, że nie trzeba im pomagać. Ale w końcu dała się przekonać i podziękowała Sinarze za pomoc częstując ja kubkiem świeżego mleka. Przy okazji porozmawiały chwilę, a kobieta okazała się być bardzo serdeczną osobą. Pierwsze koty za płoty. Grzecznościowa rozmowa o pogodzie i trudach wychowania gromady dzieci niewiele wniosła. Sinara z uznaniem zauważyła, że dzieciarnia, mimo przednówka, jest zadbana i odkarmiona - nie to co ona sama w ich wieku…
 
__________________
Courage doesn't always roar. Sometimes courage is the quiet voice at the end of the day saying, "I will try again tomorrow.” - Mary Anne Radmacher
Redone jest offline