Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-08-2015, 18:42   #4
Nami
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Karczma pod Srebrnym Talarem
Kilka dni wcześniej…


- A pamiętasz tego czarodzieja?! - Zapytała Baylofa rudowłosa wojowniczka ledwo powstrzymując się od parsknięcia śmiechem, a przy okazji starając się przekrzyczeć otaczający ich gwar rozmów. Tego wieczoru karczma pod Srebrnym Talarem aż pękała w szwach. Wieści o zwycięskiej wyprawie poszukiwaczy przygód rozeszły się echem po okolicy, więc wokół ich stolika dość szybko zebrały się prawdziwe tłumy głodnych heroicznych opowieści słuchaczy. Ich obecność była na tyle irytująca, że spragniona towarzystwa łotra i zarumieniona na twarzy od alkoholowego upojenia, Solo Quelle musiała się wymknąć niepostrzeżenie wraz ze swym towarzyszem broni, pozwalając reszcie awanturników pławić się w blasku własnej chwały. Oboje siedzieli teraz w zaciemnionym kącie sali głównej, przy okrągłym stoliczku, oświetlani jedynie przez kilka ledwo tlących się świec. Zapatrzeni w siebie nawzajem, niemalże nie zwracając uwagi na to co się działo wokół nich, a działo się wiele…
Gdzie okiem sięgnąć kufle spienionego piwa stykały się ze sobą, a ponętne kelnerki hojnie przez naturę obdarzone, z tacami wypełnionymi po brzegi trunkami i jadłem, lawirowały wokół krzeseł, zydli i stolików, zręcznie unikając wyciągniętych w ich kierunku łap podchmielonych mężczyzn. Obskurny, łysy karczmarz z brzuchem rozmiaru beczki piwa, odziany w zabrudzony brązowy fartuch, opierał się znudzony o szynkwas przecierając starą szmatą i tak już z dawna czysty lad, i tylko od czasu do czasu łypał chciwym spojrzeniem na pobrzękujące mieszki rozbawionej klienteli. Po drugiej stronie pomieszczenia, przy ognisku jakiś bard wygrywał na lutni wesołą melodię, od czasu do czasu śpiewając, lecz mało kto go słuchał - wszyscy skupili swą uwagę na poszukiwaczach przygód i ich opowieściach.

Baylof w sumie nie zdawał sobie sprawy z upływającego czasu. Z początku, gdy przekroczyli próg karczmy, czuł ciągłe spięcie, jakby wciąż był w lochach i wszędzie czaiło się niebezpieczeństwo. Jeszcze ta przeklęta Ramona! Jak on jej nienawidził. Całe szczęście, że po tym zadaniu odczepiła się od nich raz na dobre i już nie musieli siedzieć w ich towarzystwie. Garag zaginął gdzieś w tłumie pijaków, zaś Marco miał własne towarzystwo do picia, przez co zobojętniały Baylof i rozochocona, wciąż narwana Solo pozostali sami, gdzieś w spokojniejszym kącie, by móc chociaż nawzajem siebie słyszeć. Cóż, łotr wciąż był oschły, nieco zdystansowany, a jego ton głosu był mocno dudniący, zuchwały i silnie nacechowany męskim, przyjemnym tembrem.
Niechętny złodziejaszek jeszcze przez pewien czas siedział przy stoliku zasłaniając swoją twarz, której nie lubił pokazywać. Nie wiadomo, czy uważał ją za szpetną czy po prostu, jako złodziej, cenił sobie nierozpoznawalność i po prostu wolał non stop siedzieć pod ukryciem swojej maski.
Nie ukrywajmy jednak - co to za chlanie, gdy ciągle trzeba jakoś ją odsłaniać, przynajmniej w okolicach ust? Żadne. Męczące i nie dające kompletnie komfortu psychicznego, spokoju, odpoczynku i wyciszenia, którego to Baylof w tym właśnie momencie potrzebował najbardziej. Jakby ze złością, gwałtownie wręcz i niespodziewanie, ściągnął maskę z twarzy oraz kaptur z głowy, odsłaniając tym samym całą swoją twarz. Kolejnym ruchem było zdjęcie płaszcza, który do tej pory zasłaniał jego umięśnione ramiona, barki oraz całe ręce.


Mężczyzna milczał. Nie odpowiedział jej słowem, jedynie uśmiechnął się złośliwie półgębkiem, jakby jego mina miała mówić wszystko. A wyrażała kpinę w stosunku do czarodzieja, o którym to wspomniała rudowłosa. Mimo to, nie chciał jej przerywać. Tak pięknie mówiła, była taka rozgadana, a z każdym jej słowem, w ruch wprowadzała też ciało, przez co była taka żywa. Miło mu się jej słuchało i na nią się patrzyło. Lubił ten ogień, który był do niej wręcz przypisany, nie tylko werbalnie ale i niewerbalnie. On zaś był cichym obserwatorem, lustrował ją swoimi zielonymi oczami, najdłużej jednak zatrzymując się na jej twarzy i oczach, w których aż iskrzyło od werwy. On zaś ciągle pił, delektując się nadmiarem alkoholu. Nawet nie miał ochoty na jedzenie.




- Pamiętasz ile chciał nam dać za te śmieszne serce…? - Dziewczyna zamyśliła się, przygryzając wskazujący palec zębami i odbiegając wzrokiem ku sklepieniu i tańczącym na żyrandolach ognikom. - Ech, to chyba było serce smoka, ale na całe szczęście nie kazał nam ubić skrzydlatego gada, bo za te pieniądze, które nam oferował to mogłabym co najwyżej dać mu w zęby. W sumie to nawet zrobiłabym to za darmo, biorąc pod uwagę, że wysłał nas na “misję” do pomieszczenia obok, bo mu się jego zacnej dupy podnieść nie chciało! - Solo przybrała na twarzy udawaną gniewną minę, krzyżując tym samym ramiona na piersi, przez co zupełnie przypadkowo zerwała guzik, który odbijając się od blatu stołu spadł na ziemię, by następnie zniknąć im z oczu w ciemnościach.
- Często tak mi się dzieje - wytłumaczyła z wyraźnie słyszalną nutką irytacji w głosie, przewracając przy tym oczami, choć tak naprawdę była wdzięczna za ten mały “wypadek”, albowiem guzik odsłonił nieco więcej z jej wdzięków, które jak na jej rozmiar były całkiem niemałe.
- Chyba jednak powinnam w pierwszej kolejności kupić sobie jakąś nową koszulę… - dodała, po czym ziewnęła przeciągle i zacmokała kilka razy, cały czas wpatrując się swymi zielonymi oczami w wysłuchującego jej w ciszy łotra.
- Powiesz coś w końcu czy będziesz tak patrzył na mnie cały wieczór? - Spytała z figlarnym uśmiechem na twarzy.

Mężczyzna wciąż ją obserwował. Wydawała mu się być nadmiernie wstawiona, ale mógł się mylić. Było też duże prawdopodobieństwo, że ona taka jest ciągle. Ruchliwa, nadmiernie. Nadmiernie wstawiona, nadmiernie ruchliwa. Wszystkiego miała ponad normę, nawet strzelające guziki były w stanie to udowodnić, kiedy jeden z nich ze świstem przeleciał obok niego, łotr jedynie odprowadził go wzrokiem w trakcie jego lotu, po czym parsknął krótkim śmiechem. Nic jednak nie powiedział, póki rudowłose stworzenie nie przestało gadać. Jej naburmuszona mina sprawiła, że szerzej się uśmiechnął, ale zasłonił to kuflem piwa, które przystawił do ust, by móc je dokończyć i zamówić następne. Dla siebie i swojej towarzyszki.
- Kupię Ci. - Rzucił beznamiętnie i przejechał językiem po swojej górnej wardze, ogarniając wzrokiem otoczenie. Wciąż obserwował, nie tylko ją, ale też to, co działo się wokół. Nie miał co prawda w zamiarze nikogo okradać, ale po jego zachowaniu można było przypuszczać, że jest zupełnie inaczej i po prostu wyszukuje wokół ofiary.
- Co do czarodzieja, był żałosny. Jak każdy zresztą. Za taką kasę to mógł co najwyżej wynająć sobie dziwkę - odpowiedział jej w końcu, choć jego ton głosu wciąż zdawał się być obojętny, zupełnie jakby kobieta będąca obok go nie obchodziła, a jej słowa były dla niego czymś co po prostu jest, ale gdyby ich nie było to też by był szczęśliwy. Błędna interpretacja zachowania, którą sprostował w chwili, gdy jego zielone tęczówki spojrzały na nią, na jej twarz, a potem spojrzeniem bezwstydnie zjechał niżej i z pomrukiem wykrzywił usta w dziwnym grymasie, choć nie był on wcale niezadowolony.
- Kupujesz za tanie bluzki, ten kto przyszywał guzik, chyba stracił ręce i miał kaprawe oko, bo najwyraźniej szył to stopami - westchnął przenosząc z powrotem spojrzenie na zaczerwienioną od gorąca twarz Solo. Znowu zaśmiał się pod nosem.
- Ale jesteś spruta - głośniejszy śmiech uniósł się wokół niej. Nie był on jednak kpiący, a raczej dosyć pociągający w swej bezczelności. W tym samym momencie na stolik z hukiem zawitały kolejne, pełne kufle.
- Pij, zasłużyłaś. Patrzenie na Ciebie podczas walki było największą przyjemnością tuż po dostaniu kasy - rzucił z lekkim uśmieszkiem, unosząc kufel w geście toastu, jakby chciał powiedzieć “za cycki”, po czym przywarł wargami do brzegu naczynia.

Słysząc słowa Baylofa rudowłosa wojowniczka zmrużyła oczy, wciąż spoglądając na jego beznamiętny wyraz twarzy i głęboko zastanawiając się przez moment, czy nie stała się przypadkiem obiektem jego kpin. “Bezczelny”, pomyślała nieco zbita z tropu, gdy najpierw łotr skomentował jej bluzkę, a chwilę później - jej stan upojenia. Mimo wszystko nie dała po sobie poznać, że poczuła się lekko urażona tym dosadnym komentarzem. Choć od samego początku wyprawy zielonooki mężczyzna skutecznie wyprowadzał ją z równowagi, najczęściej swoimi kpiącymi słowami i bardzo obojętnym zachowaniem, do którego jeszcze nie zdążyła przywyknąć, to było w tym wszystkim coś bardzo pociągającego. Charakter Baylofa odpowiadał idealnie wykonywanej przez niego profesji; był lekkoduchem i facetem, który nie bał się sięgać po to, na czym mu naprawdę zależało. Widać to było w jego oczach, po tym jak na nią spoglądał z niekrytą chciwością, a jego nieznoszący sprzeciwu, wręcz rozkazujący ton, był dla niej równie denerwujący co podniecający.

- Spokojnie, to że brzydzi mnie grzebanie w porąbanych na kawałki zwłokach wcale nie oznacza, że jestem bez grosza, ale skoro tak bardzo chcesz mi kupić nową bluzkę to nie będę ciebie powstrzymywać - odparła z lekkim uśmiechem na twarzy, którego przesłanie trudno było rozgryźć. Chwyciła po kolejny kufel, który był tak spory, że po przechyleniu niemalże całkowicie przesłaniał jej twarz, a gdy już upiła łyk piwa, na jej licu pozostał biały, spieniony wąs, na widok którego oboje zareagowali śmiechem.
- Słyszałam, że takie typki spod ciemnej gwiazdy jak ty lubią wykorzystywać pijane kobiety… - dodała uwodzicielskim głosem, pochylając się lekko do przodu, tak że rozpięta koszula nieco bardziej odsłoniła jej pierś, która szybko unosiła się i opadała, gdy dziewczyna z rozmarzeniem spoglądała na atrakcyjne rysy twarzy łotra. Była nietrzeźwa, nawet bardzo, co widać było po jej chwiejnych ruchach, nieustannym przechylaniu głowy na boki i coraz częstszym mrużeniu oczów. Przestała już kontrolować swoje ciało, a w głowie zapanował totalny chaos, którego nie potrafiła już posortować. Nie wiedziała czy dobrze czyni podrywając Baylofa, nawet się nad tym długo nie zastanawiała. Wszystko działo się dla niej tak szybko, że nie była już w stanie powstrzymać się przed kolejnymi sugestywnymi słowami. Miała ochotę na seks, a on był cholernie przystojny. Co z tego, że znacznie większy od niej? Pewnie nie tylko wzrost miał imponujący…

Mężczyzna parsknął z uśmiechem pod nosem. Grzebanie w rozczłonkowanych ciałach, tak? Trafnie to ujęła, choć on akurat nie był hieną cmentarną, a po prostu oprychem. Przesunął dłonią po swojej paskudnej bliźnie w namyśle, jednak nie odpowiedział jej. Skoro już raz powiedział, że kupi, to tak zrobi i nie czuł potrzeby by powtarzać to, co już powiedział.
Nie musiała już dłużej go kusić ani eksponować swoich kształtów, gdyż dla niego najlepszym seksem był seks darmowy, za który nie będzie musiał płacić, a Solo oferowała to każdym swoim gestem. Trochę szkoda mu było, że nie była człowiekiem, tylko niziołkiem, co mogłoby być nieco mniej typowe od tego, co robił zazwyczaj, ale myślał, że po tylu piwach dałby radę i nie miałby nadmiernych wyrzutów sumienia.
- Nie wykorzystuję pijanych kobiet. - odparł stanowczo i oschle, co mogło z początku ją ostudzić i sprawić, że chciałaby się wycofać, jednak szybkie spojrzenie jego bystrych oczu oraz ten szelmowski uśmieszek przyprawiały o dodatkową dawkę emocji.
- To one wykorzystują moją słabość. Do siebie samych. - dokończył i po chwili wstał od stolika. Tu po tym jak dokończył kufel alkoholu, zgarnął swoją maskę oraz płaszcz i wyciągnął otwartą, silną dłoń w kierunku kobiety
- Chodź, odprowadzę Cię do pokoju. Nie chciałbym by ktoś po drodze Cię zaczepiał. - zaproponował pewny siebie nie odrywając od niej spojrzenia, a gdy podała mu dłoń, po prostu pociągnął ją delikatnie ku sobie.
Kiedy doszli pod drzwi wynajmowanego pokoju, Baylof otworzył je swoim kluczem przepuszczając najpierw Solo, a gdy ta była już w środku, dał tylko krok w przód, by nachylić się nad nią i musnąć wargami kącik jej ust, a następnie się odsunąć.
- Mam nadzieję, że będzie Ci wygodnie w moim łóżku - rzucił, a kąt jego ust leciutko drgnął, jakby w prowokacyjnym geście. Już miał się wycofać z pokoju, by dać rudowłosej kobiecie odrobinę spokoju.

- Zaczekaj! - Niemalże krzyknęła rudowłosa wojowniczka, chwytając za dłoń Baylofa zanim ten zdążył zrobić krok w tył. Zmieszała się niemal natychmiast, nie bardzo wiedząc co dalej powiedzieć, kiedy tysiące myśli szaleńczo kotłowało się w jej głowie. Zaczęła się szybko, wręcz rozpaczliwie rozglądać po pomieszczeniu w poszukiwaniu wystarczającego powodu, by zmusić go do pozostania z nią choćby na chwilę dłużej. Jednak dość szybko zrozumiała, że zrobił to intencjonalnie - wcale nie miał zamiaru wychodzić. Była to stara jak świat samcza sztuczka, zwykły podstęp, który zapędził niedoświadczoną w relacjach damsko-męskich Solo w kozi róg. Wojowniczka zmrużyła gniewnie oczy spoglądając na naznaczoną blizną twarz łotra, na której malował się zniewalający uśmieszek. Nienawidziła go, oj jak bardzo… tym bardziej, że nie potrafiła się mu oprzeć.
- Chyba jestem zbyt pijana, by się rozebrać… Pomógłbyś mi rozpiąć tę niewdzięczną koszulę? - Spytała i zrobiła krok w tył, a potem następny, po czym chwyciła go mocno za jego czarną koszulę, ciągnąc ku sobie i nie spuszczając przy tym uwodzicielskiego spojrzenia z jego oczu. Po zrobieniu kilku kolejnych kroków znaleźli się na skraju łóżka, gdzie rudowłosa dziewczyna potknęła się o materac i wylądowała na grzbiecie - trudno było powiedzieć czy zrobiła to intencjonalnie, ale było to na swój sposób podniecające.
- Nie potrafię - stwierdziła z udawaną rozpaczą w głosie po kolejnej nieudanej próbie rozpięcia koszuli. - Facet jesteś, więc może byś się w końcu na coś się przydał i pomógł mi z tym? - Zapytała figlarnie.

Baylof doskonale zamaskował swoje rozbawienie. Bawiło go to, że niemal każda kobieta dawała się tak łatwo podpuścić i na drugi dzień nie musiał mieć ani wyrzutów sumienia, ani jakichkolwiek zobowiązań, ponieważ to nie on zainicjował takie przyjemności, ani też nie wykorzystał żadnej dziewczyny. W końcu nic nie obiecywał, chciał nawet wyjść, czyż nie?
Jej gniewnie zmarszczone brwi uświadomiły go w tym, że ona doskonale to znała, jednak za późno zorientowała się do czego prowadzi ta gra. Mimo to nie przeszkadzało jej ten fakt w tym, by pociągnąć to dalej, więc mężczyzna jedynie zdążył kopnąć w drzwi, które zatrzasnęły się z głośnym hukiem, kiedy to niska kobieta gdzieś go ciągnęła, a siły do tego nie musiała już używać żadnej, gdyż łotr nie miał żadnych oporów w dalszej zabawie.
- Pomogę Ci w czym zechcesz. - odparł, a gdy kobieta padła na łóżko, nachylił się nad nią i musnął wargami skóry jej szyi, potem obojczyk. Jego dłonie przesunęły się od jej bioder, aż po piersi, w których to okolicy złapał za materiał koszuli i mocno ją pociągnął, aż wszystkie, słabo przyszyte guziki rozsypały się z lekkim gruchotem o podłogę pokoju. Przesunął jej lekkie ciało wyżej na łóżku i sam wszedł na nie kolanami, patrząc na Solo z góry.
- Z czym jeszcze masz problem…. Solo? - spytał nie odrywając od niej wzroku ani nie oddalając za bardzo twarzy od niej, by być ustami blisko jej ucha, którego płatek delikatnie nadgryzł, nie szkodząc tym kobiecie, a bynajmniej.

Solo jęknęła z rozkoszy, gdy Baylof muskał ustami jej szyję. Sprężyła się i wygięła jeszcze bardziej, gdy przesuwał po jej ciele swe zręczne dłonie, by w końcu rozerwać koszulę, której i tak nie lubiła. Przygryzła słodko wargi, spoglądając wyczekująco swymi wielkimi zielonymi oczami na łotra, który zadały jej kolejne pytanie. Uśmiechnęła się szerzej, lecz z początku nic nie odpowiedziała, zamiast tego chwyciła go za koszulę i pociągnęła ku sobie wpijając w niego swe usta. Leżeli złączeni w ten sposób przez kilka dłuższych chwil, aż w końcu dziewczyna odepchnęła go od siebie i złapała głęboko powietrze…
- Dobrze wiesz czego pragnę - powiedziała w końcu Solo, po czym chwyciła go za dłoń i przesunęła ją nieco bardziej w dół, ku swym biodrom.

Łotr to miał jednak farta. Nie dość, że trafił mu się seks, to jeszcze za darmo! Nie było nic lepszego dla złodziejaszków, niż darmowe przyjemności, chyba dziś był jego “happy hour”, który pewnie się skończy za jakąś godzinę. Szybko ściągnął koszulę i odrzucił ją gdzieś na bok, ukazując swoje ciało, skąpane w lekkim blasku świec. Nie opierał się ani jednemu jej ruchowi, zupełnie jakby robił to, co chciała, choć czuć było w jego gestach zaangażowanie, kiedy językiem i wargami masował jej wilgotne usta, pod uniesione z przyjemności ciało wsunął dłoń, by móc z łatwością przyciągać ją do siebie, a drugą wolną ręką gładził jej jeszcze ubrane biodro, które długo zakryte nie pozostało. Kobieta to takie leniwe stworzenie, trzeba je rozbierać, a potem jeszcze nosić do kąpieli, bo zmęczona leżeniem. Zaśmiał się bezgłośnie na same te myśli, gdyż żadna z owych perspektyw mu nie wadziła. Faktem było, że prócz ciśnienia, które chciał z siebie wypuścić, nic więcej do Solo nie czuł, ale i się nie spodziewał, by w jej przypadku było inaczej. Nie zostawiał jej napalonej w oczekiwaniu, aż upora się ze zdjęciem jej odzienia, ponieważ robiąc to w międzyczasie gniótł delikatnie jej miękkie piersi, nie unikając przy tym uciskania naprężonych już sutków, które zwilżył własnym językiem, a nawet lekko ukąsił zębami. Sam był gotowy już od dłuższego czasu, by zagłębić się w jej drobnym ciele, choć z początku miał wątpliwości, czy aby nie sprawi jej swoimi człowieczymi wymiarami więcej dyskomfortu niż przyjemności. Pozostała jeszcze kwestia by samemu pozbawić się ubioru do końca, dlatego w tym czasie postanowił rozpalić ją jeszcze bardziej pracą swojego wilgotnego języka, który niemalże doprowadził ją na skraj namiętnego szaleństwa. Chwilę później oboje leżeli kompletnie nadzy, spoglądając sobie w oczy z płomiennym pożądaniem, gotowi na ciąg dalszy zabawy…




* * *

Baylof nie oczekiwał zbyt wiele po dalszej wędrówce. W sumie poprzednie miejsce mu odpowiadało i najchętniej nie ruszałby się z gospody, w której spędził miłe chwile w wygodnym, miękkim łóżku, które było jedyną rzeczą za którą musiał zapłacić. Ach, nie licząc bluzki, która po rozerwaniu nie nadawała się do niczego prócz wycierania podłogi. Swoją drogą, nawet wziął ją ze sobą, choć celu w tym nikt nie mógłby zgadnąć.

Kiedy drzwi otworzyły się ze skrzypem, łotr miał wrażenie, że cały budynek zaraz rozsypie sie w drobny mak.

- Nie widzę sensu się rozglądać po czymś, co i tak niczym nam sie nie przysłuży, szkoda cennego czasu. - burknął jak zwykle arogancko, opierając się plecami o spróchniałą framugę i zakładając ręce krzyżem na piersiach w geście braku akceptacji dalszych działań związanych z tym miejscem.

Dopiero kiedy czarodziejka podjęła odmienną decyzję, przerzucił beznamiętnie zielonymi oczami i odepchnął się od swojego dotychczasowego oparcia. Zerknął na Solo by odczytać jej zdanie na temat owego miejsca, po czym bez zbędnych komunikatów po prostu postanowił zejść na dół. Jak wszystko pierdolnie to będzie miał gratisową mogiłę, po prostu wybornie! Z początku się rozejrzał za ewentualnymi pułapkami, wewnątrz, na zewnątrz czy też w okolicy schodów, jednak jeśli nic nie dostrzegł, to po prostu wyjął swoją broń i zszedł po schodach do piwnicy.
 
__________________
Discord podany w profilu

Ostatnio edytowane przez Nami : 08-08-2015 o 09:59.
Nami jest offline