Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-08-2015, 11:02   #76
Kenshi
Konto usunięte
 
Kenshi's Avatar
 
Reputacja: 1 Kenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputację
- Rubiny, klejnoty! - Klucznik powtórzył niemal mechanicznie za Gustavem, a szlachcic widział, jak świecą mu się oczy. Zaczął grzebać przy kluczach, zupełnie ignorując słowa Meinholfa - najwyraźniej wizja posiadania czegoś, czego w życiu na oczy nie widział, zupełnie przesłoniła mu niezbyt sprawny umysł.
W końcu, po dłuższej chwili dobył odpowiedniego klucza, zanurzył go w zamku, ten szczęknął i brudny klucznik znalazł się w środku, od razu doskakując do von Schliesserdorfa. Zaczął go nachalnie przeszukiwać, przez co zupełnie stracił czujność. To wystarczyło siedzącemu naprzeciw szlachcica Wróblowi, który powoli, bez robienia zbędnego hałasu zakradł się od tyłu do skupionego nad Gustavem sługusa skavenów i pociągnął go za ubabraną tunikę. Tamten zatoczył piruet a jego paskudna gęba spotkała się z wielką, rozpędzoną pięścią Marienburczyka.

Nos klucznika nieprzyjemnie chrupnął, zalewając wszystko dookoła krwią. Duży nie zamierzał jednak na tym poprzestać. Kolejne dwa ciosy spadły pod oko przeciwnika i w okolice wątroby, tak, że tamten aż stracił dech. Wróbel poprawił z dyńki, a klucznik spłynął mu w rękach, pozbawiony przytomności i zalany krwią. Jego twarz wyglądała teraz, jakby ktoś spuścił mu na nią spory bal drewna. Tak co najmniej z kilka razy. Gdy przeciwnik leżał, wątły, niczym szmaciana lalka, Meinholf doskoczył do niego, wyszarpując klucze zza pasa. Moment później towarzysze byli już po drugiej stronie celi, zamykając w niej strażnika, który miał ich pilnować. Po lekcji, jaką dał mu Wróbel, nie wyglądało na to, że się szybko obudzi.

Nagły zastrzyk adrenaliny sprawił, że poczuli się dużo lepiej, niż wcześniej. Oczywiście ramię Magnara wciąż drętwiało i pulsowało nieprzyjemnym bólem, ale przecież najważniejsze, że byli wolni. Krótki rekonesans po korytarzu pozwolił sprawdzić pozostałe cele. Wszystkie były puste, prócz jednej, na samym końcu, w której złożono ich broń oraz ekwipunek. Liess przez dłuższą chwilę walczył z kluczami (było ich z dziesięć!), aż w końcu znalazł odpowiedni. Drzwi stanęły otworem, a towarzysze szybko się uzbroili i wyekwipowali. Swoją drogą, doszli do wniosku, że skaveni nie mogą być zbyt bystrzy, skoro na straży postawili idiotę, a broń złożyli kawałek dalej. No chyba, że wierzyli w swojego klucznika. Właśnie się przeliczyli. Naprzeciw celi odkryli niewielki pokój, który robił chyba za stróżówkę, gdyż była tu niewielka, licha prycza i kilkanaście pustych butelek po jakimś tanim sikaczu. Klucznik najwyraźniej uwielbiał zabijać swoje szare komórki, których i tak za wiele już nie posiadał.

Do wyjścia z cel prowadziło tylko jedno, wykute w ścianie przejście, zatem skierowali się w jedyną, słuszną stronę. Nim jednak wyszli, ich uszu doszły jakieś podejrzane dźwięki - jakby rozmowy, odbijane echem po ścianach. Nasłuchiwali, a odgłosy rozmowy zbliżały się dość szybko w ich stronę. Pokraczne, sztywne akcenty zdradziły, że w ich stronę muszą zbliżać się szczuroludzie. Wychwycili co najmniej trzy głosy, ale ilu ich było w rzeczywistości - nie byli w stanie określić. Należało jednak podjąć szybką decyzję, co dalej, gdyż skaveni będą tutaj lada chwila.
 
__________________
[i]Don't take life too seriously, nobody gets out alive anyway.[/i]

Ostatnio edytowane przez Kenshi : 08-08-2015 o 11:06.
Kenshi jest offline