Erick po wygłoszeniu kolejego przydługiego monologu zacisnął zęby ze złością obserwując Grega.
Wziął młotek od Markusa. Przypominał antyczne Tomahawk'i zawieszone na ścianie chaty dziadka. - Powrót do korzeni - pomyślał.
- Dobre i to - rzucił krótko z wyraźnie poprawionym humorem.
Przez chwilę ważył w ręku przedmiot.
- Mam pomysł - powiedział podchodząc do drzew bambusowych. - Zaraz ruszamy - odkrzyknął - to nie potrwa długo - zawołał z myślą o zniecierpliwionej Vienne.
Po chwili w ziemi stały wbite dwie prowizoryczne 6 stopowe włócznie o średnicy dwóch cali. Końce ułamane tworzyły ostre szpikulce.
- Ja wezmę jedną - powiedział oddając młotek Markusowi - nie są ciężkie, taki kij wędrowny - powiedział do Vienne zachęcająco - chyba, że bezpieczniej będziesz sie czuła z młotkiem - dodał patrząc na rozgorączkowanego Grega.
- Nerwy puszczają - pomyślał - Zaraz, zaraz jakie... - dodał w myślach zdumiony.
- Czekaj człowieku! - krzyknął za odchodzącym mężczyzną - Jakie sny?! - wrzasnął mocnym głosem - Coś wam się śniło?! - zwrócił się bezpośrednio do Marcusa i Vienne - Miałem najbardziej rzeczywisty i okropny sen w życiu tej nocy! - dodał wyjaśniająco Erick podnosząc swoje rzeczy i plecak, który niósł dla Vienne - Chodzcie, bo jeszcze się zgubi - powiedział ruszając za nerwowym jegomościem, upewniając się na zegarku, czy tamten poszedł w dobrym kierunku.
- Przeklęta wyspa - przeleciało mu przez myśl - P-R-Z-E-K-L-Ę-T-A ! ! ! |