Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-08-2015, 16:43   #27
Anonim
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
W kuchni nastąpiła eksplozja. Erik i ten drugi jeszcze szarpali się, gdy objął ich Święty Ogień i oczyścił ze wszystkich grzechów. Erikowi aż zakręciłą się łezka w oku, że uratował chociaż jedną osobę przed Żniwiarzem - taki był jego cel od samego początku, gdy zorientował się, że wszyscy zginą. Budynek implodował w czasoprzestrzennym krzyku. Na pustym placu został jedynie Erik. Wciąż odczuwał postrzał jaki otrzymał, choć o dziwo na jego ubraniu nie było żadnego śladu. W sumie to miał inny strój niż wcześniej, a jego świecznik przypominał raczej nóż niż cokolwiek innego. Miał również jakieś ubranie i lekarstwa. Coś się zmieniło.

W wiosce nie widział już dziewczyn, które z nim przebywały. Już nawet nie chodziło o to czy to były w ogóle dziewczyny, czy jedynie stwory z innej rzeczywistości noszące maski. Po prostu nie było nikogo. Pozostał sam w mrocznej i zimnej kosmicznej pustce, w której żeglowało to co niegdyś było Old Harvest. Gdzieś tam, w sterówce była kurtyna, a za nią facet, który sterował tym wszystkim. Żniwiarze, pola kukurydzy, wiosna, duch Angeli - wszystko było elementem większej układanki, a aktualnie był w rundzie drugiej. Wybuch nie zniszczył go, ale przeniósł do kolejnego Old Harvest przypominającego trochę statek kosmiczny. Widać było kątem oka metalowe, zimne ściany. Izolacja stała się najlepszym przyjacielem Erika, bo teraz nie musiał się obawiać, że ktoś mu włoży nóż w plecy. Nie ma nikogo, nie ma problemu.

Równocześnie to wszystko wyglądało trochę dziwnie. Erik nie tracił czujności, a jednak gdziekolwiek poszedł tam nie było nikogo. Parterowe budynki stały się jedynie pejzażem, niczym więcej jak malunkami na prześcieradłach mających udawać prawdziwą wioskę. Jakby znajdował się w jakimś studiu filmowym, a ktoś zapomniał zatrudnić innych aktorów, a nawet statystów. Nie chciał dotykać tych prześcieradeł, ale nie dlatego, że zepsułby scenerię, a dlatego, że było to po prostu niebezpiecznie. Emanowało z nich niezwykłe zimno - kosmiczny mróz o nieopisanie niskiej temperaturze.

Przechadzając się więc wśród budynków i sprawdzał jak wygląda sufit i podłoga. Podłoga w większości przysypana była ziemią, ale jak trochę poruszał stopą odgarniając piasek to już kilka centymetrów niżej widać było metalową podłogę. Mroczne niebo również było ściemą. Kolejnym kłamstwem drapieżnego kosmosu.

Erik to wszystko wiedział i po prostu odgrywał swoją rolę. Czasem zaglądał do okien nie-budynków i widział tam jedynie zwykłe rzeczy, które spodziewał się tam widzieć. Może to wszystko działo się jedynie w jego głowie? Takie miał wrażenie, że po prostu siedzi w izolacji w jakimś zakładzie psychiatrycznym i najpierw uczestniczył w historyjce o jakiejś nawiedzonej wiosce, a teraz o statku kosmicznym. Bo to był statek kosmiczny. Zdawał sobie sprawę z tego tak bardzo jak to, że to była wioska. Równie dobrze to mogło być wysypisko śmieci, lunapark, czy szosa krajowa numer 7. Erik wszędzie byłby sobą. Okoliczności się zmieniały, ale nie on. Był gotów na śmierć, bo nie wierzył, że w ogóle może go spotkać. Po prostu pojawi się w innym miejscu, w innej mrocznej historii, która znów go zabije, ale nie naprawdę. Jego dusza musiała być podczepiona do jakiejś bardzo złej rzeczywistości i nie mogła dotrzeć do ostatecznego celu. Może wtedy umrze. Erik nie byłby smutny, gdyby jednak umarł - w końcu uratował kogoś od Żniwiarza, więc pewnie trafi do Nieba. O to się modlił.

Za jednym z rogów zobaczył jakiegoś wilka, który wyraźnie chciał pogadać. Dawno nie widział gadających wilków, a zwłaszcza takich z czerwonymi ślepami. Przystanął nieopodal jego i podrzucił mu połówkę swojej racji żywnościowej. Niech piesio coś zje. Nie zamierzał zabierać rzeczy, której pilnował. Z resztą wszystko to powiedział wilkowi, który był psem albo wytworem jego wyobraźni tudzież krokodylem na chodniku w wielkim mieście będącym rysunkiem na karteczce powieszonej w urzędzie skarbowym. Po prostu został z psem, a jak już pies zje i nie będzie gadał to ostrożnie minie go i pójdzie dalej. Inna sprawa jakby wyglądało na to, że pies chciałby pogadać. Wtedy był gotów z nim pogadać. W końcu pies nie człowiek, więc powinien normalnie do niego mówić. Chyba. A może nie? Tak czy inaczej chętnie posłuchałby tego wilka. Psa. Wytwór wyobraźni. Nic tu nie jest prawdziwe, a wszystko jest prawdziwe. Trzeba iść dalej. Później Erik pójdzie dalej. Bez konfrontacji ze zwierzem, choć oczywiście zachowa środki ostrożności - wyraźnie jednak będzie pokazywał, że nóż posiada w celach obronnych, a nie ofensywnych.
 
Anonim jest offline