Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-08-2015, 23:00   #29
Lechu
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację
Duch ruszył przed siebie. Powoli, spokojnie, analizując sytuację na zimno, a zimne były jego umysł i ciało coraz bardziej odczuwające chłód pokrytego szronem korytarza. Nożownik starał się poruszać cicho. Jego krok stanowił kompromis między prędkością poruszania, a czujnością, której nie mógł sobie darować. Analiza sytuacji Ghosta sięgała dużo dalej, znacznie głębiej niż normalnego człowieka. W chwili dostrzeżenia zagrożenia Baker nie skupiał się na ofierze, którą był znany mu jajogłowy tylko na ewentualnym przeciwniku. Ważne były dla niego rany jakie zadali więźniowie, posiadana przez nich broń, upodobania jeżeli chodzi o walkę, a te - jak numer - każdy miał inne.

Kiedy tylko James zauważył potencjalnego przeciwnika od razu sięgnął po kuszę. Wiedział, że musi walczyć. Nie mógł dać ciała. Nie wyglądało na to aby był w stanie pomóc jajogłowemu, ale… musiał spróbować. Sam też chciał przetrwać ile tylko się dało. Bezbronna zdobycz leżała na kratownicy, a z jej niemal odciętej, drgającej nogi skapywała jeszcze ciepła posoka. Dwójka pożerająca naukowca była obrzydliwym zjawiskiem, od którego James bez emocji oderwał wzrok. Nie zwracał uwagi na więźnia pakującego do pyska jelita niczym spaghetti. Nie analizował też psychiki gościa siorbiącego płyny żołądkowe Jarrego jak rosół. Nie. Duch aż do tej chwili był pozbawiony empatii i tak spokojny jakby właśnie jadł zupę.


Duch drgnął dopiero kiedy zobaczył trzeciego z nich, a nawet nie kiedy ukazał się mu jego odrażający, ociekający krwią, powykręcany pysk tylko w chwili... kiedy Baker zdał sobie sprawę, że znał tego człowieka. Ghost opuścił swoje neutralne, spokojne miejsce w chwili kiedy zdał sobie sprawę, że to był Lulu. Gość znienawidzony przez połowę sektora. Pytania, które zadawał wykręt bardzo pasowały do Lulu i losu jaki go spotkał. Pozostali więźniowie zapewne go zjedli - co w ich położeniu nie było aż tak straszne jak zwykle. Człowiek aby przeżyć mógł zrobić wszystko i - o ile mu się udało - był z tego usprawiedliwiony. Wiedział to każdy zdrowo myślący facet, a już na pewno ekspert od przetrwania jakim był Baker.

Kiedy ciało Lulu ruszyło w jego kierunku wojownik strzelił z kuszy. Chciał trafić w głowę aby monstrum to odczuło. Wiedział, że jeżeli nie zauważy efektu będzie musiał zastanowić się nad odwrotem. Jarry był w takim stanie, że Baker jedynie mógł zakończyć jego cierpienia. Nie był medykiem aby skutecznie ocalić technika. Musiał walczyć, a jak to nie przyniesie skutku zwijać się z tego upiornego korytarza.

Strzał trafił w cel. Lulu zrobił jeszcze jeden chwiejny krok i zwalił się na ziemię. Z jego ust wydobył się śmiech. Zimny. Okrutny. Nieludzki. Obłąkańczy. Pozostała dwójka nadal zajęta była pożeraniem Jarrego. Nie zwróciła uwagi na upadek kompana.

To - jak wszystko na Gehennie - nie było normalne. Lulu padł, ale śmiech świadczył, że pewnie był skłonny wstać. Jego kompani mogli zaraz zwrócić się przeciwko Duchowi co nie byłoby zbyt ciekawym przeżyciem dla Baker’a. James postanowił wystrzelić jeszcze raz - prosto w łeb jajogłowego. Jak Jarry będzie wolny Ghost miał plan się oddalić i poszukać reszty. Technik był spalony, a zatem misja została siarczyście spierdolona. Jedyne co mógł zrobić Duch to zebrać kogo się dało i wracać. Gdyby tylko wiedział którędy…
 
Lechu jest offline