Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-08-2015, 23:06   #67
brody
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 brody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputację
Stefan, Arinf, Mohini
To, co się wydarzyło w czasie rytuału osłabiło oba wampiry. Nie pamiętali dokładnie kiedy stracili przytomność i co dokładnie było powodem jej utraty. Obaj czuli zmieszanie i byli mocno zdezorientowani.
Zimny wiatr przywrócił ich do świadomości. Jednak oprócz niego było jeszcze coś. Czyjaś obecność. Złe wspomnienia z rytuału powróciły, jak jątrząca się rana.
Na ich szczęście, o ile tak można powiedzieć, była to tylko Mohini która przeszła obok nich. Wampirzyca szła z pochyloną głową i najwyraźniej szukała czegoś w ziemi.
Stefan i Arinf podnieśli się z ziemi i otrzepali ubrania z pyłu. Nadal czuli się bardzo niepewnie, ale pojawienie się Mohini w pewien sposób dodało im pewności.
- Czyżbyś szukała? - zapytał znajomy głos.
Cała trójka odwróciła się w kierunku źródła dźwięku i zobaczyła wyłaniającego się z cienie Luciusa. Malkavianin uśmiechał się szeroko, a na plecach dzierżył sporych rozmiarów worek.
- Czy byliście grzeczne w tym roku, moje kochane dzieciaczki? - zapytał syczącym tonem - Wujek Lucius ma tutaj coś dla was.

Po tych słowach Malkavianin podszedł do trójki wampirów i postawił worek na ziemi. Spojrzał po wszystkich i zatrzymał się na Mohini.
- I jak tam moja droga? Pamiętasz o naszej umowie? Nadal chcesz odzyskać swoje rzeczy? Wujek Lucius spełnił swoją obietnicę. Teraz kolej na ciebie moja kochana.
Lucius rzucił w stronę Mohini niewielką plastikową buteleczkę.
- Bądź tak miła i użycz mi kilka kropel swojej cudnej juchy.

Stefan i Arnif patrzyli na tę jakże absurdalna scenę z niedowierzaniem.

Cichy Skowyt i Arthur
Kojot i Wilk po krótkiej rozmowie postanowili wrócić do reszty. Wcześniej jednak postanowili sprawdzić gawrę Walthera. Być może tam właśnie krył się klucz do tajemnic wyspy.
Przemykając wśród drzew i krzaków oba zmiennokształtni dotarli do wejścia do jaskini, którą niedźwiedź wybrał na swoją kryjówkę.

Przy wejściu do gawry gurhala widać było ślady lepkiej pajęczyny. Arthur i Skowyt z lekką obawą weszli do środka.
Jaskinia niedźwiedzia była kompletnie pusta. Nie było choćby śladu jej gospodarza. W powietrzu nie czuć było nawet żadnej woni po Waltherze. Było to dziwne i niepokojące.
Bowiem woń, jaka wypełniała pieczarę nie tylko drapała w gardle i wywoływał łzy w oczach, ale także otumaniał zmysły.
Arthur już znał ten zapach. Pierwszy raz czuł go na plaży, gdy był na patrolu. Teraz była ona o wiele intensywniejsza.

Oba łaki wiedziały, że poza tą jaskinią, gawra Waltera posiada też inne pieczary. Spojrzeli po sobie i zastanawiali się, czy powinni wrócić do reszty, czy kontynuować przeszukanie.
Walthera tutaj nie było. Za to gdzieś w głębi czaiło się coś…. coś złego, obcego i wrogiego.
 
__________________
Konto usunięte na prośbę użytkownika.
brody jest offline