Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-08-2015, 11:19   #7
sheryane
 
sheryane's Avatar
 
Reputacja: 1 sheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwu
Shahri na słowa Solo uniosła lekko brwi. Właściwie nie do końca wiedziała, czy ten kurdupel bardziej ją bawi, czy bardziej irytuje. Z pewnością nie wyruszyła z nimi po to, aby na zawołanie wyczarować im jedzenie czy alkohol. Trzeba sobie było poszukać służącego. Czarodziejka nie zamierzała jednak wdawać się w dyskusje z plebsem. Wchodząc po schodach, odpowiedziała zmierzającemu ku piwnicy niziołowi tylko dwoma słowami:
- Jak ty?
Więcej uwagi nie zamierzała poświęcać małej. Srebrna głowa smoka, wieńcząca kij czarodziejki, odwróciła się powoli i spojrzała nad ramieniem Shahri na małą wojowniczkę. Smok zachichotał. A przynajmniej tak to wyglądało - nie wydał z siebie jednak żadnego dźwięku.

Znalazłszy się na piętrze, czarodziejka rozejrzała się i dostrzegła cztery przejścia do dalszych pomieszczeń. Postanowiła metodycznie sprawdzić każde po kolei, poczynając od swojej prawej. Pierwsze trzy pokoje okazały się izbami gościnnymi. Wystarczyło tylko nacisnąć klamkę, by wejść. Słabe światło zmierzchu wpadało przez zabrudzone szyby, delikatnie rozjaśniając wnętrza. Dwa mniejsze i jeden większy pokój urządzone były w podobnym standardzie. W większym znajdowały się trzy łóżka, w tym jedno podwójne; w mniejszych - po dwa. Były zaścielone - poduszka, prześcieradło, koc, a na tym warstwa kurzu. Pod łóżkami tylko więcej syfu, a pod ostatnim wypatrzyła zniszczony grzebień. Miski i dzbanki na wodę były całkiem puste. W jednej Shahri dostrzegła coś, co wyglądało na uschnięte, rozsypujące się truchełko pająka. Dwie lampki oliwne również nie zawierały już ani kropli oliwy, a w fajansowym świeczniku był tylko ogarek świecy. W każdym pokoju znajdowała się też szafa i kufer. Po wstępnych oględzinach dziewczyna przeszła do sprawdzania ich zawartości.

W kufrach znajdujących się w mniejszych pokojach znalazła tylko zapasowe koce, zalatujące już dość mocno stęchlizną. Za to w tym przynależącym do dużego pokoju, z samego jego dna wygrzebała dwie srebrne monety. Pokryła je już patyna wieku, a symbole na nich były nieco wytarte. Shahri była pewna jednego - nigdy takich nie widziała. Srebrniki powędrowały więc do sakiewki.
W szafach znalazła kolejne warstwy kurzu, upstrzone tu i tam zdechłymi molami. W największej z nich wisiał męski płaszcz. Dziewczyna była pewna, że kiedyś był bardzo ładny i musiał sporo kosztować. Niestety teraz całkiem zżarty przez mole nie mógł się jej już na nic przydać.

Drzwi do ostatniego z pomieszczeń były zamknięte na klucz. Szczęściem w nieszczęściu zamek był już mocno nadwerężony zębem czasu, więc wystarczyło, że Shahri naparła mocno ramieniem i drzwi puściły. W pomieszczeniu było ciemno.
- Lumen - szepnęła czarodziejka.
Jej pierścień rozjarzył się łagodnym światłem, rozjaśniając mrok niczym sporych rozmiarów lampa. Kilka ośmionożnych punktów pouciekało ze środka podłogi w ciemniejsze kąty. Shahri usłyszała nagle dziki trzepot skrzydeł i przykucnęła. W samą porę - z pomieszczenia wyleciał spłoszony jasnością nietoperz.
Wampir?!, krzyknęło w jej głowie.
Na szczęście latająca mysz nie przeistoczyła się w nic groźniejszego. Dziewczyna odprowadziła nietoperza wzrokiem pod sufit, gdzie zniknął w mroku.

Bujna wyobraźnia czarodziejki podsuwała jej różne mało zachęcające obrazy, pomijając nietoperza-wampira - czające się w mroku zombie, czekające aż wejdzie do środka; olbrzymiego pająka niezadowolonego z wizyty intruza; małe karzełki, które wykurzyły prawowitych właścicieli gospody. Wzdrygnęła się lekko, zrobiła dwa kroki wgłąb pomieszczenia i...
Nic.
Westchnęła cicho, lekko zawiedziona. Oświetlając pokój pierścieniem, rozejrzała się uważnie. Na pierwszy rzut oka stryszek wyglądał jak skrzyżowanie suszarni z rupieciarnią. W pierwszej części pomieszczenia wisiały rozciągnięte sznury od bielizny, na której "suszyły się" wyłącznie gęste pajęczyny. Póki nie atakowały jej pająki wielkości psa i wzwyż, nie chciała psuć domków małym stworzonkom. Przeszła więc ostrożnie pod srebrnymi nićmi. Głębiej dostrzegła bowiem kilka połamanych krzeseł, stół bez nogi, sporą szafę, kufer i biurko. Ustawione bez żadnego ładu i składu z pewnością tkwiły tu już dłuższy czas w zapomnieniu.

Na pierwszy ogień poszła szafa. Shahri otworzyła drzwi i nagle wypadła na nią dziewczyna w stroju pokojówki. Czarodziejka tylko zachłysnęła się powietrzem, ale zdołała nie krzyknąć z zaskoczenia. Wiadomo, że z zaskoczenia, bo przecież nie ze strachu. No skądże. Dopiero po chwili dotarło do niej, że to, co trzyma w ramionach, to tylko manekin...
- No dobra, to jest chore - mruknęła do siebie, a jej smok tylko pokiwał lekko głową.
Odstawiła "pokojówkę" na bok, przyglądając się jej uważnie.
Drętwa jak Baylof, przyszło jej do głowy i prawie roześmiała się na to porównanie.
W każdym razie to, co stało przed nią, przypominało stojak, na którym przechowuje się chociażby zbroję. Spłowiały od słońca i zniszczony deszczem manekin wyglądał zupełnie tak, jakby stał większość czasu na zewnątrz i zapraszał gości do środka.
- Ktokolwiek był tu właścicielem, chyba nie był normalny - szepnęła Shahri do smoka.
Niestety jej teoria o dziewczynie zamienionej magią w manekina upadła po dokładnych oględzinach. Nic nie wskazywało na udział takiej czarnej magii w tworzeniu stojaka.
A gdyby tak..., pomyślała i wyobraziła sobie, jak animowany magią manekin w strojupokojówki zlatuje powoli na parter i zaczyna gonić Solo. Już, już prawie miała wprowadzić ten niecny plan w życie, gdy w ostatniej chwili uznała, że szkoda mocy i czasu kogoś, kto i tak nie doceni kunsztu. Westchnęła więc cicho i wróciła do przeszukiwania strychu.

Otworzyła kufer i kichnęła, gdy warstwa kurzu wzbiła się w powietrze. W środku znalazła dwie księgi zapisane nieznanym jej pismem. Na szczęście ilustracje były uniwersalnym językiem i każdy mógł je zrozumieć. Z nich Shahri wywnioskowała, że pierwsza książka musi być jakiegoś rodzaju zielnikiem; druga zaś wyglądała na zwykłą książkę kucharską.
Albo poradnik truciciela, pomyślała, przerzucając strony.
Raczej to pierwsze, ale cholera wie, kto tu mieszkał i kto to tu schował.
Przeszukiwanie biurka zaczęła od szafki, w której znalazła jakieś szkła - probówki, słoiki, menzurki i palnik. Przyjrzała się temu małemu laboratorium krytycznie.
Definitywnie poradnik truciciela, pomyślała.
Następnie zajrzała do pierwszej szuflady, ale tam były tylko jakieś połamane linijki, ołówki, pióra, kałamarz... Sprawdziła więc drugą. Ta była pusta. Coś tu jednak nie pasowało. Półka była wyraźnie krótsza niż poprzednia, a to nie było normalne! Po chwili poszukiwań i siłowania się z drewnem czarodziejka znalazła skrytkę, w której leżał ciemnoczerwony kamień.

Kliknij w miniaturkę

Obejrzała go dokładnie. Z jej wiedzy wynikało, że to korund. Tej wielkości i barwy mógł być całkiem sporo warty.
- Nie widzę sensu się rozglądać... - powiedziała, parodiując Baylofa.
Znalezione - nie kradzione, pomyślała i schowała kamień do sakiewki.
Zachęcona tym małym znaleziskiem obejrzała jeszcze stół bez nogi. Niestety dowiedziała się tylko tyle, że skrytka kiedyś tu była - właśnie w brakującej nodze - ale obecnie zawierała jedno wielkie nic.
Shahri rozejrzała się raz jeszcze, czy aby na pewno niczego nie pominęła, po czym zeszła na dół. Postanowiła wyjść na zewnątrz, nim pozostali wrócą ze swoich poszukiwań.

W obejściu nic się nie zmieniło - udająca stajnię szopa, drewutnia, studnia, buda dla psa były w tym samym miejscu, w którym były chwilę temu.
Zajrzała do studni - ciemno.
Zajrzała do budy pełna najgorszych myśli - na szczęście było tam pusto. Po psie został tylko solidny, ale nieco zardzewiały łańcuch i kolczatka. Wyglądało na to, że psisko zerwało się z uwięzi i opuściło niegościnne miejsce, gdy już zabrakło jego człowieków.
Zaczęło kropić, ale zajrzała jeszcze do drewutni - niepodzianka! - drewno. Shahri wzięła kilka szczap.
Chciała jeszcze obejrzeć tajemniczą szopo-stajnię, ale wtedy rozpadało się już na dobre i nie miała ochoty dłużej moknąć. Wracając do gospody, spostrzegła w oddali błyski, a jej uszu doszły odległe dźwięki burzy.

Drzwi do "Ostatniej Gospody" otworzyły się powoli, bo były zbyt stare i zbyt zbutwiałe, żeby porządnie trzasnąć. Na dworze oślepiające białe światło rozbłysło na moment, oświetlając sylwetkę stojącej w drzwiach czarodziejki. Gdzieś daleko rozszedł się kolejny pomruk grzmotu.
Shahri uśmiechnęła się do Marco i Garaga. Podeszła do kominka i położyła obok niego szczapy drewna. Przez chwilę obserwowała bezowocne starania krasnoluda.
- Ignis - powiedziała, pstryknąwszy palcami.
Z jej dłoni wyskoczyły trzy złociste iskierki i leniwie opadły na przygotowane drewno, które natychmiast zapłonęło radosnym ogniem.
- Widzieliście kiedyś coś takiego? - zapytała obecnych towarzyszy, wyciągając z sakiewki dwie srebrne monety znalezione w kufrze.

Kliknij w miniaturkę
 
__________________
“Tu deviens responsable pour toujours de ce que tu as apprivoisé.”

Ostatnio edytowane przez Kerm : 05-06-2016 o 17:06.
sheryane jest offline