Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-08-2015, 02:39   #32
Proxy
 
Reputacja: 1 Proxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputację
Ból po niewielkim spacerze stał się odczuwanym dyskomfortem. Twarz mimo niskiej temperatury była wilgotna od potu i rozmazana w nieładzie. Tripy miały to do siebie, że człowiek mógł zaciąć się na jednym punkcie i, tylko z sobie znanego powodu, przez półtorej godziny z zaangażowaniem się w niego wpatrywać. Szybko zapomniała o Larsie, zimnie, czy kieszeniach wypchanych nie swoim towarem. Została zauroczona widokiem i odpłynęła. Mieniło się wszystko a Lalka czuła się, jakby dryfowała w przestrzeni kosmicznej wypełnionej niezliczoną ilością migoczących gwiazd. Rozcięte i rozchlapane lightsticki w ciemnej celi nie mogły się równać z takim widokiem. Było cudownie pięknie i skończyło się tak samo nagle i niespodziewanie jak zaczęło. Im lepszy towar, tym wyższy osiągany pułap. Im większy pułap, tym poważniejszy upadek w niekorzystnych i nie kontrolowanych warunkach. Setting, w którym znalazła się Lalka, można było bez większego problemu skategoryzować jako beznadziejny. Nie wspominając w ogóle o nafrytaniu się będąc w panice.

Po zatoczeniu się ze strachu naparła plecami na pancerny wizjer. Oprzytomniała lekko wracając myślami do miejsca, w którym je zostawiła. Dorwali ją ze swoimi fantami. Miała przed sobą rzeźników, którzy rozgrzebaną robotę zostawili w chłodni a wracając z fajki znaleźli ją podczas ucieczki. Scenariusz układany w panice okazał się prawdą. Dorwą ją i rozczłonkują. Wpier*olą każdy kawałek.

Płynąca w krwiobiegu chemia fantastycznie działała jako środek przeciwbólowy. Równie fantastycznie stawiała opór podczas myślenia, czy reagowania. Lalka dobre parę minut temu powinna skleić, że coś nie jest grane. Cały czas jednak w jej głowie siedziała inna wersja świata.

- Oddam wam, oddam wam szystko! Nie chciałam wam tego szabierać. Mam to pszy szobie - wycedzała niewyraźnie sięgając po ich prochy do swoich kieszeni. - Przyniosze więcej jeszli będzie tszeba. Nawet dwa raszy tyle! Nie ja je wam szabrałam...! - produkowała się nerwowo z wysiłkiem sklejając myśli.

- Potrzebujemy tylko twojej krwi.

- Nic więcej.

- Dlatego wycieliszcie mi to zero na ramieniu? Dlaszego ja...? Nisz wam nie zrobiłam... Nawet wasz nie znam...

- Potrzebujemy twojej krwi - szli w jej stronę, powtarzając niczym zacięta płyta. - On jej potrzebuje.

- K-kto...? Jaki "on"...? Nikogo takiego nie sznam. O kim mówisze?

- Wy nazywacie go Oculusem.

- Ale ma inne imię.

- Być może staniesz się kiedyś godna, by je poznać.

Zasłyszane charakterystyczne słowo zadziałało jak mocne uderzenie w lustro. Nieodrwacalne pęknięcie rozeszło się po jej całej osobie. Mimo ograniczonego przetwarzania myśli dotarło do niej, że nie ma do czynienia z rozpruwaczami robiącymi na zlecenie jakieś dużej ryby. Miała do czynienia z czymś o wiele gorszym. Lars wyrzucił ją na zewnątrz. Poza sektor. Cudzy towar upchany po kieszeniach utracił znaczenie. Podobnie jak niska temperatura, od której ją całą telepało, nie czuła tego. Pod wygolonym łbem zaczęło się kotłować. Chciała uciekać, choć miała wrażenie, że ugrzęzła w gęstej smole i nie mogła się ryszyć.

- Dogadamy sze... Z pewnoszcią... Na spokojnie... - odpowiedziała powoli wycofując się w kierunku nieodwiedzonych jeszcze części korytarza. - Po co ten poszpiech...? Po co ta brutalnoszć...? Tszeba było zapytać... Podzieliłabym szę z wami... - dopowiadała nerwowo starając się utrzymać stałą odległość. Nie mogła biec. - Pszecież dzielę się wszystkim, co mam...

- Nie chcemy podziału.

- Chcemy wszystkiego.

- On chce wszystkiego.

- Musisz zniknąć. Całkowicie. Jesteś...

- ...niepotrzebna i słaba. Tylko twoja krew jest...

- ...cenna.

- Tak. Cenna.

- Szystko...? Tak... Na raz? Można powoli... Można zrobić tak, że będzie jej więszej... Nawet sze mnie, tej słabej... Tej, która jeszt zerem. Bo to dlatego ten numer, prawda? Bo jesztem zerem?

- Nie ma cię.

- Zero.

Lalka gubiła się we wszystkim. Słowa śledzących jej więźniów zlewały się z jej myślami. Nie zastanawiała się nad ich rozdzieleniem. Panika szalała pod jej czaszką. Duże tętno i szybki oddech nakręcały tylko maszynę większej dezorientacji i oddziaływania prochów. Zataczała się szukając powrotu do domu. Ten, przecież mógł się kryć za każdymi drzwiami, które napotka.

 

Ostatnio edytowane przez Proxy : 11-08-2015 o 08:29.
Proxy jest offline