Treal i Feylan
- Czego rżysz łotrze?!- Feylan szarpnął jeńca za poły koszuli, ale daleko mu było od bycia pewnym swego. Khaan świetnie się bawił podczas tej wędrwki, a oni nie mieli wpływu na jej przebieg… Zdenerwowany i wycieńczony trudami nocy tropiciel rozglądał się nerwowo zmęczonym wzrokiem po okolicy. Z pewnością lepiej doceniłby nastający w malowniczym lesie świt, gdyby nie towarzystwo manipulującego czarodzieja i złowroga obecność duchów lasu, wyczuwalna wszędzie wokół…- Lepiej ruszaj pókim dobry… Trealu, chyba nie masz już nic przeciwko moim zabiegom na tej łachudrze? Spowalniał nas całą noc i widać, że coś wie!- leśny elf spojrzał w oczy rozbawionego rudzielca, przystawiając mu sztych ojcowego miecza do piersi.- Wyciągnę z Ciebie wszystko co wiesz- syknął, czekawszy odpowiedzi towarzysza.
- Och, nie wątpię, że wyciągniesz. - cicho odparł Khaan uśmiechając się z rozbawieniem - Nie wątpię. Jesteś wszak w tym taki dobry…
- Feylan, schowaj ten miecz nie mamy teraz czasu na takie sprawy. - Treal wątpił, aby argumenty dotyczące moralności czynów towarzysza do niego przemówiły - Poza tym, krzyki bólu i rozpaczy przyciągają złe rzeczy, szczególnie w tym lesie. Jeżeli naprawdę zależy ci na sprawiedliwości, to wyciągnijmy go stąd, zaprowadźmy do najbliższej osady i tam załatwmy to jak na cywilizowane elfy przystało.
- A masz pomysł jak go zmusić teraz do dalszego marszu?!- burknął Dandradin, ale nacisk jego ostrza na więźnia zniknął. Miecz pozostał jednak przezornie w pogotowiu. Leśny elf był w złym humorze. Nieprzespana noc nawarstwiła się z brakiem poparcia i pomocy ze strony Treala… Ten chichoczący konus jeszcze wczoraj chciał Twej śmierci! Miał wyraźnie za złe, że nowopoznany nie ułatwił mu sprawy Khaana. - Masz jakiś pomysł jak wyjść z tego przeklętego miejsca?- zapytał rozeźlony, nie mogac dać inaczej ujścia rosnącej w nim frustracji. Niemal czuł jak kły same z siebie chcą się wysunąć w dzikim szale…
- Jak zmusić go do marszu? Nie, ale mam alternatywę. - błyskawicznie Treal wykonał cios w brzuch jeńca upewniając się, ze ten się zegnie. Następnie przerzucił go sobie przez ramię - Jest dobrze związany mam nadzieję? - Słoneczny elf zastanowił się chwilę. - Weszliśmy do lasu od jego południowej strony, jeżeli pójdziemy w tamtą stronę, to wyjdziemy z lasu.
Zaskoczony Fey jedynie zamrugał. Towarzysz okazał się jednak bardziej zaskakujący niż leśny elf się po nim spodziewał. Zadowolony z obrotu sprawy wyszczerzył zęby w złowróżbnym uśmiechu.
- Jednak dobrze, że Cię spotkałem- klepnął po ramieniu Treal’a.- Niczego się nie spodziewał, ja z resztą też!- wyznał patrząc na obalonego jeńca. Postanowił jednak lepiej poznać niedocenianego jeszcze przed chwilą towarzysza- Gdzie się rodzą takie zaradne elfy? Piękny cios! Daj tylko znać jak się zmęczysz to Cię zmienię- teraz to Dandradin nie potrafił pohamować wesołości.
Khaan sapał głośno, ale kiedy udało mu się na nowo przywrócić rytm oddechowi uśmiechnął się pod nosem z jakąś wyższością.
- Zaiste… piękny.
- Evermeet. - odparł Treal - Wybacz za niedogodność. - zwrócił się do elfa przerzuconego przez jego ramię - Ale tak będzie szybciej i nie będziesz się męczył.