Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-08-2015, 19:52   #28
Lady
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Kłótnia z Harpagonem zepsuła trochę nastroje, wszystkich oprócz być może Dii, która faktycznie gdzieś zniknęła, aby wrócić w całkiem przemoczonym ubraniu i z naszyjnikiem z niesamowicie kolorowych kwiatów wokół szyi. Ona i Elin nie uczestniczyły w naradzie, półelfka pochłonięta była kontemplacją otoczenia i nie boczyła się na wrzucenie do wody. Podobnie jak rudowłosa nie rozebrała się, co bez zastanowienia zrobiła Kass, nago wskakując do wody. Okazało się, że pod spódnicą i skąpą bluzką jej skóra także ma dwa odcienie, łączące się w sposób przypominający tatuaż. Bayle zdjął zbroję, lecz nie odprężył się zupełnie. Trudno było zgadnąć o czym myśli.

Zdążyli zmyć z siebie pot i zmęczenie podróży przez dżunglę i porozmawiać chwil kilka, gdy zaczęło się zmierzchać. W całej wiosce rozpalono pochodnie, ich ogień dawał sporo światła, ale nie parzył, będąc dziełem prostej magii. Zauważyli, że zaklinają je trzy kobiety w czerwonych, skąpych szatach. Lud ten istotnie zaznajomiony był z magią. Zanim czarodziejki zdążyły przejść przez całą wioskę, pomiędzy bohaterami biegał mały chłopiec, zbierając ich wszystkich razem.
- Posiłek gotowy! Wielka kapłanka prosi na górę i ja zaprowadzić! - ekscytował się ważnością powierzonego mu zadania.

Przechodzili właśnie po drewnianym pomoście na drugą stronę jeziorka, gdy od strony, z której dotarli do osady, rozległ się długi dźwięk rogu. Kilka oddechów później powtórzony został z różnych stron, również ze szczytów wysokich skalnych ścian. Ruch w wiosce ustał nagle, wszyscy, w tym prowadzący ich chłopiec, zaczęli się niespokojnie rozglądać.
Krzyk dziecka poruszył ten nieruchomy, niemy obrazek.
Nad głowami pojawiły się sylwetki stworzeń o błoniastych skrzydłach i długich, ostrych dziobach. Z dołu nie wyglądały na duże, ale to się zmieniało, bo wszystkie obniżały swój lot, pikując w dół. Co więcej, prawie każdy wiózł na grzbiecie humanoidalną postać. Uzbrojeni jeźdźcy zaczęli szyć z łuków, a na jednej ze ścian otaczających wioskę pojawiać zaczęły się liny, po których od razu zaczęli zjeżdżać napastnicy.

- Nadchodzą!
- Do broni!
- Chować dzieci!

Pojedyncze okrzyki z kakofonii dźwięków dochodziły do uszu bohaterów, rozumiejących pomimo zaklęć niewiele konkretnych, wykrzykiwanych zwrotów. Prowadzący ich chłopak popędził do chaty, przerażony i zupełnie nie pamiętający już o swoim wcześniejszym zadaniu. Pozostawiona przed wejściem na pierwszy pomost broń ciągle tam była, oddzielona wodą na wprost, albo dwoma krętymi pomostami wymagającymi obiegnięcia dookoła. Zajęci obroną wioski tubylcy przestali zwracać uwagę na obcych, także na to, czy są uzbrojeni czy nie.

Atakujący zbliżali się.
Ptasie krzyki stawały się coraz głośniejsze, dało się już też oszacować długość bardzo dalekich kuzynów tengu na okoły cztery metry. Na każdym siedział humanoidalny stwór trochę wyższy od przeciętnego ludzkiego mężczyzny. Każdy miał pazury, broń i… pysk zwierzęcia. Ubrani w przeróżne rodzaje skórzanych i drewnianych strojów i zbroi, robili wrażenie prymitywnego plemienia barbarzyńców. Alan rozpoznał ich, podobnie jak Bitaan. Półork widział kiedyś kilka tych stworzeń z daleka, nie mając szansy potykać się z nich. Tengu rozpoznał je bardziej z opowieści i innych zakątków swojej wiedzy. To były gnolle. Bardowska wiedza twierdziła, że to podatne na zdominowanie, często tchórzliwe potwory, które… zwykle żyły na pustkowiach, równinach lub stepach, nie w dżungli.

Czas na rozważania skąd się tu wzięły należało pozostawić na później, bowiem pierwsze ptaszyska docierały już do ziemi. W górę wzniosło się kilka strzał chaotycznych wciąż obrońców, w większości niecelnych. Jedno z tych latających stworzeń pikowało prosto w ich stronę, otwierając szeroko dziób. Wydostał się z niego głośny ptasi krzyk. Na plecach stworzenie niosło gnolla w kolczudze i z tarczą na ramieniu, ubranego w zbroję z utwardzanego drewna i wymachującego nad głową kolczastym łańcuchem.

 
Lady jest offline