Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-08-2015, 12:53   #10
Eleishar
 
Reputacja: 1 Eleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputację
I jak tu się nie wściekać...


[media]http://www.youtube.com/watch?v=WJW_ldC7sUA[/media]
Tym co powitało Ashura był krąg czarodziejów z szalejącą wokół niech maną, wpatrzonych prosto w niego. Atmosfera była niesamowicie ciężka i niespokojna.
- Połóż zwłoki na stole. Stój i nic nie rób. – poinstruował oparty o laskę Gerald. Zegar w sali tykał tym razem niesamowicie głośno. Ashur nie był pewny, czy wcześniej zwrócił w ogóle uwagę na jego obecność. Jednak tym razem, był on jak szelest zbliżających się igieł. - Założymy ci kajdany anty-magiczne. Potem wyjaśnimy o co chodzi. Jeżeli masz czyste sumienie, nie masz czego się obawiać.
-Po co kurwa goniliśmy tego zająca? - Ashur wydawał się nie zwracać uwagi na słowa Geralda gdy odkładał Gina na stół. - Może gdybyśmy od razu poszli dalej, on by przeżył. - głos chłopaka był totalnie nieobecny, podobnie jak wzrok.
Taylor wyjął z marynarki papierosa i włożył do ust. - Jesteś starszy niż wyglądasz. Nie udawaj, że przeżywasz śmierć staruszka, którego znałeś z widzenia. Łapy przed siebie. - nakazał. Dopiero po tych słowach wyjął zapalniczkę.
-Co Ty kurwa możesz wiedzieć? Na dobrą sprawę, choć go nie zabiłem, to mogę być winny jego śmierci… To nie jest miłe uczucie. - głos Lucky’ego przywrócił go do rzeczywistości. Gdy starał się wyłączyć emocje zawsze odpływał, niczym człowiek w ciężkim szoku. - Co było w liście? - zapytał wyciągając ręce. Kajdanki phi, jakby to go miało zatrzymać, gdyby się wściekł.
-Nic istotnego. - odparł Gerald. Jego partnerka Marta podeszła do Ashura i złapała go za nadgarstki. Magia przepłynęła na jego skórę i w głąb. Bolało i paliło jak diabli. Z tym zaklęciem Hindus jeszcze się nie zetknął, znał sposoby, ale nie ten konkretny. Piekł jak diabli. Jego kanały magiczne zostały zapieczętowane, czego ostatecznym symbolem zostały tatuaże nadgarstków.
-To była wiadomość którą napisał dawno temu, na wszelki wypadek. Nie było w niej żadnych szczegółów. - odparł, zasmuconym głosem. W tym czasie Marceliusz zaczął przeglądać kieszenie w ubraniu Gina. Wyjął z nich wiele fiolek, z których każda zawierała wewnątrz bardzo potężne zaklęcie.
-Skoro tak twierdzisz... - mimo solidnego pieczenia w rękach, Ashur nawet się nie skrzywił. - Zabił go jakiś nekromanta, na cmentarzu za kościołem. Skurwysyn sprzątnął stamtąd wszystkie duchy i nie zostawił nawet najmniejszego śladu. Jeśli był jeden, to prawdopodobnie jest arcymagiem, ewentualnie to jakaś grupa, ale też nie w kij dmuchał. - powiedział co wiedział. Sam znał tylko jedną osobę zdolną do takiego wyczynu, ale była a właściwie był ponad tysiąc kilometrów dalej.
Gerald kiwnął twierdząco głową. - Od jakiegoś miesiąca polujemy na tą osobę. To o niej wolałem ci nie mówić, dla pewności. Pojawiłeś się nagle, znikąd, w środku dochodzenia. Teraz złamałeś twardą zasadę działania w parach. Dostałeś się do zwłok gdy nikt cię nie obserwował… - mężczyzna przymknął oczy. Marceliusz podniósł się i odszedł od zwłok.
-Kość zniknęła. - oznajmił.
-Zostajesz zaaresztowany, Ashur. Ten klub jest twoją celą, będziesz wychodził tylko za pozwoleniem innych. Zostaniesz z nami, pomożesz nam rozwikłać tą zagadkę. A jeżeli jesteś jednym z winnych, w końcu wpadniesz. - podyktował Gerald.
-Ja pier… Przecież od początku mówiłem, że chcę wam pomóc! - żachnął się Ashur - Ale jak mi tego cholerstwa nie zdejmiecie, to wielkiego ze mnie pożytku nie będzie… - uniósł przedramiona. To w końcu był klub zrzeszający magów.
-Jesteś podejrzanym. Możesz być wspólnikiem nekromanty. Oczywiście, że nie pozwolimy ci stać tutaj z magią. - westchnął Gerald. - Po dłuższym czasie zrozumiesz. Jeżeli nic nie zrobiłeś, nie masz się też o co martwić. - mężczyzna sięgnął po fiolki z płaszcza Gina. - Jeżeli będę cię potrzebował uzbrojonego, dostaniesz je. Ale nie teraz. Teraz nawet nie chcę abyś opuszczał klub.
Hindus poczuł narastającą frustrację. - Rozwalacie mi cały grafik. Na jutro jestem umówiony, mam dawać synowi jednego z lordów korepetycje z magii… - westchnął ze złością. - Nie trzeba było puszczać Gina samego, to teraz sytuacja wyglądałaby zupełnie inaczej. - syknął.
-Ustawiłem jasne zasady. - odezwał się twardym głosem Gerald. - Chodzimy w parach. Teraz macie dwa rezultaty. Gin jest martwy, a Ashur jest w sytuacji w której wygląda jak podejrzany. Sami jesteście sobie winni. Możesz poprosić swojego lorda aby skierował dzieciaka tutaj. Magii można uczyć bez demonstracji.
-Łatwiej powiedzieć, trudniej zrobić. - mruknął - Po co ja w ogóle do was przychodziłem? Mogłem swój cel osiągnąć znacznie mniejszym wysiłkiem, ale kurwa nie. Musiało mi się zachcieć wspomóc obrońców uciśnionych, psia mać… - gadanie Geralda sprawiało, że w Ashurze powoli narastała frustracja, miał ochotę w coś walnąć.
Wraz z tym, gromadziła się w nim przeklęta energia.
-To jest istotnym pytaniem. - odezwała się Emily. - Dużo łatwiej mogłeś otrzymać dostęp do biblioteki. Od samego początku wiedziałeś, że od nas łatwo klucza nie dostaniesz. Nie pogrążaj się, Ashur. Uspokój się i pomóż nam pomścić Gina. Możemy cię potrzebować.
-Chciałem wam pomóc, wiedziałem że macie trudną, ale szlachetną misję. Poza tym lubię wyzwania, nie będę ukrywał. A wy odpłacacie mi w taki sposób za dobre intencje, to naprawdę frustrujące… - ton chłopaka wskazywał wyraźnie, jak bardzo ironiczny był w tym momencie los.
-Obawiam się, że powołując się na nasze emocje nie wyjdziesz stąd zapomniany. Jesteśmy dorośli, dbamy o fakty. - oznajmił Gerald. - Przemyśl co się stało i w czym brałeś udział i powiedz mi szczerze, co ty byś zrobił? Jak durny musiałbyś być, aby nie uznać siebie za podejrzanego? Dodam jeszcze, że to pierwszy raz gdy nekromanta zaatakował kogoś z nas wprost. To zbyt przypadkowe, zbyt wygodne. - westchnął. - Albo wysłali cię tu bogowie, albo diabeł który chce się nas pozbyć.
-Gdybym był na twoim miejscu, znalazłbym prostszą metodę niż ciągnące się cholera wie ile śledztwo, żeby sprawdzić czy podejrzany mówi prawdę. Ale co ja tam wiem? - zapytał retorycznie - Co do powoływania się na emocje, bynajmniej. Zwyczajnie mówię co myślę, a jak to sobie odczytacie, to nie moja sprawa. - burknął - Poza tym, co Ty wiesz o emocjach? Nawet nie wiesz, jak potężną siłę ze sobą niosą. Oj nie wiesz… - westchnął, te westchnięcia miały na celu utrzymanie serca w spokoju, ale Gerald naprawdę zachowywał się jak głupi, a to było irytujące, nawet dla kogoś o cierpliwości Ashura.
-Więc może wyjdę na ulicę pytać ludzi czy nie są złowrogimi nekromantami? - zapytał Gerald już nieco podniesionym wzrokiem. Jego oczy zaświeciły się. Ashur rozpoznał w tym magię analityczną. Gerald czegoś w nim szukał i szybko to znalazł. Klątwę.
Mężczyzna machnął ręką, a Marceliusz rzucił się na plecy Ashura łapiąc go pod ramiona. Zebrani zaczęli gestykulować i inkantować niemal natychmiastowo.
-I co? Zabijecie mnie teraz? - zakpił - Zdążę was wszystkich zabrać ze sobą, jeśli spróbujecie. - jego ton był martwy, to był człowiek który nie miał w tym momencie nic do stracenia.
-Nie. - odparł krótko Gerald, gdy grupa zgodnie ustawiła ręce w stronę Ashura w znaku...pieczętującym. Planowali zarówno jego jak i Marceliusza zamknąć w wymiarze, w kuli przestrzennej. Gerald musiał zrozumieć groźbę jaka skrywała się w opinii Ashura o emocjach. Hindus był już dość opanowany. Odrzucił od siebie Marceliusza, przyjmując zaklęcie na siebie, zamykając się wewnątrz wymiaru. Był on pusty i pełny bieli. Ashur nie miał pojęcia jak wytrzymały, ani czy pomieściłby siłę wybuchu jego klątwy. Była na to jakaś możliwość...ostatecznie nie widział na co było stać drużynę vigilantii.
Pięknie mu się odwdzięczyli za chęć pomocy. Przynajmniej obeszło się bez postronnych ofiar. Choć gdyby trafił tu razem z Marc’iem przynajmniej miałby kogoś do rozmowy, no i szybciej musieliby otworzyć ten wymiar. Nie sądził, by młody pyromanta potrafił wytrzymać dłużej niż normalny człowiek bez jedzenia i wody. Nie zamierzał też siedzieć tu bezczynnie. Działo się za dużo, a on był zbyt blisko celu, żeby teraz dać się zamknąć w tym białym pudle.
-Siłę spokoju już pokazałem i nie wyszedłem na tym najlepiej. Czas pokazać siłę, która drzemie po drugiej stronie. - mruknął do siebie. Tu nikomu nie wyrządzi krzywdy, niezależnie od tego jak mocna będzie eksplozja, mógł więc spróbować użyć jej do wyzwolenia się. Korzystając z tych samych technik, którymi zazwyczaj tłumił uczucia, tylko w odwrotny sposób, zaczął kumulować wokół bastionu swojej duszy potężny ładunek emocjonalny, który dodawał się do tego co już dzisiaj poczuł. Ogromne ilości złości, gniewu i wściekłości, gromadziły się, jednakże wiedział, że dopóki sam ich do siebie nie dopuści, będą jedynie echem przebrzmiewającym głucho w oddali. Słyszał swego czasu, jak stan w który obecnie zamierzał się wprowadzić nazywano kontrolowaną furią. Niezłomna siła woli i stalowa samodyscyplina pozwalały mu decydować (no chyba że tracił cierpliwość, ale to zdarzało się niezmiernie rzadko) czy chce poddać się uczuciom, które normalnymi ludźmi targały w sposób niekontrolowany. Wewnątrz był niczym otoczony murem, którego nie dało się przerwać siłą, można było go najwyżej próbować przeskoczyć. Gdy do wielkiej negatywnej chmury dołączyła krytyczna wręcz ilość irytacji, która zbierała się już od dawna, a dzisiaj Vigilantii dodatkowo skumulowali jej ilość w stopniu naprawdę ogromnym - mur został opuszczony.
Ostatecznie jednak nic się nie stało, a wyłącznie zebrana w okół Ashura frustracja po prostu zepsuła mu jeszcze bardziej humor. Może było zbyt późno? Ostatecznie stało się, był tutaj, w wymiarze, a źlił się na siłę i specjalnie. Klątwa ostatecznie pozostała klątwą i nie chciała działać na cudze zawołanie.
Chujowa sprawa, klątwa lubiła mieszać mu szyki, dlatego już dawno temu zrobił wszystko by powstrzymać jej negatywne działanie. Za to obrócenie jej na własną korzyść okazywało się niemożliwe, mimo że chłopak bardzo dobrze poznał mechanizm według którego funkcjonowała. To go tylko bardziej wkurzyło, a nawet nie miał w co kopnąć.
-Kurwa mać! ZA CO?! - wydarł się, choć nie sądził by ktokolwiek mu odpowiedział. Los lubił rzucać kłody pod nogi…
Na dodatek miał te antymagiczne kajdany. Urwał nać, żeby chociaż były zrobione z metalu, ale nie. Musieli mu zaczopować kanały przy użyciu many… Właśnie, przecież to cały czas była mana.
~A może by tak… W sumie czy mam jakiś wybór? Sami mnie stąd pewnie szybko nie wypuszczą. A głupio by było wystawić Irutę, skoro wyświadczył mi przysługę, więc można i takiego rozwiązania spróbować. - myśli przemykały szybko przez jego głowę. Skupił się na pieczęci, którą nałożyła na niego Marta i spróbował zerodować jej manę zgromadzoną w kanałach.
Mana zawirował wewnątrz Ashura, coś w jego duszy zaśmiało się lekko. Tak jak się spodziewał, tatuaże zaczęły powoli zmieniać kolory, czerwienieć. Lada chwila zaklęcie było pod jego kontrolą. Równie dobrze mógłby je zdjąć siłą woli, bez żadnych konsekwencji.
Całe zaklęcie nie było takie straszne jak się zdawało. Gdy chłopak uwolnił przepływ magii mógł spokojnie opuścić to białe pudło, a przynajmniej miał taką nadzieję. Sięgnął po moc cieni, by przeskoczyć do Krainy Cienia. Niestety, kieszonkowy wymiar okazał się odcięty. Trzeba było większej mocy, albo bardziej skomplikowanego zaklęcia. Jednakże by uzyskać odpowiedź, które rozwiązanie będzie właściwe, Ashur postanowił przeanalizować swoje więzienie. Było efektem działania czaru, więc liczył że zdoła przebadać jego splot magiczny i da mu to jakąś wskazówkę.
Więzienie było sztucznym wymiarem zupełnie odłączonym od rzeczywistego. Ashur nie miał wątpliwości, że był w magicznym pudełku ustawionym dokładnie tam, gdzie stał wcześniej. Sama energia była aktywna. Skonstruowali je do blokowania aktywnych ataków, wybuchów energii...z jego poziomem zniszczenie pudła nie powinno być problemem, wystarczyło aby skupił się na jednym jego elemencie. Problemem było co potem. Jeżeli z niego wyjdzie, ktokolwiek jest w klubie od razu się o tym dowie. Ostatecznie Ashur nie był specjalistą od pieczęci, a ta wyglądała na dość porządną.
Szkoda, podróż przez Cień odpadała. Była zdecydowanie najbardziej komfortowym rozwiązaniem, ale nie jedynym. Miał do wyboru podróż przez piekło, albo rozpierduchę. Żadna z tych dwóch nie była zbyt miła, ale jeśli nie chciał tu siedzieć bogowie wiedzą jak długo, to musiał się na którąś zdecydować. Tak czy owak, musiał najpierw zregenerować zapasy energii, bo w obu wypadkach trzeba było liczyć się z ryzykiem. Usiadł więc ze skrzyżowanymi nogami i zaczął medytować, przy okazji wymazując nieprzyjemne odczucia, które zgromadziły się dzisiejszego dnia, również na jego własne życzenie (co za wstyd!).
Gdy odnowił już wystarczająco swój zasób many przyszedł czas na tę trudniejszą część. Zaczął gromadzić energię magiczną w swoich dłoniach i w myślach nadawać jej kształt drzwi. Kiedy skończył przed nim zmaterializował się portal. Dużo wysiłku go kosztowało, żeby prowadził on jedynie do celu, a nie od celu tutaj.
-Bilet w jedną stronę do Piekła. - mruknął do siebie i przeskoczył przez bramę.
 
Eleishar jest offline