To… była krępująca sytuacja. Dosłownie i w przenośni. Przywiązana i bezbronna praktycznie
Leiko robiła za słodką przynętę. Niemniej tym razem jedwabne więzy były ciasne i mocne. Łowczyni była bezbronna w tej sieci pająka. Co więcej… nie mogłaby się z niej wyrwać.
Sakusei znała się na krępowaniu swych ofiar. Co więcej ciasno opinająca
Maruiken pajęczyna podkreślała atuty urody łowczyni sprawiając że jej podróżne kimono mocniej opinało krągłości jej ciała. W dodatku… znów zaczęło padać. Drony deszcz moczył przywiązaną kobietę, dodając mizerii jej sytuacji i pokusy jej ciało oblepionemu przez mokre kimono. Gdyby
Leiko podejrzewała, że
Sakusei włada i pogodą, to niewątpliwie posądzałaby pajęczycę o tą złośliwość. I nie mogła nic na to poradzić. Tym razem
Maruiken była prawdziwie bezbronną przynętą i nie czuła się z tym komfortowo. I musiała znosić to uczucie przez około pół godziny. Bo dopiero po tym czasie słyszała kroki i głosy. W tym jeden znajomy.
Kirisu Płomień. Rozmawiał z kimś starszym i wyraźnie doświadczonym… Kimś o chrapliwym głosie. Kimś kogo znała.
A deszcz przybierał na sile, ochładzając ciało łowczyni i czyniąc jej kształty bardziej… wyraźnymi pod przemoczonym kimonem.
Pierwsza jednak pojawiła się sama
Sakura, przemierzając obojętnym krokiem ścieżkę prowadzącą do drzewa przy którym była związana łowczyni.
Na jej widok wyraźnie się zatrzymała i rozejrzała błyskawicznie w poszukiwaniu wrogów, czy też pułapek.
-Co to za sztuczki syknęła?- syknęła głośno nie dowierzając swemu wzrokowi.-
To ma być jakaś kolejna twoja próba pajęcza wywłoko?! Kolejna pułapka?
Pojawiający się jako kolejny Kirisu, zachował się w sposób wprost przeciwny.
-LEIKO-CHAN?!- krzyknął zaskoczony jej widokiem i chwyciwszy za jūmonji-yari, biegiem ruszył w kierunku łowczyni. Świst katany. Ostrze zatoczyło łuk bez problemu docierając do gardła kogucika. Sakura… była niezwykle szybka.
- A ty… dokąd?- syknęła trzymając młodzika w szachu.
-Leiko- chan jest uwięziona, musimy jej pomóc.- burknął kogucik.
- Nic nie musimy. Po pierwsze to nie musi być twoja Leiko-chan… To może być kolejna iluzja, którą kryje ten przeklęty las. Albo pułapka. Musimy postępować ostrożnie. -rzekła Sakura nadal nieufnie lustrując otoczenie. -
Poczekamy aż Jimushi z chińskim mnichem tu podejdą. Coś mi tu śmierdzi.
- Ale Leiko-cha…- zajęczał błagalnie
Kirisu.
- Leiko żyje i ma się świetnie. I nigdzie nie ucieknie.- mruknęła Sakura.
- Sakura-san ma rację. Nie należy rzucać się na oślep. Potem znowu będzie musiała ratować twój tyłek.- zaśmiał się chrapliwy głos.
Głos należący do
Jednookiego Wilka znanego łowczyni z widzenia. Rozejrzał się on podejrzliwie dookoła. Po czym spojrzał na
Maruiken.-
A więc to jest ta twoja ślicznotka? No. No. Rozumiem co ty w niej widzisz.
Uśmiechnął się bezczelnie dodając.-
Takie jak ona potrafi zasłonić cały świat, ale… Wiśniowy kwiatuszek ma rację. To spotkanie innego łowcy jest zastanawiające… co się stało z resztą jej grupy?
- Poczekamy na pozostałą trójkę. Niech mistycy coś wywróżą.- zadecydował, choć tylko potwierdził w ten sposób opinię Sakury, a
Kirisu patrzył na łowczynię z miną stęsknionego psiaka.
Pozostała trójka była równie barwna jak pierwsza. Oprócz nieznanego jej mnicha składała się z dwóch łowców. Nie było towarzyszącego im samuraja, więc
Maruiken uznała, że
Sakusei zdołała przynajmniej jego wyeliminować.
Za to był on.
Japoński mnich obwieszony jadeitem. Tyle amuletów ochronnych jakimi był obwieszony wpływało i na jego samego. Był… wydawał się już być na granicy oświecenia. Stąd pewnie zielony blask jego oczu.
- Drzewo.. promieniuje złem wypełniającym całą okolicę. Muszę przy nim pomedytować, żeby poznać jego naturę.- rzekł w końcu.
- Później. Czy drzewo jest groźne Jimushi-sama? Czy jest tu coś oprócz drzewa?- pytał sceptycznym tonem głosu Jednooki Wilk.
- Iye. Nie mogę odpowiedzieć na to pytanie.- mruknął
Jimushi, a chiński mnich zaświergotał coś po chińsku wyjmując znany łowczyni amulet i machając nim na boki. I też chyba nic nie odkrył sądząc po skwaszonej minie. Mroczna aura drzewa kryła więc
Sakusei i jej sojuszników przed wykryciem.
Zaś sama
Leiko… nie była w stanie wypowiedzieć przez dłuższą chwilę słowa. Odpowiedziała jedynie ciepłym uśmiechem na zapewnienia
Kirisu, że wyrwą ją z tej pułapki.
Bowiem drugi ochroniarz chińskiego mnicha wpatrywał się w nią równie zaskoczony, co ona.
Yashamaru. Wydoroślał i zmężniał. Ale i tak go rozpoznała. Podobnie jak on ją. Kiedyś byli sojusznikami, kiedyś działali wspólnie, kiedyś on jej był cieniem. Kiedyś był kimś więcej… kiedyś.
Teraz ona miała swoją misję. On własną. Czasy sojuszu minęły. Sentymenty należało odłożyć na bok. Teraz
Yashamaru był potencjalnym zagrożeniem. Mógł zdemaskować, ale i ona mogła zdemaskować jego.
Więc
Leiko wiedziała że tego nie zrobi. Nie wiedziała jednak w jakim celu podszył się po łowcę Oni. Jeśli ich cele będą sprzeczne, któreś z nich zginie. Czy wtedy… dłoń
Leiko się zawaha podczas zatapiania ostrza w jego sercu?
- Leiko-chan? Jak się czujesz?- spytał z troską kogucik, podczas gdy reszta łowców zastanawiała się jak podejść do tego drzewa. I gdzie kryją się potwory, które zastawiły tę pułapkę.