Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-08-2015, 00:05   #72
Azrael1022
 
Azrael1022's Avatar
 
Reputacja: 1 Azrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputację
Powietrze w położonym dość wysoko Chitral nie było tak ciężkie jak w Islamabadzie. Zbliżał się wieczór i było czym oddychać – bez przenikającej wszystko woni spalin i oleju do smażenia. Byłoby nawet miło, gdyby nie swąd spalonych ciał, które powykręcane w groteskowy sposób wciąż pozostawały uwięzione w dopalających się wrakach samochodów.
Taktycznie rzecz biorąc była to klasyka. Nieco zastanawiał wybór miejsca akcji, jednak zasadzkę można by nazwać podręcznikowym zagraniem afgańskim, jeżeli ktoś by pisał podręczniki tego rodzaju. VBIED aby zablokować pierwszy pojazd konwoju, rakieta z RPG uszkadza ostatni, reszta samochodów grzęźnie w pułapce. Za zachodnią granicą to działało, szczególnie w górach, gdzie po jednej stronie drogi wypiętrzone jest strome zbocze z drugiej przepaść. Jednak tu terroryści musieli mieć albo wsparcie cywili, albo bardzo dobrze się kamuflowali. Albo też zdecydowali się na kombinację obu tych środków. Ktoś ich musiał przetrzymać w swoim domu, jakoś musieli zorganizować transport i przerzut broni.

Lance znajdował się kilka kroków od zwłok terrorysty mającego na nogach sportowe buty z ceną w funtach. Wyciągnął telefon, wyłączył dźwięki w urządzeniu i włączył nagrywanie. – Jak biorę udział w strzelaninie, to muszę to zameldować, rozumiecie? – rzucił w kierunku aniołów stróżów z pakistańskiej armii. Nie wiedział, czy mówią po angielsku, ale musiał chociaż spróbować komunikacji, skoro sam nie mówił ani w urdu ani w khowari, który był najbardziej rozpowszechnionym językiem w mieście. Kontraktor podczas wyjaśniania gestykulował ręką z telefonem, aby uchwycić na nagraniu choćby twarz i buty zabitego. Tymi informacjami na pewno będzie zainteresowane CIA.

Kiedy Lance zakończył oględziny pobojowiska a Newport skończył swoje sprawy, w asyście Marines ruszyli na lotnisko. Humory nie dopisywały ze względu na martwego kolegę z oddziału jak i rannego operatora broni ciężkiej. Najpodlej jednak musiał czuć się Ahmed - po początkowym zachwycie Ameryką, który nastąpił podczas niespodziewanego uratowania życia przez Marines i Lance’a, informator wyraźnie zmarkotniał. Wciąż był skuty, idąc powłóczył nogami jakby były z ołowiu, głowę miał opuszczoną, unikał rozmowy i kontaktu wzrokowego. Wyglądał jak ktoś, kogo śmierć ciężko zahaczyła swoją kosą. Zapewne doszło do niego, że na mocy umów międzynarodowych zaraz zamkną go w amerykańskim więzieniu, a tam zrobią mu z dupy jesień średniowiecza. Albo wiosnę ludów - zależy do jakiej celi trafi.

Lance przypiął się pasami do siedziska w Mi-171s i położył głowę na dłoniach złożonych na kolbie karabinu wspartego o podłogę śmigłowca. Drgania przenoszone z wirników na jego ciało powodowały senność. Kontraktor zamknął oczy i wciągnął w nozdrza zapach zapoconych mundurów, smaru do broni i paliwa lotniczego. ~To był długi dzień, dobrze, że ma się ku końcowi~ pomyślał. Ktoś jednak miał na ten temat inne zdanie…
Sygnał alarmowy dobiegający z kabiny pilotów natychmiast wybudził Styxa z drzemki. Dźwięku nie dało się pomylić z żadnym innym – było to ostrzeżenie przed opromieniowaniem falą radiolokacyjną. Chwilę potem przez przednie szyby można było dostrzec blask flar IRCM. Z kabiny dobiegały zaniepokojone głosy pilotów, które nie wróżyły nic dobrego. Lance zdążył położyć karabin na płasko, aby nie wybił mu zębów przy ewentualnym wstrząsie, kiedy huknęła rakieta . Siła wybuchu rzuciła śmigłowcem, który momentalnie zaczął tracić wysokość. Zbyt gwałtownie jak na gust Lance’a. Żołnierze zaczęli wykrzykiwać procedury i przygotowywać się na twarde lądowanie. Jim Chase, jeden z młodszych stażem i wiekiem Marines, śpiewał hymn do Chrystusa zbawiciela, przekrzykując Ahmeda modlącego się do Allacha. Styx miał nadzieję, że któryś z nich słuchał.
Chwilę później maszyna uderzyła z impetem o ziemię i szorując brzuchem po kamieniach przejechała kilka metrów, zatrzymała się i przechyliła na bok. Łopaty wirnika uderzyły o twarde podłoże i popękały, posyłając na wszystkie strony odłamki i kamienie. Przez kilka sekund resztki młóciły jeszcze skalne podłoże wzbijając w powietrze wirującą chmurę pyłu i żwiru.

Lance pół wisiał w kabinie, wciąż przypięty pasami do ściany kabiny, która w obecnych okolicznościach była sufitem. Podczas uderzenia maszyny w ziemię kontraktor poczuł jak coś boleśnie wbija mu się w bok. Pomacał miejsce poniżej żeber i poczuł ciepłą, lepką ciecz wypływającą z ciała i sterczący z rany metalowy przedmiot.
- Uwaga na dole! – ostrzegł pasażerów, zaklął cicho, wziął głęboki wdech, chwycił mocniej karabin i odpiął pasy. Spadł na przeciwległą ścianę z głuchym łoskotem. Rana uderzyła lodowatym impulsem, który poszybował w górę po kręgosłupie, na ułamek sekundy rozświetlił czaszkę i wrócił. Mimo przeszywającego bólu Lance wstał, wziął broń, pomógł otworzyć właz i wydostał się z Mi-171s. Maszyna, która projektowana była ciężką ręką i zapewne ciężką głową, przetrwała kraksę, jednak oczywistym było, że zaraz eksploduje. Zapach paliwa lotniczego był zbyt silny a spięcia w instalacji elektrycznej wróżyły szybki pokaz fajerwerków. Komu życie było miłe, odsunął się jak najdalej od niestabilnej maszyny. Jeden z Marines o trudnym do wymówienia, europejskim nazwisku uciekł gdzieś w ciemność zostawiając resztę zbitą w gromadę i próbującą czym się dało opatrywać rany. Sierżant Dobson, mimo głębokiej i krwawiącej rany głowy starał się ustalić stan osobowy.

First to fight for right and freedom
And to keep our honor clean;
We are proud to claim the title
Of United States Marine.

Nie wszyscy wydostali się ze śmigłowca. Williams, operator broni ciężkiej, ciągle był wewnątrz i donośnym, wzmocnionym przez panikę i adrenalinę głosem nawoływał pomocy. Jak nikt inny rozumiał, że Mi-171s zaraz eksploduje zamieniając żołnierza w żywą pochodnię. Lance nie zastanawiał się nawet, czy jest jeszcze Marine, czy nie. Czy jest coś winien Williamsowi. Pomoc koledze z oddziału w którym służył kilkanaście lat była czymś naturalnym. Honor, odwaga, poświęcenie. Semper Fidelis. Zasady wyniesione z wojska były częścią życia Styxa. Kontraktor rzucił kałacha Dobsonowi, aby broń nie ograniczała mu ruchów.
Wracam po rannego! Chase, sprawdź co z pilotami i skombinuj z kabiny flarę sygnalizacyjną! Bold, poszukaj zbiegłego kolegi, bo po ciemku zrobi sobie krzywdę. – rzucił na odchodne i skierował się do wraku. Trzeba było działać szybko i zdecydowanie, zdystansować się od kraksy, pokonać strach i zrobić to, czego wymagała żołnierska solidarność. Idąc do poskręcanych i pogiętych kawałków blach, które jeszcze niedawno unosiły ich w przestworzach, Styx słyszał, jak Newport przekonuje Marines, aby poszli po Ahmeda, który mógł być cennym informatorem dla CIA.
Oprócz woni paliwa, wnętrze śmigłowca śmierdziało już palonym plastikiem. Lance musiał działać szybko. Williams leżał zakleszczony przez zgięty pod nienaturalnym kątem wysięgnik hydrauliczny. Krwawił z kilku ran i miotał się usiłując podważyć jakoś kawał żelastwa.
Spokój, kapralu! – Lance szarpnął żołnierza za ramiona, próbując go uspokoić – zaraz cię wyciągnę, tylko się nie szarp!
Styx chwycił Williamsa za kostki i pociągnął tak mocno, jak pozwalał mu na to zraniony bok. Na szczęście to wystarczyło i już po chwili obaj wyszli ze śmigłowca na chłodne, górskie powietrze.

Jim Chase był najwyraźniej uradowany tym, że przetrwał kraksę. A uratowanie kolegi z oddziału zakrawało w jego opinii na cud. Z radością wykrzykiwał:
-Żyjemy! Bóg jest miłosierny!
-To nie chciałbym widzieć go wkurzonego
– odparł Lance trzymając się za zraniony bok.
-Wynośmy się stąd, zanim terroryści przyjadą tu zobaczyć co zostało ze śmigłowca – zaproponował Lance odbierając broń od sierżanta Dobsona. – Piloci nadali sygnał mayday, więc niedługo powinna przybyć kawaleria. Teraz jednak musimy zniknąć. Jaki stan osobowy? Mamy wśród nas sanitariusza? Chase, co z flarą sygnalizacyjną? Ma ktoś może zapałki? Nie wiadomo jak dużo czasu tu spędzimy. Proponuję iść w kierunku południowo-wschodnim. Będę szedł na końcu i wypatrywał ewentualnej pogoni.
 
Azrael1022 jest offline