Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-08-2015, 00:22   #73
del martini
 
del martini's Avatar
 
Reputacja: 1 del martini ma z czego być dumnydel martini ma z czego być dumnydel martini ma z czego być dumnydel martini ma z czego być dumnydel martini ma z czego być dumnydel martini ma z czego być dumnydel martini ma z czego być dumnydel martini ma z czego być dumnydel martini ma z czego być dumnydel martini ma z czego być dumnydel martini ma z czego być dumny
Nic nie frustrowało Jeremy’ego tak jak bezsensowne czekanie. Dlatego po telefonie od Martina czym prędzej pożyczył laptopa od jednego z policjantów, który bezinteresownie zgodził się mu go udostępnić. Jeremy obiecał, że przy najbliższej okazji odwdzięczy się sympatycznemu staruszkowi, choć obaj doskonale wiedzieli, że dyplomata powiedział to jedynie z uprzejmości.

Zamierzał napisać notatkę na około jedną stronę A4. Po 2 godzinach pisania, średnio zadowolony ze stylu w jakim ją napisał, postanowił nanieść kilka stylistycznych poprawek, po czym wysłać do ambasady.

W notatce zawarł instrukcje jaki tekst przekazać mediom, co odpowiedzieć IBM-owi oraz jakie proponuje zachowanie ambasady wobec zaistniałej sytuacji. Od rana we wiadomościach i gazetach miał rozbrzmieć apel o pokojowe wyjaśnienie sytuacji. Działania niewątpliwie trzeba było jeszcze uzgodnić z Białym Domem, bo porwanie amerykańskiego obywatela to poważna sprawa i nie można pozwolić sobie na samowolkę. Jeremy w gruncie rzeczy wiedział, że pokojowy apel nic nie da, ale nie mógł nic innego zrobić, a to przynajmniej przyczyni się do poprawy wizerunku Stanów Zjednoczonych, jako państwo dbające o swoich obywateli.

Natomiast IBM miał być zapewniony, że ambasada poczyni wszelkie możliwe kroki w celu odzyskania Elligsona. Standardowa procedura w sytuacji niekontrolowanej. Jeremy chciał również dowiedzieć się kiedy ostatnim razem Amerykanin był widziany i znać przybliżone miejsce zniknięcia. Sprawę należało zgłosić na policję, ale z zastrzeżeniem o tajności postępowania. W końcu przestępstwo dokonało się na ich terenie, więc służby były zobowiązane, aby zacząć działać.

Z kolei w części przeznaczonej dla ambasady poinformował, że jego zdaniem należy uruchomić wszystkie służby, „nasze” i „tutejsze”, aby ująć porywaczy. Nie chciał płacić okupu, bo stanowiłoby to zachętę do porywania kolejnych obywateli amerykańskiego pochodzenia. Stany wyglądałyby jak wielka bezbronna skarbonka, którą można na zawołanie rozbić.

Celem działań Newporta była stworzenie niejakiej zasłony dymnej. Poprzez media i apele o negocjacje chciał stworzyć pozory panowania nad sytuacją i wyrazić chęć zapłacenia okupu. W rzeczywistości chciał poruszyć wszystkie możliwe służby do cichego pojmania porywaczy. Liczył na ich brak profesjonalizmu i łyknięcie haczyka. Jeśli nawiążą kontakt z ambasadą i zażądają okupu, istnieje duże prawdopodobieństwo wtopy z ich strony. Oczywiście jest ryzyko, że akcja się nie uda. W drugim przypadku Jeremy nie proponował żadnego rozwiązania, przedstawiając jedynie dwie strony medalu – zapłacenie okupu i stworzenie pozorów „skarbonki” albo nie zapłacenie i poważny uszczerbek na wizerunku.
Taki był plan, który potrzebował jeszcze zatwierdzenia ambasadora i, ewentualnie, Białego Domu, jeśli „Nowy”, jak nazywany był przełożony Newporta, nie odważy się podjąć decyzji samodzielnie.

***

Rana mocno krwawiła. Kawałek ostrego metalu przeszedł idealnie obok kości, przebijając prawą łydkę na wylot. Poza tym, jedno z siedzeń zmiażdżyło mu trzy palce w prawej stopie w trakcie lądowania. Ból był nieznośny, mimo iż został nieco przytępiony przez adrenalinę i strach, ale widok własnej krwi spowodował, że dyplomacie zrobiło się niedobrze. Mocno utykając wyczłapał się z maszyny, stając około 10 metrów od niej. Należało szybko reagować i wydostać rannych ze środka. Wewnątrz był także skarb CIA, czyli Ahmed, który obecnie darł się wniebogłosy. Wielu żołnierzy na miejscu katastrofy zaczęło panikować, czego Jeremy nie mógł zrozumieć. Cywil – dyplomata zachowywał więcej profesjonalizmu w ekstremalnej sytuacji niż przeszkolony żołnierz... Około 2 metry od niego stał jeden z marines, starszy szeregowy pochodzenia niemieckiego Phil Schiller. Zdawał się zachowywać umiarkowany spokój.
-Leć szybko wyciągnąć kogo się da. Nie zapomnij o tubylcu, bo sam ze środka nie wyjdzie!! – Newport mocno zaakcentował słowa „nie zapomnij o tubylcu”, bo to właśnie na nim najbardziej mu zależało. Pytający wzrok żołnierza mówił – A czemu sam nie pójdziesz, głąbie? Jeremy doskonale to wyczytał i pokazał mu przedziurawioną na wylot nogę oraz zmiażdżony fragment stopy, których młody żołnierz nie zauważył w pierwszej chwili. Takie obrażenie znacznie utrudniały możliwość przemieszczania się.

Prawdopodobnie dyplomacie udałoby się dotrzeć do śmigłowca, ale w rzeczywistości był tchórzem i wolał zaryzykować życie nieznanego mu marine niż swoje własne. Wolał wymyślić tani wykręt, aby tylko nie zbliżyć się do miejsca katastrofy. Uświadomił to sobie i pomyślał jak podłym jest człowiekiem.
“In this game you win or you die” przypomniał sobie cytat z popularnego serial HBO.
 
__________________
I am not in danger, I AM THE DANGER
-Walter White
del martini jest offline