Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-08-2015, 08:05   #6
Deithwenn
 
Reputacja: 1 Deithwenn nie jest za bardzo znanyDeithwenn nie jest za bardzo znanyDeithwenn nie jest za bardzo znany
Powieki ciężkie niczym dowcip Inkwizytorów stawiały opór gdy zaniepokojony ruchem i hałasem próbowałem je unieść. Pokonawszy ich niechęć ujrzałem błękitne wnętrze czegoś co prawdopodobnie było swojego rodzaju jaskinią. Stalagmity zwisające na wprost moich oczu ze sklepienia i wycelowane prosto we mnie od razu pobudziły mój organizm do działania zwłaszcza, że na granicy świadomości pozostawało przeświadczenie, iż zaledwie chwilę przed przebudzeniem odczułem coś w rodzaju wstrząsów tego kompleksu, a to nie wróżyło dobrze. – Co ja tu robię? – Zadałem sobie to pytanie w myślach przeszukując swoją nadwyrężoną pamięć w poszukiwaniu informacji. Pamiętam jak oficer czujników poinformował kapitana na Trebzonie o pewnych anomaliach w odczytach sensorów jednak nie były one rzekomo zagrożeniem dla okrętu i dlatego kontynuowaliśmy lot. Już wyznaczałem koordynaty przejścia przez Gwiezdne Wrota gdy moje wspomnienia zaczynają robić się mgliste i niewyraźne. Dym i ogień to dwie wspólne cechy kolejnej migawki urywanych scen które teraz widziałem w umyśle. I nagle uświadomiłem sobie jeszcze jeden fakt z przeszłości. Zaraz nim okręt zaczął rozpadać się na kawałki z nieznanych Nam przyczyn jeden z pasażerów wydzierał się mówiąc o ataku. Czyżbyśmy zostali zaatakowani przez jakąś wrogą jednostkę? Co prawda ilość ważnych person na naszym statku była dość kuszącym celem, ale to gdzie znajduję się obecnie nie pasuje mi do żadnej grupy. Może to obcy? Nie miałem zapędów ksenofobicznych, a pogląd ten był jedynie kalkulacją możliwości. Jeżeli tak to jedynie Syntbioci przychodzą mi na myśl, ale to oznaczało by kolejne lata wyniszczających wojen jeśli faktycznie powracali. – Dość! – Skarciłem się w głowie. Nie ma co rozpatrywać przeszłości należy odnaleźć się w zaistniałej sytuacji, wykaraskać z niej i zdać raport admiralicji.
Kiedy tylko postanowiłem wziąć się w garść dotarły do mnie sygnały z otoczenia. Nie byłem sam wokół mnie słyszałem może nie gwar rozmów, ale wymianę krótkich zdań kilku osób. Podniosłem się na łokcie czując, że coś jest nie tak. Moim oczom ukazało się cztery nagie sylwetki, w tym jedna kobieca na której nie omieszkałem dłużej zatrzymać spojrzenia, cóż w Naszej sytuacji nie wiadomo było jak to się skończy trzeba zatem korzystać z nadarzających się okazji. Jednak nawet krągłe piersi młodej niewiasty nie mogły zasłonić mi widoku jakichś przewodów spinających ich głowy w jeden pierścień pośrodku nas. Zreflektowałem się nie ich, a Nasze jako, że podążając wzrokiem za piątą wypustką natrafiłem na identyczny przewód biegnący ku mojej potylicy. W pierwszej chwili moje praktyczne podejście sprawiło, że chciałem zerwać się na nogi i pozbyć tego czegoś, jednak mój wspomagany analityczny umysł powstrzymał ten zwierzęcy odruch. Widziałem jak prawie wszyscy obecni chcą sięgnąć po pierścień pomiędzy Nami, mnie też on przyciągał z nieznanej mi przyczyny, ale nie wiedziałem co stanie się jeżeli zostanie zabrany co więcej nie wiedziałem co będzie wówczas z Nami. Moja wola była silniejsza niż w przypadku zwykłych ludzi, a to za sprawą nauk mojego drogiego Reema dlatego powstrzymując odruch sięgnięcia po nieznane rzuciłem do ludzi tu zgromadzonych. – Czy ktoś poza faktem pragnienia wzięcia tego obiektu, wypisanego w waszych spojrzeniach, ma chociaż mgliste pojęcie co to może być? – Mam nadzieję, że uda mi się z nimi porozumieć nie chciałbym zacząć od eliminacji moich potencjalnych i jedynych sojuszników w tym dość niezwykłym miejscu, ale nie zawaham się moje przetrwanie jest tu również drugorzędne najważniejsze to poinformować przełożonych o zajściach mających miejsce na Trebzonie. – Może tak podzielimy się posiadaną wiedzą i podejmiemy jakieś racjonalne decyzje w końcu jak mówi stare terrańskie powiedzenie. – Tu wskazałem na połączone przez pierścień przewody. – Jedziemy na jednym wózku. – Wiem, że nie jest najbardziej charyzmatycznym facetem we wszechświecie, a mój wygląd, zwłaszcza, iż okazało się, że też jestem nagi, nie budzi zaufania musiałem jednak spróbować. Mam nadzieję, że moje paskudne blizny po poparzeniach od wybuchu granatu plazmowego które miałem na plecach i które co słabsze osoby przyprawiały o mdłości nie wpłyną na ich negatywną ocenę mojej osoby. Dodając do tego moje oczy, w końcu straciłem też swoje okulary bojowe, też wpędzić potrafią w konsternacje. Pomimo tych drobnych niedogodności jak je nazywałem byłem w końcu dość postawnym facetem, zbudowanym tak jak matka armia mnie wychowała. Liczne blizny po pazurach, kulach, ostrzach i odłamkach znaczyły moje umięśnione ciało dając świadectwo mojej służby Znanym Światom, twarz pospolita nie wyróżniająca się niczym, ale i nie brzydka była wiarygodna przynajmniej w moim mniemaniu.
 
__________________
"Za miecz chwytają wyłącznie ludzie zdesperowani, którym nie pozostało nic poza własnym ego"
sierżant Sójeczka
9 drużyna Podpalaczy Mostów
Deithwenn jest offline