Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-08-2015, 09:47   #18
no_to_ten
Konto usunięte
 
no_to_ten's Avatar
 
Reputacja: 1 no_to_ten to imię znane każdemuno_to_ten to imię znane każdemuno_to_ten to imię znane każdemuno_to_ten to imię znane każdemuno_to_ten to imię znane każdemuno_to_ten to imię znane każdemuno_to_ten to imię znane każdemuno_to_ten to imię znane każdemuno_to_ten to imię znane każdemuno_to_ten to imię znane każdemuno_to_ten to imię znane każdemu
William zaczął rozglądać się w poszukiwaniu śladów - czy to stopy czy krwi. Zapamiętał na wszelki wypadek jeszcze twarz jak i wygląd rannego. Może się przydać, jeśli znajdą mordercę.
- Weźcie tylko ze sobą broń.
- A tam, Will. - Aiden żachnął się tylko jakby wzięcie broni było niesamowicie wymagającą, a przy tym kompletnie bezsensowną czynnością - Gdybyś zajebał trzy osoby na tym zadupiu, to czaiłbyś się na kolejne? Nie jesteśmy przecież w metropolii. To górzyste wypizdowie pewnie przez całe swoje istnienie nie widziało tylu ludzi.
- Aidenie pomyśl trochę. Jak myślisz czemu wybrałem te miejsce na stworzenie naszej bazy wypadowej? Tutaj NIKT nie chodzi, a nagle widzimy trzy osoby, z czego dwie martwe. Jedna natomiast ma pasek z naszych czasów. Nie podoba mi się to. Mam nadzieje, że Sophie i Connor, bądź Garet dadzą radę zdobyć jakieś informacje. Do tego boje się, czy nikt nie znalazł naszej siedziby. Trzeba to sprawdzić, bo możemy nieźle wdupić. Poza tym ta jatka jest świeża. Nie sądzę, żeby autor oddalił się dalej jak kilka kilometrów.
Irlandczyk przez chwilę gładził ostrze noża.
- No to masz zagadkę na siedemnasty tom, Arturze Doyle. Nie brzmi tak zajebiście jak ta z dziewiątego z Peruggią i Mona Lisą, ale z tego też da się coś wycisnąć. - podrzucił finkę. Przez chwilę obracała się w powietrzu, by spaść z powrotem do jego dłoni.
- Słodko. - szeroko otwarte oczy i dumny uśmieszek zdradzały zaskoczenie. Był pewny, że ten numer skończy się bliznami. Rozglądał się po okolicy, po masywach górskich, pęknięciach w skałach,by nagle utkwić wzrok w ładniejszej, jego zdaniem, części tej trzyosobowej grupy.
- Więc, Olga. - wyjął dziwną imitację papierosa, którą dostał od Omegi. Trzymając go w ustach i odpalając od zapałek mrugnął do Rosjanki - Masz kogoś?*
Przysłuchiwała się rozmowie, skupiona bardziej na otoczeniu niż treści. Dopiero wypowiedź Aidena - i sztuczka, która z perspektywy Olgi mogła skończyć się paskudnym, niepotrzebnym skaleczeniem - skłoniła ją do włączenia się do dyskusji.
- Mam pracę - posłała Irlandczykowi promienny, nie do końca pasujący do obecnej sytuacji uśmiech. - Wyobraź sobie, że od niedawna nawet legalną. Szkoda palców, ostrożnie z tym nożem.
-No Aiden- rzucił Will puszczając oko Oldze- i może na tym temat póki co zakończysz. Ktoś ma jakieś wątpliwości? Pytania? Jeśli nie to nalegałbym, żebyśmy jak najszybciej znaleźli trop. Nie wiem czy słyszeliście co powiedział młody- sieczkę sprawili rycerze. Płowe płaszcze z czymś mi się kojarzą, ale jak na złość nie przypomnę sobie teraz. Nie wiemy ilu ich jest i dokąd zmierzają, a to interesuje mnie, a mam nadzieje, że i NAS najbardziej. Gotowi do drogi?
Will zrzucił z siebie niepotrzebny na taką wyprawę plecak i skompletował szybko podstawowy ekwipunek, który jego zdaniem mógł przydać się w razie jakiegoś wypadku- ot sztylet podarowany przez Omegę, jeden skromny posiłek, gdyby wyprawa miała się przeciągnąć.
- Dacie radę wziąć mój plecak ze sobą? - zapytał towarzyszy, którzy mieli wyruszyć do siedziby - Nie chcę go zostawiać tutaj, bo cholera wie czy będzie czas wrócić i czy jakiś zwierzak się nie dobierze. A w drodze będzie zdecydowanie mi przeszkadzał - nie wykluczam, że będziemy musieli uciekać, jeśli coś pójdzie nie po naszej myśli.

- Will, Will, mój Ty agresywny kociaku. Będę chciał, to zakończę, a na razie nie chcę. - Aiden sięgnął po plecak Willa - Mogę go wziąć. Daj znać jeśli będzie trzeba pomóc otworzyć Ci jakiś słoik. Podobno kobietom często się to zdarza.
Dalej spoglądał na Olgę. Od góry do dołu, od dołu do góry. Aiden miał ładniejsze, ale myślał o sobie jako altruiście, który powinienem dzielić się ciałem absolutnie z każdą.
- Prawdziwa z Ciebie flirciara, Krysa. Na chuj Ci była praca, skoro wszystko się wali?
Odwzajemniła spojrzenie ze sporą dozą sceptycyzmu.
- Zawsze coś się wali, jak nie tu, to gdzieś indziej. Gdyby obecna sytuacja nie była tak... globalna, to w czym problem? Nie po to wybyłam z Rosji, żeby mnie teraz pisklak pouczał jak latać, strata czasu. Gadanie o dupie Marynie też nas do celu nie przybliża, niestety - dwadzieścia cztery godziny to o wiele za mało, żeby stać i po próżnicy kłapać dziobem. Krysa nie zamierzała siedzieć w miejscu.
- Płowe płaszcze nie mówią mi nic, kolczugi brzmią paskudnie, a zabijanie czarowników to już prawie inkwizycja.
- Ptaszku, polatamy trochę razem i zniknie ten ostry ton. Piękni ludzi nie powinni być tak nieprzyjemni. Szczególnie wobec pisklaków, przecież to rani moje małe, dziecięce serduszko. Kolczugami się nie martw. Prawą ręką wbiję facetowi jego kolczugę aż do kręgosłupa, a lewą będę jednocześnie się masturbować. Ani jedno ani drugie nie będzie problemem.
- Aiden, tego faceta najpierw trzeba znaleźć, najlepiej z całą resztą. Może nadal są gdzieś w okolicy.
Olga oddaliła się o kilka kroków, zwiększyła dystans od chwilowego miejsca postoju i spróbowała skupić się na obecności istot żywych. Mogła coś przeoczyć, coś mogło jej umknąć, jednocześnie liczyła, że natknie się na jakiś ślad, który powiedziałby, w jakim kierunku udali się sprawcy całego zamieszania. Albo przynajmniej że naprawdę nikogo tu nie ma.
 
no_to_ten jest offline