Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-08-2015, 20:43   #3
baltazar
 
baltazar's Avatar
 
Reputacja: 1 baltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znany
Brynden Thorne był człowiekiem nie pierwszej młodości. Spomiędzy brązowych włosów już dość gęsto przedzierały nitki siwizny, a spod przymrużonych oczu wybiegały bruzdy zmarszczek ciągnące się daleko za kości policzkowe. Kilkudniowy zarost zdradzał człowieka gnębionego ciężkimi troskami. Jednak cokolwiek go trapiło nie miało to najmniejszego wpływu na jego umiejętności. Było to widać jak na dłoni kiedy wjeżdżał do wsi dosiadając karego wierzchowca. Koniem powodził z naturalną swobodą. Płynność, z jaką dobył włóczni z tulei przy wysokim siodle obróciwszy ją tak by zmieścić się we wrotach, wskazywał na doświadczenie w walce z końskiego grzbietu. Wrażenie to potęgował kawaleryjski hełm z misiurką, stary i powgniatany od licznych ciosów, a także łatany kilkukrotnie skórzany kaftan z naszytymi stalowymi łuskami. Obrazu dopełniała nierówna blizna na prawym policzku. Podobne spostrzeżenia zapewne zatrzymały w miejscu niejednego rabusia, gdyż na milę znać było charakternika… a ci zazwyczaj oznaczali masę kłopotów i pustą sakiewkę.

Thorne nieśpiesznie wkroczył do gospody dopilnowawszy wpierw czy Żmijka będzie miała zapewnioną odpowiednią gościnę w tutejszej stajni. Swoje oczekiwania względem opieki poparł miedziakiem, który młokos wyłapał w locie. Po „Złotym jaju” nie spodziewał się zbyt wiele bo i wieś była z tych paskudnie nędznych… dawała jednak szansę na nocleg pod dachem. Kto wie, może nawet i w łóżku… No i ciepłą strawę dającą się zapić jakimś sikaczem. Efektowne wejście bardki i skupienie uwagi na jej osobie zdecydowanie większej części tutejszych gości dało mu szansę na mało dyskretne zorientowanie się z kim mu przyjdzie biesiadować i spędzić dzisiejszy nocleg. A gospoda była nad wyraz zatłoczona jak na nie do końca przeminiętą zimę i ten trakt. Odczekał swoje i wreszcie dopchał się do właściciela tutejszego przybytku… - Łóżko, ciepłe żarcie i dzban wina. Krótko wyłożył czego mu trzeba bez zbędnych ceregieli. Nie bardzo przejął się sugestią, iż powinien szukać kompanów na dwa wolne łóżka w pokoju. Położył srebro na blacie i dorzucił jeszcze parę miedziaków za jadło i napitek. Po czym udał się do ostatniego wolnego stołu.

Ułożył sakwy podróżne obok ławy. Zrzucił z siebie ciężki płaszcz podszyty jakimś futrem, które razem z rękawicami wylądowały na ławie. Odpiął pas z mieczem i odstawił go… jednak już nie tak niedbale jak resztę. Widać było, że przyzwyczajony był do tego i żelazo spoczywa blisko jego prawicy. Później zaś spoczął opierając się o jakiś słup podpierający strop czekając na chuderlawą dziewkę… Najpierw pojawił się mężczyzna zwany Walfenem… później wino, a dopiero po pewnym czasie jakaś gulaszowa polewka z solidnym kawałkiem pachnącego chleba. Skórka była chrupiąca i dobrze wypieczona i znacznie lepiej smakująca niż to co było w parującej misce. Nie takie rzeczy już Brynden jadał ale też w niejednej karczmie już bywał i wiedział, że nadmiar przypraw ma raczej coś ukryć w potrawie niż z niej wydobyć. Niemniej jednak było to ciepłe… było tam jakieś mięsiwo i jakieś krupy. Wojak nie śpieszył się z posiłkiem. Może dlatego, że zapychając usta chlebem i mięsiwem nie musiał jej otwierać a tylko słuchać cóż za opowieściami uraczy go kompan ze stolika… i pokoju. W miarę jak zaspokoił pierwszy głód i pragnienie odsunął się od misy. Przepił do Walfena jakiś toast i zabrał się za obserwowanie tutejszych gości zdawkowo jeno tylko odpowiadając na pytania… resztę polewki dokończył już przy dźwiękach wieczornego występu.

Przed snem sprawdził jeszcze czy Żmijce nie brakuje niczego w tutejszej stajni.
 
baltazar jest offline