Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-08-2015, 02:56   #76
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Góry; wrak śmigłowca; śr; 2017.06.05 godz 02:35; 11*C





Jeremy Newport i Lance "Styx" Vernon




Starszy szeregowy Schiller spojrzał na dyplomatę uważnie. W ciemności górskiej nocy Jeremy widział tylko jaśniejszą plamę jego twarzy ale cała sylwetka żołnierza wyrażała zaskoczenie i powątpiewanie. - Z całym szacunkiem sir ale rozkazy to mi wydaje tamten facet. - odpowiedział w końcu wskazując chyba na sierżanta Dobson'a. Najwyraźniej nie miał zamiaru słychać cywila nawet jeśli był w jego eskorcie. A już widać nikomu nie uśmiechało się wracać po mogącego wybuchnąć w każdej chwili wraku i to jeszcze po jakiegoś tubylczego szmaciarza i dla gogusia w gajerze. Tak to pewnie wyglądało w oczach żołnierzy. Z opersji wyratował go najęty kontraktor który odezwał się widząc problem, ryzyko z nim związane i możliwość zarobienia na tym.

- Dziesięć tysięcy - kontraktor rzucił Newportowi. Ten pokręcił głową. Nie zgadzał się na taką sumę. Styx cały dzień spędził na poszukiwaniu informatora, kilka razy ryzykując życie. Ani jego pryncypał ani Marines nie byli zainteresowani powrotem do wraku po Pakistańczyka. Żołnierzy Lance mógł jeszcze zrozumieć, ale dla dyplomaty Ahmed był jedyną osobą mogącą naprowadzić go na ślad największej obecnie afery na Środkowym Wschodzie.

- Za długo się z nim pierdoliłem, żeby teraz pieluchogłowy ot tak wykitował. Daj mój nóż – powiedział Newportowi wyciągając rękę. – Pójdę po niego. Może mieć informacje, które zapobiegną kolejnym zabójstwom. - po namyśle dodał: - I przygotuj pięć patoli. Możesz wziąć od kolegów z CIA albo z DipSecu. - dodał na koniec w ramach pożegnania.

Lance uzbrojony w broń białą ruszył pośpiesznie do śmigłowca. Powrót wcale nie był lekki i łatwy. Musiał się najpierw wspiąć na przewrócony kadłub a potem dostać się do środka przez boczne drzwi które obecnie były na górze kadłuba. Rany nogi i korpusu wcale nie pomagały a już będąc na górze czuł ostry zapach benzyny dużo silniejszy niż gdy był tu ostatnio. Uwięziony Pakistańczyk widząc promień światła zaczął drzeć się jak opętany i z radości, że ktoś jednak wrócił i z obawy czy po niego i strachu czy zdążą. Wskoczył w ciemność rozświetlaną jedynw ciemną czeluść rozświetlaną tylko pożyczoną od marines latarką.

Gdy Amerykanin wylądował na dolnym boku kadłuba odrazu jakaś ciecz zachlupotała mu pod butami. Chlupotała mu za każdym krokiem gdy zbliżał się do pozostawionego w swoich pasach i kajdankach Ahmeda. Brnąc przez jakieś złomy pod nogami czuł jak z góry ściekają na niego strużki benzyny z nieszczelnych zbiorników czy przewodów.

Odciął Ahmeda z pasów a Pakistańczyk spadł z fotela i grzmotnął o ziemię z taką siłą, że na chwilę przestał się wydzierać. Kontraktor chwycił go za fraki i szarpnął wracając do otworu przez który przeszedł. Musiał podsadzić go bowiem w kajdankach tubylec nie miał szans wydostać się samodzielnie. Prawie od razu albo próbował zwiać z wraku albo stracił w panice równowagę bo będący jeszcze w środku Lance usłyszał jak sturlał się po kadłubie na ziemię i jęknął boleśnie przy upadku. Musiał się jeszcze sam wydostać. Jeszcze skok, podsadzenie się ramionami, wydźwignięcie nóg na zewnątrz i już mógł zeskoczyć na ziemię. Widział uciekającą parenaście metrów dalej sylwetkę Pakistańczyka który jak na skutego i poobijanego człowieka zwiewał niczym rączy jeleń. "Styx" poszedł w jego ślady choć walczył z bólem przestrzelonej nogi przy każdym kroku. Nagle zza pleców doszedł go huk, błysk i przez jedną krytyczną sekundę cały świat zamarł dla niego. Wiedział, że zaraz dotrze do niego fala wybuchu i jeśli nie odbiegł wystarczająco daleko...

Ale odbiegł. Mimo szaleńczego ryzyka bogowie wojny nad nim czuwali i o dziwo wyszedł z tej eskapady bez szwanku. Choć cała marynarka śmierdziała paliwem.

Przez chwilę wszyscy mężczyźni zgodnie wpatrywali się w płonący wrak śmigłowca. Lance był ostatnim który z niego się wydostał nikt więcej z tamtąd nie wyszedł ani nie wołał. A obecnie czy żywe czy martwe ludzkie ciała w jego wnętrzu właśnie zwęglały się tak samo jak te we wrakach samochodów które niedawno widział z bliska Lance.

---


Udali się w kierunku który zaproponował "Styx" a i potwierdził sierżant Dobson. Poza tym właśnie w tym kierunku widać było światła tego miasta czy osady. Racy nie udało im się skołować bo tak samo jak po resztę ekwipunku trzeba by po nią wrócić do wrako na co nikt prócz Lance'a się nie zdecydował.

Szli jednak bardzo wolnym tempem. Wszyscy byli ranni, niektórzy ciężko, olbo odnieśli rany nóg a drugi raz rannego Williamsa trzeba było nieść co na stałe angazowało dwóch ludzi. Nie pomagało też ciemność i gruzowato - kamieniste otoczenie pełne otoczaków które obsypywały się grzechocząc przy każdym kroku. A mieli na całą grupę tylko cztery latarki i w rezerwie trochę lighsticków. Szykowali się w końcu na góra parogodzinną akcję w mieście w dzień przy wsparciu miejscowej policji a nie błakanie się po górskich bezdrożach nocą. Dość szybko gdy opadła adrenalina i emocje związane z kraksą dało się odczuć zmęczenie no i zimno. Na razie było odczuwalne jako nieprzyjemny chłód ale do świtu było daleko i sytuacja nie mogła się do tego czasu poprawić. Chyba, żeby się zatrzymali i rozpalili ogień.

Słyszeli te szeptane uwagi niektórych marines gdy nagle cała grupa zamarła. Gdzieś przed sobą zobaczyli światła reflektórów dwóch samochodów. Ten pierwszy był na dłuższych prostych czasem oświetlany przez ten drugi to chyba był jakiś pikup. Drugie zdarzenie było o wiele bliższe. Właściwie w ich szeregach. A dokładniej zadzwonił telefon Jeremy'ego. Gdy spojrzał na wyświetlacz widział, że to dzwoni Nicole.




Islamabad; dom Ramiz'a; śr; 2017.06.05 godz 02:45; 18*C





Costance Morneau




Pozostała trójka zdawała się być trochę rozczarowana, że Amerykanka nie zrewanżowała się, opowiastką o własnych przygodach i skupiła jedynie na komentowaniu i uśmiechach ale nie nagabywali jej. Pewnie uznali, że "ten typ tak ma" czy coś w tym guście.

---


Cały spokój i z trudem odbudowany jako taki nastrój szlag trafił razem z nocnym alarmem jaki zafundowała im Francuzka. Blondynka tylko ogólnie machnęła głową i dłonia i już zbierała się do wybiegnięcia z domu. Tak samo zgodziła się na to, by Rob poprowadził jego samochodem. Daniel zrewanżował się jej krótkim, miłym sms'em zapewniającym, że kocha i tęskni. Za to o dziwo zadzwoniła do niej Sue. To było niepokojące i nietypowe jak dla niej. Przecież bratowa na pewno nie dzwoniłaby by powiedzieć, że ją kocha. Rozmawiała krótko i oschle. James wdał się w bójkę. Jest w szpitalu. Właśnie jedzie do więzienia. Prosił by ją poinformować. Więc informuje. Nic więcej nie wie. I to był koniec rozmowy.

Robowi udało się osiągnąć całkiem przyzwoity czas w drodze do jankeskiej ambasady jak na takie blokady i kontrole zwłaszcza przy rządowej dzielnicy w jakiej mieściło się większość ambasad. I Amerykanka i Anglik wbiegli razem z Francuzką i zaczął się problem. Z trudem ale dyplomaci zgodzili się ustąpić gorącym prośbom i tłumaczeniom blondynki by mogła znaleźć się w lecącym na poszukiwania śmigłowcu. Ale pary pasażerów w ogóle nie chciał widzieć zwłaszcza, że pewnie trzeba będzie zabrać rozbitków na pokład. Mowy nie ma. Słyszeli już łopot łopat i silnika nadlatującego śmigłowca gdy Robert zrezygnował i machnąl ręką.

- Marne szanse, że wpuszczą nas wszystkich. Chcesz to się kłóć. Ja idę spróbować czegoś innego. Chcesz to chodź ze mną ale nie gwarantuję, że się uda. - rzekł wzruszając ramionami i mówiąc głownie do Amerykanki. W dłoni już miał telefon i wybierał jakiś numer wracając do samochodu. Dziennikarka NYT miała do wyboru. Dotąd gadała głównie Nicole bo w tej dyskusji miała największe atuty w starciu z przepisami lotniczymi i dyplomatyczną biurokracją. Ale i Conie mogła spróbować przejść do ofensywy. Mogła też dołączyć do dziennikarza BBC który wracał do samochodu. Jeśli by odjechał a jej nie udałoby się zabrać z dyplomatami musiałaby chyba wracać pieszo, zadzwonić po Ramiz'a albo czekać na powrót śmigłowca.




Islamabad; koszary Black Water; śr; 2017.06.05 godz 02:45; 18*C




Marek Kwiatkowski



Długo nie spał. Właściwie w ogóle. Miał wrażenie, że ledwo przytknął głowę do poduszki a już nadbiegał dyżurny.

- Ty jesteś Mark...Kw... K... Ty jesteś partnerem Vernon'a? Aaa... No tak, masz brodę... - wybrnął w końcu młody kontraktor z kłopotliwego wymówienie dziwnego nazwiska. Chyba był jednym z ostatnich uzupełnień bo Marek ledwo kojarzył jego twarz a i on najwidoczniej miał podobnie bo przy poszukiwaniach i wspomagał się kartką. No i posługiwał się nazwiskami a nie ksywami których używali na co dzień.

- To wstawaj! Akcja jest! Lance z tym patafianem z ambasady zostali zestrzeleni. Fritz leci po nich. Szef kazał cię obudzić. Lecisz z nimi. - prawie wykrzyczał podekscytowany sytuacją i swoją rolą młody żołnierz informując Polaka o jego zadaniu.

Odprawa w mesie była bardzo krótka, prawie w biegu. Śmigłowiec wojskowy typu MiL - 8 z pakistańskich sił lotniczych został zestrzelony przed około pół godziną. Pilotowi udało się nadać, Mayday, i że spadają. Więcej się nie odezwali. Na pokladzie powinno być 16 osób razem z pilotami i cialo zabitego marine. Nie wiadomo czy ktoś przeżył katastrofę. Większość stanowili marines z ochrony ambasady ale był z nimi też "Styx" i jego pryncypał. Rozbili się jakąś godzinę lotu od stolicy. Mają odnaleźć miejsce katastrofy i zabezpieczyć lub ewakuować rozbitków i udzielić pomocy medycznej jeśli będzie komu. Dlatego leci z nimi paramedyk a z ambasady i jedna kobieta. Wcześniej muszą jeszcze podlecieć pod ambasadę i zabrać jedną osobę. Wkrótce pewnie dołączą do nich inne maszyny ale w tej chwili mają tylko tą jedną. W takim składzie jednym Huey'em nie było możliwości zabrać wszystkich jeśli przeżyli więc mieli się skupić na niesieniu pomocy i ewakuacji najbardziej poszkodowanych. I trzeba mieć się na baczności bo to nie był wypadek tylko zestrzelenie. Kwiatkowski zostaje mianowany wojskowym szefem tej operacji i pod względem sprzetu i ludzi ma swobodę wyboru i trochę czasu. Friz poleciał do ambasady po tę laskę co mieli ją zabrać ale zaraz wróci. Pod względem medycznym jednak operacją zarządza Eva Martinez która poleci z nimi jako paramedyk.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline