Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-08-2015, 18:33   #167
Zapatashura
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
Czarna wieża straszyła swoim rozmiarem. Na oko czterdzieści jardów wspinaczki do jej szczytu. Na szczęście konstrukcja budowli była bardzo złożona. Podstawa miała dwie spadziste podpory po których przy odrobinie ostrożności dało się wejść. Wyżej, gdzieś dziesięć jardów nad ziemią, zwisały smętne resztki kamiennego pomostu, jakby przed wiekami lub milleniami wieżę łączył z lądem most rozpostarty na morzem. W połowie wysokości znajdował się wysunięty balkon. Krótko mówiąc, Dotian dostrzegał parę przystanków, które pozwoliłyby na chwilę odpoczynku i rozluźnienie mięśni. Mogło to być szczególnie przydatne, biorąc pod uwagę, że z całej trójki tylko wojownik wiedział jak się wspinać. Umiejętności kapłanki i czarodzieja były bardziej intelektualne.
Gdyby nawet poszukiwacze przygód powątpiewali w legendę opowiedzianą przez Guwernantów, już sam dotyk murów wieży dawał do zrozumienia, że nie była to normalna budowla. Pulsowała ciepłem, falami czarny, chropowaty kamień stawał się ciepły, by za jakiś czas przyjemnie chłodzić. Aedd’aine nie mogła wyrzucić z myśli skojarzeń z pulsem.
Pierwszy etap wspinaczki przebiegł nad wyraz sprawnie. Lina pozwalała się wzajemnie asekurować, a podpora, choć dość stroma, nie stanowiła wielkiego wyzwania. Nierówna powierzchnia muruów tworzyła całkiem wygodne występy przez które dało się dotrzeć do pomostu i tym samym pierwszego przystanku.


1

Brama prowadząca do wnętrza była otwarta, ale bardzo ciemna. Nawet dla oczu eladrinki cienie były bardzo głębokie i zdradzały magiczną naturę. Towarzysze zdecydowali się więc trzymać planu i kontynuować wspinaczkę, licząc na to, że szczyt wieży oznaczać będzie mniej niebezpieczeństw.
Drugi etap wspinaczki nie był już taki prosty. Pionowa ściana okazała się pełna osypujących się uchwytów i ślepych ścieżek, kończących się płaskimi powierzchniami bez miejsca na wepchnięcie choćby opuszków palców. Wymuszone przez to nadkładanie drogi kosztowało sporo energii, w efekcie Estel i Garion byli mocno zmęczeni gdy udało im się wreszcie wspiąć na balkon, wyznaczający półmetek. Drewniane drzwi, przypominające z wyglądu i dotyku dąb, były szczelnie zamknięte, lecz dobiegały zza nich ciche odgłosy. Jeden melodyjny dźwięk, może jakiś instrument, a oprócz tego przeciągający się jęk. Atmosfera była dosyć upiorna, ale Księżycowa Wyspa wcale nie była lepsza, tam też znajdowała się istota o boskiej mocy a powrócili z Arvandoru w jednym kawałku. Ani myśleli teraz rezygnować, kiedy nie natknęli się nawet na pierwszą prawdziwą przeszkodę.
Ostatni etap wspinaczki był najdłuższy i najcięższy, a zasługi za jego powodzenie mógł przypisać sobie Twinklestar. Sondował trasę i asekurował towarzyszy aż na sam szczyt. Może nawet sama Tymora uśmiechnęła się do całej grupy, bowiem nikomu spod stóp nie usunął się żaden kamień, lina o nic się nie zaczepiła, nawet ptaszyska nie przeszkadzały w wysiłku, przyglądając się jedynie leniwie ze szczytu na zbliżających się bardzo powoli intruzów. Wbrew pesymistycznym oczekiwaniom czarodzieja, wieża nie była zwieńczona ziejącą, czarną pustką. Zamiast tego nieprzeszklone okna pozwoliły wejść do przestronnego pokoju… jadalnego?


2

Wygodne krzesła otaczały stół pełen owoców, mięsa, sosów i wina. Wszystko to wyglądało tak smakowicie, że od razu było wiadomo, że trzeba się trzymać z daleka. Drewniana podłoga podzielona była równiutko deskami - te z kolei przywodziły na myśl płyty naciskowe, których nadepnięcie musiało się kończyć uaktywnieniem jakiejś pułapki. W kącie stała sobie smętnie, lekko zakurzona, zbroja płytowa pozbawiona jednej ręki. No to wiadomo, że konstrukt strażniczy. Paranoja udzielała się bardzo chętnie, w każdym skrawku pokoju dopatrując się zagrożenia. Odłamek wykazał się trzeźwością myślenia i dostroił swe zmysły do magicznej aury, aby spróbować zlokalizować czarodziejskie glify, kapłanka poszła zresztą w jego ślady. Efekt niestety nie był zadowalający - pomieszczenie w całości pulsowało od magii, nie sposób było określić, która była niebezpieczna. Czarodziej przeszedł zatem do swego oryginalnego planu, aby z pomocą prostych sztuczek, wykorzystując choćby zastawę stołową, obrzucić podejrzane miejsca tym samym sprawdzając, czy nie uaktywni żadnej pułapki. Test zajął ładnych parę minut, a po wszystkim sala jadalna przypominała raczej chlew, ale nic nie wybuchło, zbroja nie rzuciła się do walki, ani piorun nie wystrzelił spod stołu. Uspokojeni trochę rezultatem towarzysze ruszyli ostrożnie ku drzwiom, wszak bogów żadnych przy obiedzie nie zastali. Mniej więcej w połowie drogi deska pod nogą Dotiana ugięła się z wyraźnie słyszalnym kliknięciem.


Jedynie instynkt i wypracowany latami refleks sprawiły, że wojownik uskoczył nim w miejscu, w którym jeszcze przed chwilą stał wyrosła ściana ognia. Płomienie strzelały aż do sufitu przez kilka sekund nim wszystko ucichło i jedynie okopcony strop potwierdzał, że nie była to tylko iluzja. Najwyraźniej plan Gariona nie wytrzymał starcia z rzeczywistością, a garnki i talerze nie wystarczyły do uruchomienia magicznych zasadzek.


___________________________
1 - brama zamku w Bouzovie
2 - zdjęcie pokoju stołowego z Muzeum Kaszubskiego Parku Etnograficznego we Wdzydzach Kiszewskich
 

Ostatnio edytowane przez Zapatashura : 21-04-2016 o 16:52.
Zapatashura jest offline