Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-08-2015, 21:20   #70
Googolplex
 
Googolplex's Avatar
 
Reputacja: 1 Googolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputację
Wampirzyca siedziała przed “tobołkiem” od Luciusa i układała swoje rzeczy na różne kupki. Przy całej pracy wesoło przy tym nucąc.
Stefan w końcu został nagrodzony za swe wysiłki. W szczelinie ujrzał zbliżające się znajome sylwetki.

- Nasi? - Zapytał Arinfa szukając potwierdzenia, zawsze to lepiej się upewnić niż wyskakiwać wprost pod kły wroga.
Uniósł głowę zaskoczony nagłym odezwaniem się Stefana i powiódł wzrokiem za jego spojrzeniem.
- Na to wygląda. Albo jakaś pieruńska iluzja.
Cóż, więcej nie było sensu się ukrywać, jeszcze by ich minęli. Muzyk wstał i wychylił się za ściany machając do łaków.

-Tutaj!
- Myślę, że i tak cię już zwęszyli.

- Może, tym lepiej by zobaczyli, że wszystko w porządku… przynajmniej z nami.

-Waszego odoru nie idzie pomylić z niczym innym - odparł wilkołak z półuśmiechem na twarzy. Przynajmniej nikt nie zginął z ich pokracznej “paczki”. Może nie przepadał za pijawami, ale stado, chociażby najbardziej koślawe, to zawsze stado. - Dajcie coś mocniejszego - westchnął siadając wśród nieumarłych. Powoli i metodycznie opowiedział to co kojotowi na temat pająka i kul. Potem zrelacjonowali wspólnie o tym co widzieli u miśka.

- Coś mocniejszego? Jedynie mogę dać wpierdol, bo widzisz - odparł rozkładając ręce w geście bezradności - Jakoś nikt z nas nie pije niczego. Takie z nas abstynenciki - zażartował.
Kule.. i Ananasi? Kto dał taką debilną nazwę pająkokłakowi? Nie skomentował tego jednak, był w lekkim szoku, że ich niespodziewanego towarzysza niedoli unicestwiono jak muchę łapką na insekty.

- Czyżby Misiu się już sam ewakuował? Cwaniaczek.. - mruknął do siebie niecierpliwie pocierając twarz lewą dłonią.

- Skowycie nie wiesz przypadkiem czym były lub mogły być te świetliste kule? - Co prawda miał swoje podejrzenia lecz skoro ekspert był na miejscu to lepiej jego zapytać niż wyjść na ignoranta.

Kojot stanął obok grupy i wyraźnie dumny z siebie podpierał się futrzastymi piąstkami o biodra. Potem popatrzył na zadającego mu pytanie Stefana.
- Myślałem, że po tym jak sprowadziłem tu Arthura żywego zapytasz mnie raczej o autograf… Hmm, niech pomyślę. - Nuwisha pogładził się prawą łapą po spodzie swej długiej paszczy.

- Jedyne co przychodzi mi na myśl, to to, że w jakiś sposób zmaterializowały się tutaj złe duchy. Na pewno nie byli to zmiennokształtni, wampiry raczej też nie, więc nie wiem… Mogły to być, albo złe duchy, lub stwory, które przedostały się z umbry do naszego świata, albo sztuczki jakiegoś ludzkiego maga… lub demony, ale ich nigdy nie widziałem na oczy, na magach też się nie znam. Ale wydaje mi się, że można je uszkodzić, unikały odnóży pająka, jakby bały się odniesionych obrażeń. - Kojotołak smętnie wzruszył ramionami, dając znak, że więcej niestety nie pomoże w tej materii.

- Każdego można uszkodzić, pytanie tylko jakim kosztem. Nie uśmiecha mi się w walce poświęcać życia. - Odparł Stefan. - Ale twe wyjaśnienia niepokojąco podobne są do moich obaw.

- Liczyłem na to, że szukając Arthura je spotkam. Wydaje mi się, że mógłbym je zabić przy użyciu mojego artefaktu, zawarty w nim duch wydaje się bardzo pewny siebie… Tak czy siak, po drodze zaszliśmy do gawry Walthera, nikogo tam nie było, ale strasznie śmierdziało, trudno powiedzieć co to był za zapach. Pajęczycy też, ani śladu. - Skowyt dopełnił składanie raportu.

- Obstawiam wielkiego żuka. - Wskazał im kawałek pancerza znaleziony przez Arinfa. - Ale coś jest co nie daje mi spokoju. Próbowałem pewnego rytuału kiedy na was czekaliśmy i… to dziwne stworzenie, ta kula światła pojawiła się i zaatakowała. Nie wiem tylko dlaczego nas nie wykończyła, to dziwne, bardzo dziwne.
Nuwisha podszedł bliżej wspomnianego pancerza, przykucnął przy nim, obejrzał, postukał palcem, obwąchał.

- Nigdy nie słyszałem żeby w skład naszej rodziny wchodziły żukołaki. Jeśli coś takiego jest zmiennokształtne, to na pewno nie będzie tak przyjazne jak pająk… Zresztą jeśli nie jest, a jest tylko wielkim żukiem, to pewnie też nie będzie zbyt towarzyskie. - Kojot oglądał pancerz i zastanawiał się z czym może mieć do czynienia.
- Tajemnice w tajemnicach. - Westchnął Tremere. - Niewiele z tego rozumiem prócz tego, że jeśli nie zdobędziemy amuletu to będziemy skazani na łaskę i kaprysy tego kto go posiada.

- Może to żółw… słyszałem, że żółwiołaki wymarły dawno temu… - Kojot mruczał do siebie pod nosem. Był zły, że nie może rozgryźć tej zagadki.

- Rozejrzyj się, w tej chwili nic nie wygląda normalnie. Może też wymarli wracają… - Stefan zamilkł zdając sobie sprawę co też oznaczają jego słowa. Zdołał tylko cicho wyszeptać. - Gehenna.
Chwilę myślał zastanawiając się nad wszystkim co sam wie i czego się dowiedział lecz nim podzieli się całą wiedzą i wnioskami z niej płynącymi z towarzyszami niedoli, miał kilka pytań:
- Skowycie czy próbowałeś przejść do Umbry od czasu wydarzenia które nam opisałeś wcześniej? - Utkwił spojrzenie w ślepiach łaka. - I czy możesz nam dokładnie opowiedzieć co takiego wówczas napotkałeś?
Skowyt podniósł wzrok na Stefana, nadal bawiąc się trzymaną w rękach dziwaczną skorupą.

- Nie… Bałem się, że Walther mnie pobije. - Skowyt uśmiechnął się po czym chcąc sprawdzić wytrzymałość badanego przez siebie przedmiotów, po prostu lekko go ugryzł. - Ta istota była z pewnością mężczyzną. Miała bardzo bladą skórę, trochę jak te brzydkie wampiry, ale tylko skórę, bo twarz miała jakby mniej brzydką, powiedziałbym, że dostojną i podobną do ludzkiej. Uszy miał dziwne, spiczaste. Na początku myślałem, że to Sidhe, wy nazywacie te stwory elfami. One też mają takie uszy. Spędziłem pośród nich dobre kilka lat swojego życia, no, ale to nie był Sidhe, oni nie są tacy straszni, a ten był taki, że sam jego widok zjeżył mi sierść. Nie mam pojęcia co to było, dlatego uznałem to za jakiś wyższy gatunek… A i jeszcze coś. Zanim trafiłem do tej jego odległej krainy widziałem jeszcze inną istotę. Miała wygląd upiornego dziecka, trochę jak z horrorów, miało nienaturalnie wielką mordę i strasznie dużo ostrych pogniłych zębów. Kiedy to zobaczyłem spadłem z drzewa, a kiedy upadłem, byłem już w dalekiej umbrze. Wydawało mi się, że to jakiś zły duch, może to on wywinął mi psikusa i przez niego trafiłem w umbrze tak daleko, trudno powiedzieć. - Kojot zastanawiał się nad całą sytuacją i tym co mogła ona oznaczać. - Myślisz, że to ma związek z tym amuletem i atakującymi nas światłami? - Dodał po chwili.
-
Tego nie wiem, ale chciałbym Cie poprosić o coś co może być niebezpieczne, zrozumiem jeśli odmówisz. Czy mógłbyś teraz zajrzeć lub wejść do Umbry? Tylko na chwilę. - Tremere wyglądał na wampira, który ma jakiś plan lecz jeszcze niedopracowany.

- Mógłbym… Tylko w jakim celu? Po prostu wejść w nią i wrócić, czy chcesz, żebym zrobił coś konkretnego? - Nuwisha patrzył na wampira zastanawiając się o co tamtemu dokładnie chodzi.

- Na razie nic konkretnego, chcę tylko byś sprawdził czy w ogóle możesz i powiedział nam co tam zauważyłeś.
Kojotołak pokiwał ze zrozumieniem głową, w między czasie przykładając tajemnicze znalezisko do swojego torsu.
-
Dobra, ale popilnujesz mi tego? Chcę nad tym pokombinować, idealnie nadawałoby się na element pancerza. - Kojot z uśmiechem postukał się w element swojego ubioru, spoczywający na udzie pancerzyk wykonany z drewna i różnego rodzaju mocujących go rzemieni i skórzanych pasków. Potem rzucił skorupę w stronę torby w której grzebała Mohini i wstał, wyciągając swój kamienny fetysz.
- Dobra, jak coś na mnie tam wyskoczy, to tnę przez ryj i uciekam z powrotem… Martwię się, że może tam być pełno żmijowego gówna. - Kojotołak westchnął smętnie i zamknął oczy skupiając w sobie swoją płynącą z natury energię. Czasami żałował, że nie działało to tak jak w filmach i nie mógł po prostu zniszczyć ścigających ich demonów falą kame-hame-ha. Nie mniej korzystał z takich zdolności, jakie miał pod ręką, więc spróbował płynnie przenieść swoje ciało poza ściany świata w którym przebywali. Gdyby wszystko poszło zgodnie z planem, na oczach zebranych powinien zaczął powoli blednąć, rozmywać się i w końcu zniknąć.
Niestety nic nie poszło zgodnie z planem. Kojot nie rozmył się, ani nie zniknął. Nadal pozostał tam, gdzie był przed chwilą. W momencie, gdy próbował przejść przez Barierę poczuł coś dziwnego i nienaturalnego. Coś czego nie czuł nigdy w życiu. Bariery w tym miejscu nie było niemal zupełnie, a jednocześnie była niczym betonowa ściana. Ten dualizm był wprost niewytłumaczalny.

W momencie skupienia największej energii, Skowyt zobaczył coś jeszcze co już kompletnie zbiło go z tropu. Przez mgnienie oka dostrzegł coś niewyobrażalnego. Kilka warstw wszechświata było nałożonych na siebie niczym fotograficzne filtry. A ich wyspa, ich świat była gdzieś pośrodku tego całego zbioru. Mimo swojej wiedzy Skowyt nie potrafił wyjaśnić tego, co widzi. Wyglądało to tak, jakby Bariera oddzielająca światy przestała istnieć i wszystko się wymieszało w jakiś niepojęty sposób. Jakby cała struktura wszechświata uległa zmianie.
 
Googolplex jest offline