Harald nienawidził walczyć. Istniała szansa, ze zginie, a nie ma nic gorszego niż śmierć. Dlatego najpierw rozejrzał się po okolicy, lustrując ją w poszukiwaniu dogodnej drogi ucieczki i wtedy dostrzegł trzecią stronę niewielkiego konfliktu - pokurcza, który przemykał między murami kamienic. Większym zagrożeniem była jednak grupa przeciwników. Jako że należał do drużyny postanowił wypełnić swoją rolę i jednym pociągnięciem spustu zabił włócznika. Resztę walki zostawił pozostałym.
Łupy nie były jakieś niesamowite, ale nowy pancerz i mięso - to inna sprawa. Wołowinkę obejrzał surowym okiem, nie chciałby się nabawić pasożytów, ale powinna być w porządku. Jak dotrą z powrotem do karczmy, zajmie się przymierzaniem i ewentualnym dopasowaniem koszulki kolczej. Ale istotniejsza sprawa - pokurcz. Harald zajęty przeglądaniem łupów rozejrzał się z niepokojem w głowie i uśmiechem na ustach, gotów po raz kolejny posłać w czyjąś stronę bełt. A ten zaś mógł posłać kogoś do piachu.
A jeżeli nikogo nie było - nalegał na powrót do zajazdu, by tam w spokoju porozkoszować się udanym dniem. Nie ma co kusić losu, zarobek jest zacny.