Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-08-2015, 17:41   #37
Szarlej
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację

Był całkiem przeciętnym kolesiem i za takiego wielu go miało na początku. Nie za wysoki, jakiś metr siedemdziesiąt i przeciętnej budowy ciała. I to nie przeciętnej jak na Gehenne gdzie było wielu fanów pompowania mięśni. Przeciętnej według normalnych standardów. Ani gruby ani chudy. Włosy, gdy zaczęły już mu odrastać po strzyżeniu jakie fundowali po zatrzymaniu, miały ciemny kolor. Zależnie od światła ludzie mówili, że jest ciemnym blondynem lub szatynem. Wesoły, lubiący się śmiać, chociaż było w tym coś cholernie niepokojącego. Przedstawiał się też zwyczajnie, nie z ksywki a z imienia. John.
Wielu go kojarzyło, przed zapakowaniem wszystkich na Gehenne był sławny. John Sher, chociaż media ochrzciły go "Rozpruwaczem", właściwie "Johnem Rozpruwaczem" ale pseudonim składający się z dwóch słów okazał się zbyt długi dla amerykańskiego, nawykłego do upraszczania i skracania wszystkiego, społeczeństwa. Nawiązanie było proste, chociaż może nie dla niedouczonego, przeciętnego zjadacza hamburgerów. Podobnie jak Kuba Rozpruwacz zarzynał nożami dziwki chociaż zdarzały się i "zwykłe" kobiety. Wszystkie ofiary nosiły ślady tortur i odbycia aktu seksualnego. Ocierającego się o ostrą dominację a w przypadku kobiet nie zajmujących się najstarszym zawodem świata gwałtu. Był cwany. Nawet gdy go złapali oskarżyli go o cztery morderstwa ze szczególnym okrucieństwem. Podał informacje dotyczące dziewiętnastu innych a i tak udało się zdobyć materiał dowodowy by oskarżyć go w sumie o dziewięć zabójstw. Nie mniej zasłynął ze swojego procesu, filmik nakręcony przez kogoś na sali robił furorę zanim go usunięto z sieci. Udawał skruchę by zaraz potem wybuchnąć śmiechem, tak intensywnym, że stawały mu w oczach łzy. Ironicznie odpowiadał na pytania, traktował wszystko jak kabaret.

Gdy Strażnik wypuścił więźniów, czy też zostali wypuszczeni na skutek Anomalii nie miał źle. Wielu widziało w nim guru, człowieka godnego szacunku. Bardziej pokojowi najzwyczajniej się go bali. Było paru, którzy chcieli pokazać jacy są twardzi i dokopać Johnowi. Okazywało się, że potrafi nożem porżnąć nie tylko dziwkę. Nigdy nie należał do gangu chociaż wielokrotnie z nimi współpracował. Ściągał do siebie różne męty. Tacy jak on zawsze imponują pomniejszym sadystycznym śmieciom. W sektorze w którym siedział silniejsze ugrupowania go tolerowały. Nie mógł im zaszkodzić a taka grupa wolnych elektronów zawsze się przyda jako swoista przeciwwaga. Oczywiście do czasu, po ataku i ucieczce wszystkich patrzono na niego uważnie. Wiedziano, że komu jak komu mu ciężko będzie powstrzymać się od zabijania. Siedział jednak grzecznie z swoim uśmieszkiem. W końcu jak sam mówił mu też zależy na własnym przetrwaniu. A parę osób przekonało się, że nożem niekoniecznie trzeba kogoś zabić.

#0

- Będziesz mój. Mój! Ucieczka nic nie da!
- Takiego chuja. - mruknął rozglądając się.
Anomalia budziła w nim jakiś pierwotny lęk. Ten wykształcony przez włochatych przodków człowieka, strach przed większym drapieżnikiem. Nie owładnął on jednak mężczyzną. Nie był zwierzęciem, zwierzęta nie są zdolne do okrucieństw.
Abominacja wyglądała na morderczą, cholernie morderczą. Mimo to wszystko co może zabić ciebie możesz zniszczyć i ty. Nie tylko ludzi. Roboty strażnika, anomalie… Jednak rzucenie się na to było równoznaczne z samobójstwem. Gdy myśl o szarży z nożem pojawiła się w głowie Shera ten mimowolnie się uśmiechnął. A potem odwrócił się i skoczył. Nie ścigało go zwierzę przy którym nie można wykonywać gwałtownych ruchów. W tym wypadku gwałtowne ruchy były wskazane. Bo szybsze. Byle dotrzeć do tunelu, odrzucić kratę i się skryć. Tam Oculus nie będzie go ścigał, może wsadzi do niego mackę ale sam się nie zmieści. Chyba…
Udało się, krata poleciała w kąt a on sam szybko wgramolił się do środka. Zdążył jeszcze wyciągnąć nóż i zaczął się nim czołgać. Ktoś większy by się nie mieścił, sam John raz po raz stukał barkami o ściany. Parokrotnie walnął też głową jak w głupim odruchu chciał zobaczyć co jest przed nim. I tak nic nie widział. Ciemność była absolutna. Nie widział nic przed sobą a żeby rzucić okiem za siebie miał za mało miejsca. Smród pleśni (co mogło pleśnieć w wentylacji statku?) drażnił nozdrza.


Przez pewien czas słyszał za sobą odgłosy. Wydawane przez Oculusa? Przez coś innego? Podsuwane przez jego chorą wyobraźnię? Chciał się wydostać z tego tunelu. Chciał zobaczyć światło. Wolał gdy ton on jest czającym się drapieżnikiem a nie jakiś popierdolony stwór.

W końcu zobaczył światło, słabe jednak mimo to uśmiechnął się. Z początku było przed nim, potem okazało się, że dobiega z lewej strony. Dotarł do kratki, ta (o ile dobrze pamiętał słowa szczura) była przyśrubowana ale słabo. Można było ją wypchnąć. Naparł na nią i przeszkoda po chwili puściła. Wygramolił się na zewnątrz mrużąc oczy przed zbawiennym światłem i wciągając z radością stęchłe powietrze. Powietrze pełne krwi. Na jego ustach wykwitł jeszcze szerszy uśmiech, jak to mówili niektórzy "banan". Rozejrzał się.

Na kiblu siedział trup. Najzwyczajniej w świecie. Trochę mniej zwyczajny był brak głowy. Na przedramieniu miał wyciętą cyfrę. Cztery. John ciągle z uśmiechem pokręcił głową i zamontował kratkę z powrotem. Spojrzał na własne ramię, nie pamiętał by ktoś ją wycinał. Sam nie był fanem skaryfikacji. No i w jego celi było pełno krwi. Trochę dużo jak na taką ranę a szczura zabił wcześniej. Kiedy? Od tamtej chwili wspomnienia miał pomieszane, zatarte, nie potrafił określić upływu czasu. Zero, cztery i Oculus. Co to do cholery znaczyło? Nie miał pojęcia. Priorytetem była ucieczka potem będzie miał czas by rozwiązać zagadkę cyfr, Anomalii i zaniku pamięci.

Przetrzepał kieszenie bezgłowego. Znalazł parę fajek, kiepsko skręconych i dwa dropsy. Chyba Dream. Nie był pewny, nigdy narkotyki go nie pociągały. Nie dawały tyle zabawy co dobre bzykanko i zabawa z nożem. No właśnie, nóż. Znalazł i go. Zwykły, prosty. De facto kawał blachy naostrzony na szlifierce i objechany na "rękojeści taśmą". Schował swój i fanty a uzbroił się w broń zdechlaka.


Rozejrzał się czy nie ma jeszcze czegoś ciekawego w kiblu po czym wyszedł na korytarz. Ten był ciemny. Ciemny i zimny. Rzadko wychodził po za zamieszkałe sektory ale wiedział co to znaczy. Nikt w okolicy nie mieszkał. Nie było też śladów krwi a targana, odcięta głowa farbuje nieźle. Zdziwiło go to. Stanie jednak w jednym miejscu gdy oni ciebie zabójcza Anomalia nie jest rozsądne. Szybkim ale ostrożnym krokiem, uważnie stawiając stopy poszedł w prawo trzymając się ściany.
 
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]
Szarlej jest offline