Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-08-2015, 10:20   #10
Googolplex
 
Googolplex's Avatar
 
Reputacja: 1 Googolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputację
Zaraz po wejściu do pomieszczenia ich oczom ukazał się widok dość niezwykły jak na miejsce w którym się znajdowali. Do tej pory jedynie martwi ludzie i uschnięte liany a teraz, pułapka czy skarb?
Moritz powoli i ostrożnie zbliżył się do skrzyni. Wykorzystując swoją wiedzę miał zamiar ją zbadać i sprawdzić czy jej otworzenie będzie bezpieczne.
Reliefy na skrzyniach wskazywały, że mają do czynienia z artefaktem Annunaków. Sceny wyrzeźbione zdawały się mieć charakter sakralny, choć Moritz nie był ekspertem w tych sprawach. W kilku miejscach widać też było charakterystyczny zarys gwiezdnych wrót. Poza tym mężczyzna nie potrafił powiedzieć wiele więcej o skrzyniach. A już na pewno, czy ich otwarcie będzie bezpieczne.
Sin był w rozterce, cokolwiek było w skrzyniach mogło być dla nich przydatne lub śmiertelnie groźne. Czyż jednak nie podjął już ryzyka zdejmując pierścień? Skoro ktoś zadał sobie trud by ich tu umieścić to może nie chciał by umierali, nie byli też uwięzieni. Z drugiej strony w innych pomieszczeniach ludzie byli martwi.

- Trudno, raz się żyje i nie mam zamiaru umierać jako tchórz. - To rzekłszy podszedł do najbliższej skrzyni i naparł na wieko próbując je przesunąć. Przy jego “muskulaturze” nie było mowy by mógł je podnieść ale może da się choć odsunąć na tyle by zajrzeć do środka.

- Jest różnica pomiędzy byciem tchórzem, a byciem martwym idiotą - odpowiedział Antoni stając z boku i przyglądając się skrzyni. W przeciwieństwie do Moritza, mężczyzna miał niewielkie pojęcie o rysunkach i nie zadawał sobie trudu z ich rozszyfrowaniem. To co go interesowało, to to, w jaki sposób otworzyć wieko i gdzie mogą czaić się pułapki.
- Pozwól, że ci pomogę - zaproponowała Alessya i stanęła obok Sina. Podobnie jak on próbowała odsunąć wieko.

- Czy Wy zarabiacie na życie uprawiając hazard? - w retorycznym pytaniu Antoniego pobrzmiewała protekcjonalność.
Pchanie wieka nie przyniosło żadnych rezultatów. Dopiero wtedy Sin i Alessya zaczęli dokładnie oglądać kamienne skrzynie, czy żeby znaleźć jakieś miejsce do podważenia, czy chwycenia, czy też aby znaleźć inny sposób ich otwarcia.
Po kilku chwilach zauważyli coś co w pierwszej chwili uszło ich uwadze.
Były to dwa charakterystyczne wgłębienia, które mogły służyć do otwarcia skrzyni. Otwory były umieszczone w takim rozstawie, jakby były zatrzaskami od walizki.
Sin nie namyślając się długo zaczął gmerać przy jednym z nich, skoro już się powiedziało “a” to warto powiedzieć też “b”.

- Hazard źle mi wychodzi, pomożesz? - Zapytał wciskając przycisk po swojej stronie.

- Zaryzykuję.

Sin nacisnął przycisk i wszyscy usłyszeli charakterystyczny, pneumatyczny syk. Po chwili wieko uniosło się i odchyliło do tyłu. Wewnątrz znajdowało się kilkanaście wąskich przegródek. W każdej z nich unosił się w jakimś magnetycznym polu cienki kombinezon. Swą strukturą przypominał mieszaninę wężowej skóry i lateksu. Większość z nich była czarna z charakterystycznym, spiralnym wzorem jasno zielonej barwy. Tylko dwa spośród kilkunastu kombinezonów były czerwone z czarnym wzorem.

- Ha! - Krzyknął przewoźnik wielce uradowany i szybko porwał czerwony kombinezon. - Bierzcie i częstujcie się wszyscy, mamy ubrania! - Nie bacząc na innych zaczął zakładać strój. Na czas tego manewru zdjął pierścień by tuż po nim założyć go z powrotem.
Strój był przyjemnie chłodny i łatwo wsuwał się na ciało. Wszystkie kombinezony zdawały się mieć ten sam rozmiar, a mimo to po założeniu idealnie dopasowywały się do sylwetki. Czuć było nawet, jakby strój się poruszał i szukał idealnego ułożenia.
Po założeniu kombinezonu wzór na nim ożył i zaczął się poruszać. Pulsował w jakimś wewnętrznym rytmie. Częstotliwość drgań i migotań zmieniała się. Przyspieszała i zwalniała, aby po kilku sekundach zatrzymać się w miejscu.
Antoni sięgnął po czarny kombinezon i z pewną dozą nieufności zlustrował go dokładnie. Wreszcie wzruszył ramionami i nałożył go na siebie.
Alessya sięgnęła po czarny kombinezon i nie zastanawiając się stojąc tyłem do wszystkich ubrała go na siebie. Zaraz po założeniu go poczuła drobne ukucia zupełnie jakby kombinezon ją szczypał na całym ciele. Z wymalowanym na twarzy niepokojem patrzyła na swoje ręce. Kolory zmieniał się i czuła jakby przechodziły po niej drobne ładunki prądu.
Migotanie ustało i szlachciance wydawało się, że jej mięśnie były bardziej napięte, bardziej twarde. Czuła się pobudzona i zmotywowana do działania, zupełnie jakby wraz z założeniem kombinezonu dostała zastrzyk adrenaliny.
Moritz chwycił czerwony kombinezon i założył.

Sin szczerzył się w uśmiechu, niezwykle zadowolony z siebie.
- Zobaczmy co jest w pozostałych. - Niemalże zaśpiewał a jego lawendowe oczy niemal rozbłysły chciwością. Szybkim sprężystym krokiem ruszył do kolejnej skrzyni szukając znajomych już przycisków.
Kolejne skrzynie także miały przyciski i ich otwarcie nie stanowiło problemu. Drugi z sarkofagów zawierał coś dziwnego i niepokojącego. Umieszczona na świeżych zielonych, kolistych liściach czaszka. Nie należała ona do człowieka, ani żadnej ze znanych ras obcych.
[media]https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/236x/22/d7/26/22d726d469470c65351f518e079f5448.jpg[/media]
Z wnętrza skrzyni wydobywała się woń aromatycznych ziół, przypominających tytoń.
Zawartość trzeciej skrzyni była o wiele bardziej przyjemna. Podobnie jak w pierwszej znajdowały się tam wąskie przegródki, a w ich wnętrzach kilkanaście czarnych ostrzy.
[media]https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/736x/96/03/39/96033943ad71e25dfff854dc14cde7f7.jpg[/media]

- Hej, chodźcie to zobaczyć, mamy broń! Broń i ubrania po prostu wspaniale. Teraz możemy w końcu pomyśleć o czymś więcej niż ucieczka. - Zaśmiał się niemal histerycznie, zupełnie jak ktoś komu właśnie zdjęto z barków olbrzymi ciężar. Po czym już ubrany i z ostrzem w dłoni skłonił się wszystkim.
- Sin Kara, porucznik Sin Kara wolny kupiec. - Przedstawił się jak należy, teraz kiedy nie był nagi mógł w końcu to zrobić.
Antoni zważył w rękach ostrza i sprawdził ich ostrość, po czym zabrał dwa.

- Antoni van der Potocki - przedstawił się krótko, prawie po żołniersku z lekkim skinieniem głowy. - Przymierze Manitou.
Kobieta wzięła do ręki jedno z ostrzy. Ostrożnie sprawdziła jak jej leży w dłoni. Cicho syknęła kiedy poczuła wkłucia w dłoń, zupełnie jakby od rękojeści wysunęły się małe igiełki. W pierwszej chwili chciała upuścić miecz, ale ból ustał.
Spojrzała po wszystkich zebranych przy kufrach.

- Jestem Alessya... - zawahała się czy mówić więcej. Uznała jednak, że nie ma nic do stracenia - Alessya Hawkwood, należę do Zakonu Rycerzy Poszukujących Cesarza - dopiero ostatnie słowa wypowiedziała z dumą.
Moritz chwycił jedno z ostrzy. Mógł wziąć dwa, ale nie specjalizował się w walce z wykorzystaniem dwóch broni na raz, więc nie widział w tym sensu. Poza tym miał nadzieję, że może znajdzie jeszcze jakąś broń palną, albo (niech Wszechstwórca da) miotacz ognia. Wtedy nie ma zmiłuj. Moritz prędzej zginie niż pozwoli by ktokolwiek wziął mu taką broń sprzed nosa, nawet towarzysz. Słysząc co mówi kobieta w czarnym kombinezonie zdziwił się, ale nie dał tego po sobie poznać. Powiedział krótko.

-Inkwizytor Moritz, miło mi.

Zaczęło się dobrze i zapewne mogło by tak trwać aż do końca gdyby nie chciwość szlachty a dokładniej Hazackiego wojaka który typowym dla ich rodu zwyczajem próbował zabrać dla siebie wszystko co mu wpadło w oko. Na szczęście Sin był czujny i nie pozwolił na takie niecne praktyki, oczywiście poparli jego stanowisko wszyscy pozostali. Choć tego Eric już chyba nie chciał słyszeć.

- Nie weźmiesz reszty panie “żołnierzu”. Choć zwykle nie interesuje się pieniędzmi to kupiec ma pod wieloma względami rację. Uszanuj mnie choćby przez wzgląd na szacunek do Wszechstwórcy i mojej profesji.
Antoni przyglądał się kłótni z lekkim rozbawieniem zanim zdecydował się dołączyć do wymiany zdań

- Sin, akurat Ty powinieneś docenić umiejętności kupieckie żołnierza, który sprzedaje nam swoje usługi w chwili w której bardzo możliwe będziemy zmuszeni z nich skorzystać po horendalnie wysokiej cenie. Członek gildii powinien docenić taką żyłkę do biznesu. - powiedział z przekąsem.
- Ja jednakowoż wolałbym pozostać przy równym podziale. Nigdy nie wiesz panie Żołnierzu, kiedy będziesz musiał skorzystać z umiejętności kogoś z nas. Nie wszystkie problemy da się zabić.

- Sprzedaje umiejętności? - Sin był wyraźnie zaskoczony. - Póki co oferował tylko puste przechwałki. Nie mam zamiaru płacić za obietnice bez pokrycia. No bądźmy rozsądni, on twierdził, że może walczyć tymi wszystkimi ostrzami na raz, toż to brednie.

- A ironia to taki owoc - skwitował krótko Potocki.

- Panie Hazat, proszę nie mieć mylnego wrażenia bym się z Panem zgadzała. - spojrzała na niego gniewnie - Uważam tylko, że branie więcej niż potrzebujemy do przeżycia, nie jest dobrym pomysłem. Niestety czy tego chcemy czy nie jesteśmy od siebie zależni Panowie i wzajemna bezinteresowna pomoc każdemu z nas wyjdzie na dobre jeśli chcemy z tego wyjść z życiem - odparła. Rozejrzała się na szybko po sali. - Czas iść. Za długo tu stoimy. - stwierdziła i ruszyła powoli przed siebie w kierunku, z którego rozległ się ostatni z dziwnych odgłosów.

- Ustępuję przed argumentami. - Rzekł Sin i skończył pakować tobołek z kombinezonów. Razem wszystkiego zabrał trzy ostrza i tyle samo kombinezonów, związał nogawki tak by tworzyły wygodny uchwyt i przewiesił sobie całość przez ramię.. Akurat dość by sprzedać z zyskiem i nie tak dużo by nie dał rady tego nieść. Co inni zrobią ze swoją częścią to już ich sprawa. Ruszył za kobietą, znowu.
Moritz wziął przypadającą na niego część ostrzy z delikatnym uśmiechem, wziął też przypadającą część na siebie kombinezonów, ale robił to tylko dlatego, że nie chciał by człowiek z gildii zagarnął wszystko. Jeśli będzie to konieczne Moritz bez problemu rozstanie się z nadwyżką kombinezonów.

Przed wyruszeniem, Antoni sprawdził ostrość mieczy i wytrzymałość kombinezonu, co spotkało się z mieszanym odczuciem pozostałych. Jego to nie obchodziło zbytnio. Istotne było, by wiedzieć jak wytrzymałe są kaftany, czy ochronią przed jakimś zagrożeniem, czy tylko ładnie wyglądają.
W efekcie rozciął, choć nie z łatwością, jeden skafander, z którego zrobił prowizoryczny plecak, do którego schował pozostały dobytek. Dwa miecze trzymał w pogotowiu, gotów dobyć je, gdyby sytuacja tego wymagała, rozejrzał się ostatni raz po jaskini i ruszył za szlachcianką.
 

Ostatnio edytowane przez Googolplex : 20-08-2015 o 10:36.
Googolplex jest offline