21-08-2015, 15:14
|
#31 |
| - Wciąż żyjemy i to nie powiem dzięki komu, panie Volker. Z jednej strony dał się pan zaskoczyć z drugiej obudził nas pan w czas, ostatni możliwy ale jednak.
Felix narzekał i równocześnie cieszył się promieniami słońca jak i napawał majestatem samotnie sterczącej wbrew okolicznemu terenowi góry.
- Będziemy musieli wystawiać liczniejsze warty. Niech to demony, szkolny błąd.
- Panie Morlanal możliwe, że konieczne są przeprosiny z mojej strony. Zwracanie się w odniesieniu do gatunku nie imieniem może być wzięte za nieuprzejme. Jednak na swoją obronę powiem, że tak było krócej a sytuacja nie dawała za wiele czasu. - Sam zbytni nie wierzył w tego konieczność, jednak dobre wychowanie wymagało takiego a nie innego zachowania. On sam tak długo jak mógł miał obowiązek dbać o to by swoją osobą dawać przykład poprawnej etykiety.
Averlandzczyk pierwszy raz widział ogry, słyszał o walce jego kompanów ale sam w niej nie uczestniczył, i miał nadzieję nigdy nie widzieć ich w walce po stronie jego wrogów.
- Nie atakują nas to dajmy im spokój i zejdźmy z drogi. - Powiedział cicho nie chcąc sprowokować gigantów. - Tą warownię warto sprawdzić. Jest twierdza, jest i woda i jakieś mury, chciałbym się przespać bez kolejnej zasadzki. Ranald da będzie pusta. - Przywołanie mocy magicznych zawsze było ryzykowne, boskich nie. Na woli bogów można mniej pomagać ale cóż, łaska ich nic nie kosztuje. Więc warto zwrócić się do boga szczęścia, bo a nuż im się poszczęści i spojrzy na nich łaskawym okiem.
- Znajdziemy bezpieczne miejsce, będziemy mogli się rozejrzeć po okolicy i może wywnioskować gdzie do jasnej cholery jesteśmy. |
| |