Samantha czuła się zamroczona i zdezorientowana. Dla niej całe to zajście nie miało żadnego sensu, nie pasowało jej to.
Nie należała do osób jakoś nadwyraz inteligentnych, jej myślenie raczej było proste i dosyć przyziemne. Wiedziala tyle, ile według niej samej, wiedzieć powinna i nie dążyła do pogłębiania swojej wiedzy.
Całe zajście wybiło ją z rytmu, najpierw upiorne dźwięki, które kazały jej myśleć abstrakcyjnie, zjawy, syreny?
Później Bosman, który swoim zachowaniem sprowadził ją na deski, które były jedynym, twardym gruntem w okolicy. - Ty psie! - krzyknęła i po chwili splunęła w jego kierunku. Nie czuła się najlepiej, jakby była otumaniona, jednak jakim cudem? Nie rozumiała, co mężczyzna musiałby zrobić, żeby wywołać dziwne, upiorne odgłosy, tuman mgły i jeszcze zwalić ją z nóg jakąś "magią". Sam fakt, że chciał zabić ją, to jeszcze jej nie zdziwiło, choć było równie durne i niezrozumiałe, co wszystko wokół. - Ojcze! - zawołała chcąc podnieść się na równe nogi i dobyć swego kordelasa, ustawiając go ostrzem w kierunku napastnika, jednak ten złapał ją za gardło wystarczająco szybko, by ta nie zdążyła zrobić nic prócz dobycia broni. Skierowała ją ostrzem w kierunku napastnika, by wbić mu ostrze w brzuch, prócz tego pozostałoby jej jedynie wierzganie nogami by kopnąć go w czuły, męski punkt... Mimo iż wątpiła, że ten typ cokolwiek tam posiada. - O co Ci, psiamać, chodzi, Layton? - warknęła szczerząc zęby, a jej oczy zmrużyły się. Przyduszenie prawie odebrało jej mowę, a ucisk palców sprawił ból. Zerknęła chwilowo przez ramię, jakby szukając załogi, która zniknęła. Czy to teraz, to był sen? Zła mara?
Przyglądała się bosmanowi by upewnić się, że to on, a nie jakiś omam.
Musiała się wyrwać z tego uścisku, bez znaczenia, czy uda jej się kopniakiem, ugryzieniem, ostrzem broni czy uderzeniem z pięści w gardło.
__________________ Discord podany w profilu |