Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-08-2015, 19:28   #169
Zapatashura
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
Jak zaproponował czarodziej, tak i zrobili. Pozostawało mieć nadzieję, że bogowie nie obrażą się za ten mały nieporządek. Ciemne drewno, przypominające heban, ale równie dobrze mogące być magicznym wytworem, albo czymś z zupełnie obcych planów, było bardzo solidne, ale i ciężkie. Odwrócony stół położony na ziemi sprawił, że deski aż zatrzeszczały, ale żadna się nie ugięła. Niczym tratwa pozwolił bezpiecznie dotrzeć do drzwi.


Dwuskrzydłowa, pełna dzwoneczków konstrukcja była niemal z pewnością zabezpieczona w taki, czy inny sposób. Na myśl nasuwała się konieczność zagrania jakiejś melodyjki, by bezpiecznie przejść, ale jakiej? Można było zgadywać. Żadne z trójki nie miało doświadczenia we włamywaniu się i unieszkodliwianiu mechanizmów zabezpieczających, to i trudno im było określić co (a nawet czy cokolwiek) groziło im przy próbie otwarcia drzwi. Garion miał jednak jeden pomysł. To, że całe pomieszczenie pulsowało od magii utrudniało wykrycie źródeł naprawdę groźnych czarów, ale skoro spodziewał się, że jakieś zabójcze zaklęcie rzucono na drzwi, to nic nie stało na przeszkodzie by rozproszyć je w ciemno. I tak też zrobił.
Efekt wykroczył poza zamierzenia, bowiem gdy zaklęcie rozpraszające wybrzmiało, całe drzwi na krótką chwilę zniknęły. Potwierdzało to jedynie przypuszczenia, że całe wnętrze wieży było magiczne w naturze. Nie tracąc czasu (wszak jeśli same drzwi zniknęły i pojawiły się, to może i zaklęcia ochronne same się regenerowały) Twinklestar otworzył je na oścież... i nic się nie stało. Żadnej błyskawicy, żadnej ściany ognia. Biorąc to za dobry znak, trójka wyszła na korytarz.
Kamienne ściany rozświetlone były pełgającymi ognikami nadającymi wszystkiemu nienaturalnej atmosfery. Kilka stóp na prawo od drzwi korytarz kończył się ślepą, gołą ścianą, zatem jedyna droga prowadziła w lewo. Niestety po paru metrach towarzysze natknęli się na bardzo oczywistą pułapką. Szeroki na dwie stopy pas, pełny otworów w podłodze i suficie. Sęk w tym, że wiedzieć że coś jest pułapką, a nie wejść w nią to dwie różne rzeczy. Bo innej drogi niż przez nią po prostu nie było.
 

Ostatnio edytowane przez Zapatashura : 21-04-2016 o 16:52.
Zapatashura jest offline