Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-08-2015, 00:50   #81
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Islamabad; koszary Black Water; śr; 2017.06.05 godz 03:00; 18*C




Marek Kwiatkowski



Były GROMowiec zebrał w mesie wybranych przez siebie ludzi. Był duet obsługujący rkm, był strzelec wyborowy z Remingtonem, byli i szturmowcy mający ponieść główny ciężar walki lub osłony.

- Mamy brać karabinki czy pm-y? - spytał jeden ze szturmowców. No to było ciekawe zagadnienie. Noc skracała dystnans zwyczajowej walki i przewaga zasięgu karabinku nad peemem była w znacznej mierze niwelowana. No chyba, że też trafiłby się przeciwnik z nocną optoelektroniką no to wówczas zależało czym by dysponował do strzalania. Natomiast w jedną ładownicę od karabinku dało się wsadzić dwa magi od peemu a więc prawie podwajało to ilość zabieranego ammo.

- I mamy brać sprzęt nieletalny? - spytał kolejny. Czasem bowiem operacje miały charakter ochroniarski, czasem policyjny a czasem typowo wojskowy. Taki flashbang czy CS-gaz ogłyszały i dezorientowały ale nie zabijały. Zajmowały jednak miejsce w ekwipunku tak samo jak zwykły letalny odpowiednik.

- Czy wiemy jak liczny i czym dysponuje przeciwnik? I co robimy jeśli się okaże, że nikt nie przeżył katastrofy? Przecież nie damy się rady zabrać jednym śmigłowcem i kogoś trzeba będzie zostawić. - zadał pytanie kontraktor z rekami załozonymi na piersiach patrząc uważnie na polskiego kontraktora. Mieli w końc tylko te parę minut na omówienie planu nim Franz wróci ze śmigłowcem i trzeba będzie się do niego zapakować. Przy wraku zaś mogli się pojawić nie tylko bojownicy ale także i zwykli szabrownicy czy ciekawscy. Nie było też wiadomo gdzie dokładnie spadł ten śmigłowiec, równie dobrze mógł się zwalić komuś w ogródku czy na stado kóz. Strzelanie zaś ostrą amunicją do cywili na pewno nie poprawiłoby wizerunku Firmy a zwłaszcza uczestników akcji.




Islamabad; ulice dzielnicy rządowej; śr; 2017.06.05 godz 03:00; 18*C




Costance Morneau



- To jednak jedziesz ze mną a nie z młodymi zakochanymi? - uśmiechnął się z przekąsem Harrison gdy wsiadła do samochodu obok niego. - No moja droga ale to jak tak to chyba czas na kolejnego deal'a. - spojrzał na nią jakby sprawdzał jak zareaguje.

- Jak się nie uda... To będziemy mogli robić reportaż z powrotu dzielnych, amerykańskich marines zaatakowanych podstepnie przez złych terrorystów... - rzekł odpalając samochód i krzywiąc się nieco. Najwyraźniej jakoś w ogóle nie podobała mu się ta opcja. - Ale jak się uda to ja nie będę mógł robić zdjęć. Więc... - ruszyli pędem a kierowca nie oszczędzał wypożyczonej bryki. Bujnęło nimi gdy brali pierwszy zakręt.

- Więc moja droga Conie ty je zrobisz dla mnie. Dzielimi się wszystkimi zdjęciami. Jak wrzucisz jakąś fotkę której mi nie pokażesz... - tu mimo, że podchodzili już pod prawie setkę na liczniku odwrócił głowę i znów spojrzał prosto na nią. - ... to koniec naszej współpracy i dalej radź sobie w tym słonecznym mieście sama. I sama sobie szukaj transportu na tą akcję. - skwitował to obojętnym spojrzeniem i wzruszeniem ramion po czym nagle spojrzał na droge bo właśnie wchodzili w zakręt i musiał ostro pocisnąć heble by się zmieścić.

Wiedziała o co mu chodzi. Chciał mieć dostęp do jej zdjęć jakie zrobi bo z niewiadomych względów sam ich robić nie będzie mógł jeśli to co planował wyjdzie. Zdjęcia każdego członka psiarni były jego prywatnym skarbem i się nimi nikt nie dzilił. Zrobienie każdego było ukoronowaniem całego zestawu składajacego się na spryt, przebiegłość, planowanie, zgadywanie no i trochę szczęścia. Czasem zaprzyjaźnione hieny się wymieniały fotkami tak jak oni zrobili na lotnisku. Obecnie najwyraźniej w zamian za transport chciał właśnie dostępu do jej zdjęć. Mieliby wówczas dostęp do tego samego zestawu fotek choć niekoniecznie musieliby wrzucić w swoje gazety te same fotki.




Góry; wrak śmigłowca; śr; 2017.06.05 godz 03:00; 11*C




Jeremy Newport i Lance "Styx" Vernon



Ciemność, zimno i cisza. Odkąd w tamtych dwóch pojazdach zgasły światła właśnie te trzy elementy zdominowały scenerię. Jedyny element który się wyrózniał w tym otoczeniu to płonący w oddali wrak ich śmigłowca. Rozświetlał teren na kilkadziesiąt metrów dookoła ale w jego promieniu nie byłow widać żadnego ruchu. Płomienie trawiły jasnym płomieniem wypalane paliwo oraz materiał poszycia i trzewi wraku od czasu do czasu strzelając czymś co brzmiało prawie jak wytrzał gdy konstrukcja poddawało się ogromnemu żarowi. No i kamienie. Słyszeli od czasu osuwanie się kamieni takie samo jak oni wydawali podczas marszu. Ktoś tam był w ciemności. Był i chodził skoro poruszał otoczakami.

Chase siedział jak na szpilkach. Głowa chodziła mu to w jedną, to w drugą stronę. Mamrotał modlitwy, ściskał na szczęście krzyżyk wiszący na szyi. Chłopak był wyraźnie zdenerwowany wrogiem czającym się gdzieś w nieprzeniknionych ciemnościach. W końcu nerwy chłopaka puściły - zgiął plastikową fiolkę łamiąc wewnętrzny pojemnik, wstrząsnął aby zmieszać zawartość i rzucił lightstick w stronę pojazdów przeciwników. Migocząca plastikowa pałeczka poszybowała w górę i spadła na kamienie. Po chwili zaszła reakcja chemiczna i znajdujący się w środku plastikowego pojemnika płyn rozjarzył się białym światłem.

Reakcja była błyskawiczna. Gdzieś z ciemności rozległy się krzyki a chemiczne, sztuczne światło rozświetliło umykajacą z jego promienia dwie sylwetki. Obie były ubrane w tradycyjne, tybylcze stroje a w dłoniach mieli modne w rejonie kałasznikowy. Widocznie obchodzili wrak z boku by nie wejść w rejon światła jaki wydzielały płomienie.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline