Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-08-2015, 19:08   #203
Stalowy
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Elfka spojrzała na Karla. Jej wzrok był dziwny, jakby nie docierały do niej jego słowa. Po chwili pojawił się uśmiech na jej twarzy. Dziki i brzydki. W spojrzeniu kryło się szaleństwo.
- My..? My? MY?! - krzyknęła. - Trzeba było pozwolić sobie utonąć i nie skamleć teraz. To była twoja decyzja. Mogłeś odmówić jak Lotar - ton głosu elfki nie należał do przyjemnych. Wciąż była uśmiechnięta, a w zasadzie skrzywiona w parodii uśmiechu. W jej głosie przebrzmiewało rozbawienie mimo ponurej sytuacji. Wyglądało jakby Youviel miała znów ochotę się roześmiać.
Karl spojrzał na nią chłodno gotowy na ciężką ripostę. Miał ochotę krzyczeć i jej po prostu przywalić. Jednak doświadczenie w zawodzie dało o sobie znać. Szybko oceniał stan psychiczny towarzyszki. Tak, szaleństwo. Ciężar psychiczny podjętych decyzji i jego konsekwencje wzmogły i tak niestabilny obraz osobowościowy Youviel… a przynajmniej taka była jego diagnoza. Odwrócił wzrok od niej i spojrzał w morze. “Grunt to jej nie prowokować… lepiej poczekać aż jej stan się poprawi. Jeżeli kiedykolwiek się poprawi.”
- Lotar podjął decyzję i mamy jednego człowieka mniej w naszej misji - odpowiedział chłodno, kalkulacyjnie, wrogo - Podjęliśmy najlepszą decyzję na jaką pozwalały nam warunki. Misja ma priorytet. Czekam na diagnozę naszego czaromiota. Chce wiedzieć jak głęboko jesteśmy w gównie. - Ledwo kontrolował gniew, a to tylko dlatego by nie wynikła bratobójcza walka. Musiał myśleć logicznie. Tak to sobie usprawiedliwiał.
- Zgaduje, że to Twoje strzały poszły w ruch? Kto rzucił oliwę? - padło pytanie w stronę elfki bez kontaktu wzrokowego, a który to był wlepiony w falujące morze. Musiał wiedzieć kto maczał w tym palce i na kogo uważać w przyszłości. Na tą chwilę była Youviel, Wolf i...? Kto?
Wolf spojrzał na Karla i skrzywił się w gniewie, ale nic nie powiedział. Był zły, ale nienawiść kierował na siebie. Zdławił więc cisnące się na usta komentarze i odwrócił do Czarnobrodego. Kiwnął głową.
- Za rok, w noc wiedźm, wrócimy - wychrypiał.
Przechodząc na pokład drugiego statku zatrzymał się na moment, by spojrzeć w dół, na obijające się o burty deski rozbitego wraku. Gdzieś tam byli jego towarzysze. Zacisnął pięści i ruszył dalej. Nie unikał wzroku pozostałych przy życiu drużynników. Przyjmował go niczym skazaniec z wyrokiem chłosty, zasłużony bicz.

-Straciliśmy Lotara, Hansa Mansteina i Wolfgrimma. Nie znałem ich dobrze ale to byli dobrzy ludzie.- Drużyna musiała być naprawdę zahartowana skoro śmierć trzech kompanów w tym jednego weterana wydawała się nikogo nie ruszać. Trochę zżył się z tymi osobnikami podczas wspólnej podróży. Czy to wynikało z sympatii(do czego w życiu by się przyznał) czy przyzwyczajenia, będzie mu ich brakować.
-Nie wiem czy Lotar miał rodzinę ale wypadało by ją poinformować… no i Zakon Sigmara też.- Tyle chyba mogli dla nich zrobić, wszakże ci ludzie odeszli do końca wierni swoim ideałom.
-Co zaś się tyczy naszej sytuacji...- Manfred przerzucił spojrzenie na członków drużyny. Próbował dostrzec czy pojawiło się się wokół nich coś, co pozwalało by sądzić że są pod wpływem zaklęcia czy magii.
-Mogę tylko teoretyzować. Nie spotkałem nigdy istoty tak potężnej ciężko więc stwierdzić do czego jest zdolna. Skoro kapitan nie zdobył skrzynek osobiście, możliwe że jego moce są ograniczone do lokalnych wód. Może na lądzie będziemy bezpieczni. Może… Z drugiej strony potężni czarodzieje potrafią krzywdzić na dowolną odległość a z tego co widziałem moc kapitana przekracza poziom arcymagów. Najbezpieczniej będzie przez ten rok szukać informacji na temat Czarnobrodego. Wstępnie można się pogodzić z myślą że po zniszczeniu jednego monstrum czeka nas praca u drugiego.- skomentował i zaczął się uważnie przyglądać nowemu okrętowi a także(oczywiście z bezpiecznej odległości) pani kapitan. Mariasole i “Odkupienie” pojawiły się tu mocą Czarnobrodego i maga ciekawiło czy przez to nie były w jakiś sposób magiczne.
-Jednak magia która go otacza nie jest zła. Pradawna, potężna, może nawet boska ale nie zła. Nie zrozumcie mnie źle, nie mówię przez to że kapitan jest dobry ale sama moc którą dysponuje nie jest nieczysta i plugawa jak to w wypadku zakazanych tradycji czarnoksięskich.- dodał po chwili.
- Moźe macie problem ze słuchem… ale z tego co ja słyszałem to dibał nas “wynajął”. Zapłatą było wyciągnięcie nas z wody. Zleceniem jest odnalezienie jakiś skrzynek. - Galvin był piekielnie niepocieszony.
Stracił masę dobytku. A jego towarzysze byli gotowi się rzucić na siebie z pięściami. Nie był tak fatalny scenariusz jak krasnolud przewidywał, ale było bardzo bardzo gównianie.
Ciężko było Karlowi polemizować z logiką khazackiego towarzysza którego zdanie dla niego miało większą wartość niż zdanie pozostałych towarzyszy. Nadal był wewnętrznie zły jak osa którą odganiało niesforne dziecko nieświadome żądła. Patrzał twardo w falujące morze i powiedział pełnym powagii i jadu, podniesionym głosem.
- Magia… to herezja! - bo wszak każdy szanujący siebie i Sigmara obywatel Imperium dobrze wiedział, że wszelka magia pochodzi od chaosu, a czaromiot? Najzwyczajniej w świecie… się mylił.
Youviel prychnęła na słowa Karla. Posłała kapitanowi spojrzenie pełne wyzwania. Już wiedziała, że po nekromancie ta istota zostanie jej celem. Tak niech jej dopomoże Kurnous.
-Wynajął czy nie wynajął, zwał jak zwał. Ja się tylko odnoszę do teoretycznej sytuacji gdzie z jakiś powodów nie dotrzymujemy Czarnobrodemu danego słowa. Przedstawiam możliwe konsekwencje. Zapytano mnie o diagnozę to ją przedstawiłem.- wyjaśnił Manfred puszczając mimo uszu znane już mu hasła o herezji.
- Dotrzymamy słowa - powiedział Wolf czując rosnącą w gardle gulę. - Raz nie posłuchałem twej rady Manfredzie i więcej tego nie uczynię.
Oparł się o burtę i założył ręce na piersi. Wciąż miał nietęgi wyraz twarzy i miał ochotę wyładować swoją złość na czymkolwiek. Karl tylko zaogniał i tak beznadziejną sytuację. Rycerz z natury był jednak spokojny i tylko to powstrzymywało go przed bezsensownym wybuchem. Zaczął gorączkowo szukać w myślach modlitwy do Morra za poległych, ale słowa jak na złość nie chciały się układać.
Masa była powodów, aby i Galvin chciał ubić Czarnobrodego. Jednak temperament szybko został przyćmiony przez logiczny umysł. To jego towarzysze rzucili się na istotę, o wielkiej mocy, pomimo ostrzeżenia maga. To oni wywołali reakcję demonicznego pirata.
Z drugiej strony, sam fakt że zmuszał ich do oddania złota był już wystarczający, aby Czarnobrodego wciągnąć do Księgi Krzywd.
 

Ostatnio edytowane przez Stalowy : 23-08-2015 o 19:11.
Stalowy jest offline