Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-08-2015, 23:56   #82
Fyrskar
 
Fyrskar's Avatar
 
Reputacja: 1 Fyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputację
Sprawy związane z wydarzeniami dnia poprzedniego zajęły im czas aż do południa. Parnego i dusznego południa. Zmoczeni w strumieniu wyschli szybko, a z wypadku wyszli bez szkody. Z łupem było gorzej. Gdy wybrali te przedmioty, które były w stanie an tyle dobrym, że mogły być coś warte i się nimi obładowali jak, nie przymierzając, domokrążcy w drodze na jarmark, słońce już wesoło sunęło po niebosłonie, coraz to wyżej i wyżej. A potem jeszcze kawałek wyżej, żeby dopiec awanturnikom zapewne. Dosłownie dopiec. Nic jednak nie zajęło Buhajom z Averlandu tyle czasu, ile doprowadzenie schwytanych krasnoludzkich braci do wisielczego drzewai przywiązanie ich doń. Bryganci uciekali bowiem, zapierali się nogami, donośnie i gromko pierdzieli ku śmiałkom. Bezskutecznie. Bowiem gdy świeżo upieczeni łowcy nagród i budowniczy dyliżansów ruszali na trakt, do drzewa przylgnęła para krasnoludów, mocno owiniętych konopnym sznurem. Na szyi Frorriego awanturnicy zawiesili tabliczkę ze zgrabnie wypisanym przez Skaliego słówkiem. A nawet trzema.

“Skurwysyny. Bandyci. Pozdrawiamy.”

W znacznie lepszych humorach, pogromcy bandytów, świeżo upieczeni poszukiwacze skarbów, wesoło ruszyli w kierunku Hühnerkot. Ostentacyjnie wypinając się w kierunku pokrzykujących w ich strone bandytów. Spowolnieni łupem, częściowo podróżującym na zdobycznych koniach i w jukach Kazula, a częściowo niesionym na barkach Buhajów, ubijali sypiący się pomiędzy źdbłami trawy piasek na trakcie, aż do późnego popołudnia, gdy przed oczami zamajaczyły im zabudowania Hühnerkot. Wioska była, wkoło dużej stodoły stało kilka krytych słonecznie żółtą strzechą chałup, otoczonych z kolei przez ostrokół. Awanturnicy, kierowani przez uważny wzrok oderwanych od pracy kmieci, dojechali aż przed największy z wioskowych budynków, przed pomarszczone oblicze chudego jegomościa w starszym wieku. Dużo starszym. Pamiętał on zapewne jak w miejscu Altdorfu szumiał zielony gaj, a Sigmar ssał cycka. A już wtedy pewnikiem był pomarszczony jak wyschnięte jabłko.

- Czego tu? - subtelności dziadowi, z pewnością starszemu wioskowemu, odmówić nie można było.

- Przenocowalibyśmy. - odpowiedział staruszkowi Jekil z delikatnością właściwą komuś, komu jeszcze kuśka staje. - Jeśli to nie problem. Zapłacimy.

- Chyba dupskiem własnym. - burknął dziadyga. - Macie coś prócz monety?

- Imbryk mamy, paciorki, młotek i gwoździ cztery dziesiątki. - wyliczył na początek Durak. Widząc, że staruszek oczekuje kolejnych przedmiotów dodał jeszcze: - Wnyki takoż i liczydło drewniane.

- Imbryk mam. - zastanowił się staruszek. - A liczydło jeszcze mi po dziadku zostało. - awanturnicy zastanowili się, czy dziad dziada pamiętał jeszcze wielkie ludzi na zachód wędrówki. Dziadyga przerwał ich tok myślenia: - Reszta może być. W stodole się przejśpijcie, konie nakarmcie i napojcie. I nie rozrabiać, bo laską oćwiczę.


Wstanąwszy rano w równie dobrych humorach co rano, awanturnicy ustalili pewien plan, zastanowli się co dalej i wypróżnili za stodołą. Staruszek chyba ich polubił, bo rano młoda panna przyniosła im chleb ze sławnymi w całym Imperium, tradycyjnymi averlandzkimi kiełbaskami. I nie mniej sławne, averlandzkie piwo. Z tego też powodu, a może i paru innych, Buhaje pozostali w Hühnerkot niemal do południa, stwierdzając, że pobyt na wsi im służy, że jest miło przyjemnie, a poza tym Durak przestał marudzić, że go dupa od siodła boli. Nie na długo, bo już na krótko później dreptali nieco odciążeni grenzstadzkim traktem, podśpiewując do wtóru utyskiwań Murnssona. Wcześniej pożegnani przez jowialnego z rana staruszka, który ze światłem wschodzącym zdał się młodszy, ot, równolatek Magnusa Pobożnego, paru innych wieśniaków i rozchichotane dziewczęta na których grupa awanturników zrobiła pewnie duże wrażenie. Albo Buhaje za dużo wypili, jedno z dwóch.

Podróż była spokojna, ale dłużąca się. Prócz przeskakujących po gałęziach wiewiórek i spłoszonego przez głośne krasnoludy ptactwa nikogo na drodze nie spotkali, ni człeka ni zwierza dużego. Czas ten więc spędzili na uczonych dyskusjach, an temat wyższości piwa nad winem i vice versa chociażby. Oraz na wysłuchiwaniu utyskiwań Duraka. Raz czy dwa poczuli nawet jakie są efekty przejedzenia się kiełbaskami przez krasnoluda, Skaliego konkretnie. Ale że zdarzyło się to tylko dwa razy, wychodziło, że pobyt na averlandzkiej wsi wyszedł kiszkom Narinsona na zdrowie.

Leśna góska droga. Ćwierkają ptaszki, dzięcioł puka, cykają świerszcze, pachnie las. Pięknie było. Ale za gorąco, w spoconej koszuli, z łupem na plecach… na śmierć zgrzać się można było. Po kilku godzinach, a więc popołudniem, oczom Buhajów ukazał się Knöpperdorf. Podgórska okolica. Na rozległym, zalesionym stoku, przecięta na pół strumieniem wielka polana, na niej pola, łąki, pasące się kilkanaście, może kilkadziesiąt sztuk bydła, niziutka palisada, a za nią chaty, domy, świątynia i cmentarz. Na boku dwie, trzy stodoły, wielkie jak ta z Hühnerkot. Na środku wioski otoczony kilkoma drzewami, olbrzymi, kamienny monolit, pozostałość po dawnych czasach. Do wioski wjechali bez problemów, odprowadzeni tradycyjnie wzrokiem miejscowych. Strzechy złocone niemal lśniły w słońcu. Pięknie było. Aż o skarbach zapomnieć można było. Albo i nie. Zerknęli w stronę morryckiej cerkwi, dokładniej się przyjrzeli. Szerokie wejście z kamiennym nadprożem. Otwarta, zawsze otwarta, tak jak wiecznie otwarte są wrota do świata zmarłych. Wkoło cmentarz, nagrobki z prostych płyt kamiennych. Stare i nowe. Część pochowanych pewnie jest z Hühnerkot, tam morryckiego kapłana nie mieli. Zarośnięty kmieć o posturze mogącej zawstydzić niedźwiedzia ostlandzkiego zbliżył się, szeroką łapę o sukmanę oparł, na boku wsparł. I chrząknął, jakby lew ryczał.

- Sprawę mają panowie jakąś? - potarł się po potylicy. - Interes w Knöpperdorfie?
 

Ostatnio edytowane przez Fyrskar : 25-08-2015 o 13:28.
Fyrskar jest offline