Marwald z kim jak z kim, ale z Maxem lubił rozmawiać, co prawda ten czesto bywał małomówny, ale jesli juz coś mówił to było to sensowne. - Gdybym został to jesli oni by już nie żyli to i ja bym umarł. Chociaż, chociaż ... - wpadł w zamyślenie - jam jest sługa boga, może to jest to, że jestem pośród Was trzyma piecze tego który jest. Może dzieki mnie jeszcze żyjemy. Masz racje Bóg nie pozwoli aby oni umarli. - podsumował monolog, który był odpowiedzią na słowa towarzysza
Śmieciarz polubił Horsta na tyle, że nie miał nic przeciwko, aby ten i jego brat udali sie z nimi w dalsza wędrówkę. W prawdzie to on zadał ranę swą diabelską strzałą po policzku Marwalda, ale była to rana już nie pamietna. Marwald czuł sie jak wojownik z raną bo potyczce, która zwyciężył. |