Słysząc co do powiedzenia mają Thurin i Felix odetchnął z ulga i zdjął ręce ze swoich toporów. Póki co nie będa walczyć.
- Felczerem? - prawie wybuchnął śmiechem Roran - pierwsze słyszę, chyba mułów i osłów! Całę szczęście, że nie bedziesz mnie nigdy operował bo byś musiał to zrobić to moim trupie. - rzucił Uthasson z uśmiechem na ustach i wybuchnął rubasznym śmiechem.
Później już podzczas drogi odezwał się do khazada:
- Drogi Thurinie, oczywiście się nie denerwuj. Wszyscy tutaj bardzo odczuwamy Twoją pomoc, tylko jakoś po Twoim piekielnym ciosie pokonującym Wielkiego Ptaka bardziej widzę jak komuś byś odrąbał dłoń razem z ramieniem niż uratował palca. -rzekł z uśmiechem były Górski Strażnik, nigdy nie był dobry w podtrzymywaniu relacji ale starał się, niech mu bogowie będą świadkami, ze wszystkich sił. Zupełnie szczerze chciał rozładować atmosferę a nie dopiec swojemu bratu.
Po czuł taką ulge ponieważ pierwszy raz od dobrych miesięcy możliwe, że mogli czuć się bezpiecznie i nawet odpocząć...
Roran tak długo nosił swój wielki plecak na plecach lub siedział na tym wierzchwocu, że gdyby nie jego regeneracja to bałby się jakiś poważny uszkodzeń w tych miejscach ciała.
Chwila odpoczynku bez oglądania się za plecy będzie dla niego zbawienna. Wiedział, że dla reszty pewnie też...