Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-08-2015, 09:41   #22
no_to_ten
Konto usunięte
 
no_to_ten's Avatar
 
Reputacja: 1 no_to_ten to imię znane każdemuno_to_ten to imię znane każdemuno_to_ten to imię znane każdemuno_to_ten to imię znane każdemuno_to_ten to imię znane każdemuno_to_ten to imię znane każdemuno_to_ten to imię znane każdemuno_to_ten to imię znane każdemuno_to_ten to imię znane każdemuno_to_ten to imię znane każdemuno_to_ten to imię znane każdemu
- Wielki, z wielkim młotem. - szepnął w stronę Krysy i Willa - Znaczy się, zagrożenie, trzeba go zajebać. To pewnie on ich zabił, no bo kto inny. Zdążył tylko wytrzeć krew z żelastwa. I z kolczugi. I z płaszcza. - jego mina zdradzała, że nawet on sam dostrzega pewne luki we własnym rozumowaniu. Oczywiście nie miała ona większego znaczenia. - A nie, z młota nie. Dobra, czyli idzie go zabić. Zagadam go, a wy się przygotujcie.

Popatrzył chwilę na swoje ręce, zwracając uwagę, czy aby na pewno rękawiczki i długie rękawy zasłaniają każdy centymetr skóry. Splótł dłonie za sobą. Wysunął nieco sztylet z pochwy, palcami dotknął ostrza. Poczuł przyjemne mrowienie, tak jak zawsze, gdy korzystał z mocy.

Dreszcze płynące od ramion do palców. Przez dwie sekundy czuł przyjemne ciarki, podczas gdy jego ręce zaczęły się zmieniać. Skóra stawała się grubsza, zbita, aż w końcu nie dało jej się odróżnić od metalu, z którym przed chwilą miała styczność.

- Witaj, szlachetny rycerzu! Jam jest ser Ai... - spojrzał w lewo, podrapał się po głowie. Nagle się rozpromienił, doznawszy olśnienia. - ...Doyle. Artur. Ser Artur Doyle. Jak Cię zwą?

Rycerz stał, jak stał. Jedyną zmianą były jego palce. Aiden odniósł wrażenie, że zaciskają się one na stylisku młota. Brak krwi na jego odzieniu nie był dostatecznym powodem, by uznać niewinność nieznajomego; broń którą dzierżył pokrywały plamy zeschniętej krwi. To byli oni.

Will uśmiechnął się pod nosem słysząc nowe nazwisko Aidena. Ważne było, aby unieszkodliwić rycerza na tyle szybko, by nie zdołał zawołać reszty swojej kompanii.

- Aiden...nie uszkadzaj jego zbroi. Będzie nam potrzebna. - rzucił szeptem do niego, a głośniej powiedział - Mnie natomiast zwą Barackiem Obamą. - obok dał się słyszeć stłumiony śmiech i wypowiedziane szeptem słowa "ja pierdolę" - Co robicie w tej okolicy?
Przesunął rękojeść sztyletu, żeby wygodniej było w razie czego po nią sięgnąć.
*
I cała ostrożność nie zdała się na nic. Rycerz widział ich, oni widzieli rycerza i Krysa - w tej chwili gotowa powiedzieć, że Płowy pojawił się dosłownie znikąd, skoro wyczuła go tak nagle - nabrała nagle wyjątkowo paskudnych przeczuć. Minimalnie paskudniejszych, niż do tej pory. Nie odezwała się, obserwowała tylko rozwój sytuacji. Ani słowem nie przerywała towarzyszom prezentacji, skupiona bardziej na zbrojnym. Nie potrafiła określić, co dokładnie nie pasuje jej w tym człowieku, coś po prostu było nie tak. Żadnych pochopnych działań.

- Will, on składa się wyłącznie z tej jebanej zbroi, jak Twoim zdaniem mam go zabić nie uszkadzając jej? - Aiden cały czas mówił możliwie cicho. Stuknął ramieniem Olgę. - Nie możesz użyć swojego super umysłu i kazać mu upierdolić sobie żyły?*

- Cudotwórcą nie jestem, nie moja liga - kilka słów, bardzo cichych. To nie tak, że nie rozważała wpłynięcia na rycerza, choć może nie w tak drastyczny sposób. Gdyby wyczuła go wcześniej, mogłaby próbować ukryć ich obecność. Gdyby mogła go dotknąć, to przy zachowaniu kontaktu wzrokowego miałaby szansę usunięcia mu z pamięci informacji o tym spotkaniu. Nie wiedziałby, że ich widział. Ale na razie stał daleko, był zakuty w zbroję, a dziewczyna nie miała zamiaru tłumaczyć tych zawiłości towarzyszom.

- Za to ja jestem. - uśmiechnął się do Olgi - Gdy Will będzie zdzierać z niego zbroję, ja pokażę Ci kilka cudów.
- Nie masz jej uszkodzić, bo uwierz mi będzie mi potrzebna - warknął William - widzicie inne rozwiązanie niż atak?
- Ja widzę. W mojej wyobraźni mówisz mi właśnie jak uszkodzić człowieka w zbroi, jednocześnie nie uszkadzając zbroi.
- Uszkodzić możesz na tyle, żeby nie było to widoczne z kilometra.
- Barack, dzwonili z NATO, chcą Cię mianować ich naczelnym taktykiem. - Aiden westchnął ciężko - Dobra, nie ma co się pierdolić. Coś wymyślę. Szlachetny rycerzu! - Aiden zaczął iść w kierunku postaci. Szedł powoli, prawą stroną, starając się okrążyć zbrojnego. - Czyś złożył śluby milczenia?

Rycerz nie poruszył się ani o centymetr podczas krótkiej wymiany zdań Obdarzonych. Zdawał się zupełnie nie rozumieć, co wokół niego się dzieje. Nie zareagował na okruchy powitania ani na zabawne przedstawienie samego siebie imieniem dawnego prezydenta przez Williama.
Zareagował dopiero wówczas, gdy Aiden ruszył w jego kierunku. Precyzyjniej, stało się to dokładnie w chwili gdy Black zszedł z prostej linii którą zbliżał się do rycerza nieco w bok - zmuszając dziwną postać do obrócenia przez nią głowy, by śledzić ruch Obdarzonego.
Raz, dwa, trzy - głos był stłumiony przez hełm. - Raz, dwa, trzy, OBIEKT VII, MOC XVI. - dziwne przekrzywienie głowy, wyzwanie czające się w oczach - Czas zatańczyć, VII…?

...Jestem żniwiarzem…

Krysa odczuła kolejne umysły w okolicy. Nie kojarzyły jej się z umysłami ludzkimi. Nie były to z pewnością zwierzęta. Byli dość daleko - zbyt daleko by usłyszeć odgłosy walki i oddalali się. Czyżby ten jeden rycerz z płową peleryną został jako straż tylna?
Aiden pochylił głowę i spoglądał przez chwilę na swoje buty.
- "Raz, dwa, trzy"? Co to za jakaś dziwaczna zasada witania się z ludźmi? Pamiętaj, zasady są po to żeby je łamać. - uniósł wzrok i uśmiechnął się do rycerza - Tak jak i ludzie.
Zaczął biec w stronę rycerza. Grunt to złapać za ten młot i wyrwać mu go z rąk. A gdy już to zrobi, wtedy dosłownie zmiażdży go razem ze zbroją.

Rysownik tymczasem kontrolując ruchy Aidena i rycerza obserwował wejście do jaskini. Nie chciał dostać niespodzianki w postaci towarzyszy zakutego. Wierzył w możliwości bojowe Aidena, a jeśli sytuacja poszłaby nie po myśli towarzysza miał zamiar wmieszać się w walkę i spróbować zamienić hełm rycerza w zwykły szyszak. Pozwoliłoby to zabić go Aidenowi bez uszkadzania pancerza.
Skąd on kurwa zna te określenia?”- przemknęło przez wypełniony adrenaliną umysł Williama.
 
__________________
[I]Stars shining bright above you
night breezes seem to whisper "I love you"
birds singing in the sycamore trees
dream a little dream of me[/I]
no_to_ten jest offline