W najgorszym wypadku spodziewał się zostać przystawką do obiadu. Sytuacja nie potoczyła się aż tak źle, obecnie miał częściowo być deserem. Właściwe jego palec, co nie było mu w smak. Taktycznie spróbował odsunąć się w stronę wierzchowców, delikatnie. Gdyby był na to czas pochwaliłby inicjatywę Zygfryda, niestety chyba nie przyniosła ona skutków i było trzeba spróbować czegoś innego.
- Wydaje mi się, że znam ten rytuał. - Odpowiedział na przekazany mu opis. - Mamy swoją własną wersję zwaną postrzyżynami i jak każdy chłopiec brałem w nim udział. Poprzez to stałem się jednym z pełnoprawnych członków rodu, połączonym z przodkami więzią duchową i międzypokoleniową. Z tego powodu będę musiał chyba odmówić. Stając się na równi waszym bratem czułbym, że zdradziłem moją rodzinę i przodków. Złożenie wam podobnej ofiary byłoby dla nich afrontem. Proszę, przyjacielu nie każ mi wybierać między przyjaźnią do ciebie a szacunkiem do mych przodków.