Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-08-2015, 21:50   #7
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Ogar długo nachylał się nad zwłokami Starego Źdźbło, niuchając aż para szła. Ludzie pogonieni przez hrabiowskiego syna krzątali się dookoła, tak po prawdzie to nie wiedząc co mają robić. Większość skupiała się w małe grupki lub pary i machając szuflami w udawanym odgarnianiu śniegu dalej plotkowała. Strach i obrzydzenie straciły na znaczeniu, kiedy pojawiało się coś takiego po długiej, nudnej zimie. Do psa nikt nie podszedł. Dopiero jak ten sam uznał, że nawąchał się dość, dwóch mężczyzn z płótnem uklękło przed nieboszczykiem i przeniosło ciało, zawijając je. Ktoś wypowiedział głośną modlitwę, inny zrobił znak chroniący przed złem. Większość powoli kierowała się ku karczmie, gdzie miały zapaść jakieś decyzje. Młody Kłosek wkrótce sprowadził z dworku dwóch zbrojnych w wypłowiałych barwach Złotnicy.

Zwierzę złapało trop i ruszyło we wschodnim kierunku, wpadając od razu w głęboki śnieg, który momentami przykrywał go całkiem. Przedzierał się tam przez kilka chwil, ryjąc tunel w białym puchu. Węszył, cofał się o kilka kroków, znów węszył i wracał. Powtarzał to na tyle często, że prawie wyrobił własną ścieżynę, na dobrą sprawę przechodząc ledwie kilkanaście metrów. Ostatecznie zatrzymał się i usiadł na zadzie, dysząc ciężko. Popatrywał to na Machę, to na wschód, to na dach jednego z największych budynków we wsi. Kiedyś prawdopodobnie dużej, całkiem ładnej stajni z wieżyczkami po rogach, teraz - zapuszczonej z deka obory, sądząc z odgłosów muczenia i beczenia dobiegających ze środka. "Złote Jajo" wykorzystywało najbliższe gospodzie zabudowania jako stajnię. Ogar nie podjął jednak tropu, nawet oprowadzony z trudem obok tego miejsca.

Śnieg ukrył woń i ślad zabójcy. Druidka i żołdak musieli poniechać swoich poszukiwań, zwłaszcza, że odnalazł ich znany już młody Kłosek.
- Hrabia prosi do karczmy! - zawołał z daleka, starając się nie ugrząźć w wysokim śniegu.


Sobeslav Hrup mógł nie wyglądać groźnie, ale na pewno zachowywał się iście po hrabiowsku. Kazał sobie ustawić stół na podwyższeniu dla grajków, w międzyczasie rozmówiwszy się cicho z wójtem. Na pierwszy rzut oka znać było, że starszy mężczyzna nic tu do gadania nie ma i w sprawach tej wagi jeno asystować jaśnie panu może. Widok jakich wiele na tym świecie, nikogo tu przecie nie dziwił. Młody władyka zdjął z siebie gruby płaszcz, otrzepując się ze śniegu. Okazało się, że miał ciemne, półdługie kręcone włosy, faktycznie owalną twarz i niezbyt długi ciemny zarost. Nadal groźnie nie wyglądał, nie był jednakże brzydki ani odpychający. Wręcz odwrotnie, niektóre kobiety nazwałyby go przystojnym. Odwiesił płaszcz i usiadł na za stołem, obserwowany przez większość zebranych we wspólnej sali "Złotego Jaja" ludzi i nieludzi.

Pierwszą wezwał do siebie kobietę, która znalazła nieboszczyka. Była wyraźnie wstrząśnięta i pomagał jej Mirko Słomka, lecz hrabiowski syn nie zgodził się na przełożenie tego na później, chociaż wyglądało na to, że przemawia do niej łagodnie. Do karczmy weszło dwóch zbrojnych w barwach Złotnicy. Pierwszą mordę, gdy zdjęli już płaszcze, poznał każdy, kto mijał zeszłego wieczora zachodnią bramę wsi. Drugi był młodszy, wyższy i prezentował się godniej, choć dało się zauważyć jego drewniane ruchy. Każdy doświadczony w mieczu nie spodziewał się po tym chłopaku cudów z orężem, gdy znajdowało się w jego dłoni. Podeszli do podestu i odebrali polecenia od Hrupa, pozostając blisko niego. Dzięki nim i cichym mówieniu, słowa rozmowy nie docierały do nikogo, choć niektórzy z tutejszych wyraźnie chcieli usłyszeć o czym było mówione. Strażnicy pilnowali odległości.

W międzyczasie niewiele było do roboty, chociaż większość znalazła sobie zajęcie. Katal usiadł przy stole przy ścianie, ugadując swoje sprawy z czterema krasnoludami. Lola dotrzymywała towarzystwa Janowi i dwóm jego ochroniarzom, prowadząc niezobowiązujące rozmowy i licząc na to, że całe zamieszanie wreszcie się zakończy. Walfen dowiedział się co nieco o rodzinie Starego Źdźbło. Spróbował nawet podejścia do córki, ale go kułakami przegoniono grożąc, że następnym razem za widły wezmą. Cóż, powinien się już nauczyć, że z taką facjatą i ogólną aparycją, wraz z faktem bycia obcym, to prędzej obwinią go o zabójstwo niż pomocy u niego poszukają. Brynden i Macha po jakimś czasie też do karczmy wracali.

Powód do tego był. I to nie tylko drwa trzaskające w ogniu i ciepła strawa przez żonę Słomki przygotowywana. Sobeslav Hrup, syn hrabiny Ohlavy, zamierzał porozmawiać ze wszystkimi obcymi we wsi. Zadawał pytania, ciekaw miana, pochodzenia, zawodu, powodu pojawienia się w Złotnicy i czasu, jaki każdy z nich miał tu zamiar początkowo spędzić. Z jednymi rozmawiał dłużej, z innymi krócej, ale nie zamierzał odpuścić nikomu. Nawet posłał kogoś na piętro, z którego nie zeszli jeszcze zbrojny i jego towarzyszka. Pytał grzecznie, acz zdecydowanie. Najwyraźniej uznał, że może i chce rozwiązać sprawę śmierci Starego Źdźbło.
Czy postępował właściwie? Któż mógł to wiedzieć.

 
Sekal jest offline