Najpierw centrum dowodzenia a teraz zegar. Ciekawe ile jeszcze tajemnic skrywała to posiadłość.
Kilka chwil majstrowania przy wielkim, solidnym czasomierzu z wahadłem pozwoliło jej z całą pewnością uznać, że za zegarem znajdowało się jakieś pomieszczenie, przejście albo przynajmniej duża skrytka.
Natasha zastanawiała się co właściwie powinna zrobić w obliczu tego odkrycia gdy kątem oka zobaczyła Blaca.
Coś jej mówiło, że nie jest dobrze. Szybkim, pewnym krokiem wyszła z salonu i udała się w stronę wyjścia z rezydencji. Musiała sprawdzić co się dzieje. To, co zobaczyło potwierdziło jej przypuszczenia.
Wszystko się sypało. Cassandra gdzieś przepadła, Black dał się złapać i wsadzić do radiowozu a ona została tu sama uzbrojona w płyn o paskudnym chemicznym zapachu, który miał udawać bez i szmatę. Cudownie.
Sytuacja była o tyle gówniana, że Black miał wszystkie jej rzeczy. Pies gryzł marynarkę od Armaniego ale jej dokumenty poświadczające inną tożsamość, gdyby tylko trafiły w czyjeś ręce mogłyby stanowić duży problem.
Patrzyła jak radiowóz, do którego zapakowali jej współpracownika odjeżdża niespiesznie. Oczami wyobraźni widziała już strażników wpadających na torbę z ich rzeczami i sprzętem, który niedawno dostali i prawdopodobnie już stracili.
Wydawało się, że w tej chwili jest tylko jedna opcja. Musiała zwiewać zanim ktokolwiek zorientuje się, że wcale nie jest dziewczyną z firmy sprzątającej.
-Nie kręć się tak po całej… terenie. Wchodzisz i wychodzisz, wchodzisz i wychodzisz. Robisz straszne... zamieszanie. Nie, żeby mi to... przeszkadzało, ale… reszta - pokręcił głową jej znajomy ochroniarz.
- Przepraszam za kłopot - udała skruszoną - akurat szłam przetrzeć szyby, zobaczyłam, że coś się dzieje więc wyjrzałam. Coś poważnego? Aresztują tego człowieka - skinęła w stronę odjeżdżającego radiowozu. -Ten… alarm. To z jego powodu, ale nie dostaliśmy jeszcze zbyt wielu… informacji - odparł ze wzruszeniem ramion. - Złodziej jakiś czy co? Pewnie nie jedno można by stąd wynieść więc różne typy spod ciemnej gwiazdy ostrzą zęby i ślinią się na szybki zarobek ale jakim to trzeba być idiotą żeby pchać się gdzieś, gdzie jest tyle ochrony. Debil - prychnęła - hmm, chyba, ze nie złodziej?
- Jestem tu bezpieczna? - udała lekko spanikowaną.
- Jak najbardziej! - roześmiał się nieco zbyt głośno, po czym rozejrzał się. - Muszę wracać do… zapewniania bezpieczeństwa.
- Najbezpieczniej czułabym się gdybyś odwiózł mnie do miasteczka - uśmiechnęła się - albo wezwał mi taksówkę. Szyby mogą poczekać do jutra.
__________________ "You may say that I'm a dreamer
But I'm not the only one" |