Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-08-2015, 22:31   #486
Dekline
Opiekun działu Warhammer
 
Dekline's Avatar
 
Reputacja: 1 Dekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputację
Karawana zbierała się do wyruszenia w drogę. Nikt nie miał nic przeciwko aby ich dawni wrogowie poszli razem z nimi. Konrad postanowił zaopiekować się zdobycznym żelastwem, jednocześnie odkładając włócznie na wóz. Horst nie zatrzymywany przez nikogo również przygarnął miecz oraz do tego kusze, jego brat pewnie też połasiłby się na broń strzelecką, gdyby nie jeden szkopuł- brak ręki uniemożliwiający mu przeładowanie. Przed wyruszeniem w drogie wywiązała się mała dyskusja o sensowności dalszej wyprawy, lecz raczej nie poprawiła humoru wędrowców. Ot takie przemyślenia grupki ludzi która już prawie trzy tygodnie szwęda się po lasach. Sensowniejszym tematem była sprawa ich ekwipunku, Konrad miał wątpliwości czy koń zdoła wszystko razem uciągnąć, lecz chyba zdążył już zapomnieć że ostatnie dwa dni nie było problemu z przeładowaniem ani konia ani pojazdu. A już napewno nie powinno stać się to teraz, gdy cześć ekwipunku na swoje barki wzięli Horst i Markus a ilość prowiantu również zmalała. Chabeta radziła sobie bardzo dobrze, wyglądała na zdrową i w pełni sił, tylko głupiec w takiej sytuacji porzuciłby cenne dobra. Co innego starowinka, widać było że jest zmęczona zajmowaniem się chorymi. Nawet przy pomocy innych miała ręce pełne roboty, nie miała nawet siły odpowiadać na pytania..

Wyruszyli; prowadził Horst i Markus. Oboje starali się być pomocni, chociaż po drugim z braci ewidentnie było widać że jeszcze nie odzyskał pełni sił. Droga była przyjemna, warunki pogodowe nie poprawiły się ale również nie pogorszyły, także bez większego wysiłku, późnym popołudniem, dotarli do głównego traktu. Droga była co prawda cała zaśnieżona, lecz wykarczowany las wyraźnie wskazywał kierunek. Horst nakazał zatrzymanie karawany jeszcze w lesie, a sam stanął na środku traktu, rozejrzał się i wrócił do reszty.

- Hm, jest dobrze. Teraz wystarczy tylko iść drogą w tamtą stronę, do dwóch dni i będziemy na miejscu - pokazał kierunek ręką, po czym zamyślił się na chwilę, poszeptał do siebie odwrócił się plecami do wędrowców i zaczął po kolei pokazywać:

- Ale jakbyście kiedy chcieli to tam gdzieś mniej więcej byłby Gunter - wskazał kierunek przeciwny do garnizonu, lekko odchylony w stronę lasu - podobnie czasowo co do Garnizonu, chociaż trochę krócej.

- A w tę stronę zdecydowanie Unter - pokazał ręką na lewo - ale lepiej cofnąć się do drogi, trochę się nadrobi ale przynajmniej na pewno się trafi - zakręcił dłonią w powietrzu, sugerując że jeszcze kawałek trzeba przejść głównym traktem a następnie skręcić - Też z dzień by trzeba było poświęcić

- No, i oczywiście Cunter - wskazał kierunek lekko odchylony w prawo. - o, tu zaraz jest droga, długo przed wieczorem byśmy byli na miejscu, myślę że tamtędy może nie tyle szybciej co wygodniej i pewniej, a i jakiś handlarz się znajdzie, towary zbyteczne skupi, w prowiant zaopatrzy. Wieś bogata zbyt nie jest, także z cenami w jedną i w druga stronę, na korzyść Waszą oczywiście będzie. Do garnizonu nie będzie gdzie się zatrzymać a jedzenie też się nam kończy powoli.

Horst nie czekał na decyzje, czuł się coraz pewniej w swej roli przewodnika i po prostu ruszył na przód. Jeśli wierzyć jego słowom wizyta w Grillcunter nie wydłuży zbytnio ich podróży a przyniesie pewne profity.

Po jakimś czasie wędrowcy zauważyli pierwsze zabudowania, chociaż lepiej byłoby nazwać je "nedznymi chatami" takie jakie już widywali. Jedno odróżniało wies Grillcunter od tych które znali, a była to palisada otaczająca większość budynków. Horst przez całą drogę szedł sporszy kawałek przed karawana wyszukując drogę oraz wypatrując niebezpieczeństw. U boku miał przytroczony miecz a na plecy zarzuconą kuszę, był gotowy aby w mgnieniu oka być gotowym do walki. Jednakże to co stało się chwilę później zaskoczyło go totalnie.

Stojący dalej wędrowcy na początku nie zorientowali się w tym co właśnie zaszło, uświadomił ich krzyk Horsta.

- Żesz cholera, %^#$@ Was?!? Czego do ludzi strzelają?!?! Taka to kultura $@$!? Hę?

Zza palisady wyłoniło się kilka chłopskich głów.

- Kim są i czego chca? Gadać bo wystrzelamy jak kaczki - wydarł się męski głos.
 

Ostatnio edytowane przez Dekline : 01-09-2015 o 21:03. Powód: Do traktu dotarli póznym popołudniem a nie w południe.
Dekline jest offline