Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-08-2015, 11:31   #41
Caleb
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
Gondola zatrzymała się przy niewielkim pomoście. Richard oraz Dewayne dźwignęli się na ląd, przez chwilę obserwując jak reszta towarzyszy odpływa dalej w mrok. Ruszyli bez słowa.
W Dzielnicy Czerwonych Latarni miasto jakby ponownie odżyło. Choć przyznać trzeba, było to pobudzenie sztuczne: wypełnione używkami, przypominające deliryczny tan pijanego. Od pierwszych rogatek atakowała feeria czerwonych łun produkowanych przez ogromne neony. W mieście pełnym przewoźników moralnych inaczej nie dziwił stopień rozbudowania dystryktu rozpusty. Mrowie podejrzanych, nabitych mężczyzn nieprzerwanie tłoczyło się na głównej ulicy. Dziewczyny przy ścianach niczym sępy wyłapywały z tłumu co możniejszych i ciągnęły do swoich miejsc pracy. Surowość budynków z palonej cegły próbowano zamaskować masą girland oraz kolorowymi płatkami.
Lokal Triss znajdował się na końcu długiej ulicy. Stale nagabywana dwójka z trudem przepchnęła się pod wejście. Przed drzwiami kręciło się już paru klientów. Stało tu również dwóch zakapiorów ubranych we fraki i połyskujące meloniki. Wyglądali jakby ktoś próbował nadać szyk stu kilo żywej masy. Dwójka oprowadzała wytrzeszczonym wzrokiem każdą osobę wchodząca do przybytku.
Wkroczyli do szerokiej komnaty oświetlonej lampami gazowymi barwionymi na karminowy kolor. Po środku znajdowała się niewielka sadzawka, w której pluskała się trójka młodych, nagich dziewcząt. Wokół niej rozstawiono pluszowe kanapy. Zasiadali tam klienci, czekający na swoją kolej w przybytku rozkoszy. Byli to głównie żeglarze o solidnej posturze. Naoliwione, nagie torsy prężyły się, prezentując dziesiątki tatuaży. Pod zmierzwionymi brodami szczerzyły się pełne pożądania uśmiechy. Część pracownic obsiadła ich, zabawiając przed właściwymi uciechami. Inni pykali z wodnych faj.
- Czego sobie życzycie chłopcy? - zagaiła filigranowa blondynka ubrana w przykusą spódniczkę i rozpięty gorset.
Dewayne potrzebował chwili, aby oderwać wzrok ze słusznych gabarytów dziewczyny.
- Prowadź do Triss - powiedział tylko.
- Jesteście tego pewni? - profesjonalny uśmiech nie schodził z ust kurtyzany.
- Ta. Jasne.
Wyglądało na to, że właścicielka nie należała do tych, które odgradzają się betonowym murem od klienteli. Niemniej słowa kobietki sugerowały, iż ceni swój czas.
Jasnowłosa pokierowała gości za przejście odgrodzone zasłoną z barwnych korali. Znaleźli się w wąskim korytarzu prowadzącym do drewnianych schodów. Weszli na piętro, mijając ochroniarza ubranego podobnie do tych z zewnątrz. Tu stanęli przed zdobionym wejściem. Już stąd czuć było mocny zapach jaśminowych perfum. Dziewczyna uchyliła drzwi.
- Dwóch dżentelmenów chce się z panią widzieć. Nie, nie znam. Chyba cudzoziemcy - relacjonowała, ignorując fakt, że stoją tuż obok niej.
Odwróciła się i kiwnęła głową na znak, żeby weszli do środka.
Wewnątrz było więcej niż przytulnie. Większą część pokoju wypełniało szerokie łóżko z baldachimem. Pomieszczenie pełne było toaletek, szaf oraz wieszaków z przerzuconymi nań sukniami. Wszystko utrzymane w ciepłych kolorach przechodzących od różu po lekką czerwień. W niemal każdym elemencie wystroju tkwiły pojedyncze kwiaty lub całe bukiety: chabry, róże, goździki.
Przy oknie stała Triss. Uliczne lampy oświetlały jej smukłą sylwetkę.


Wygładziła poły ciemnej szaty. Zaszeleścił cicho szal z piór. Tkwiła w niej ponura elegancja, tak niepodobna do otoczenia. Nosiła zblazowany wyraz twarzy. Nie była już pierwszej młodości, co podkreślało jej neurotyczne obycie. Byłoby jednak przesadą stwierdzenie, iż jej uroda przeminęła. Posłała gościom delikatny uśmiech, choć jej po oczach dało się poznać, że nie należy do wylewnych osób.
- Czym mogę pomóc? - zapytała, wpatrując się na coś pełzającego po jej ręce.
Richard wychylił lekko głowę i ujrzał dużego pająka na przegubie kobiety. Czarne zwierzątko poruszało się nazbyt regularnie. Nic dziwnego. Napędzały je malutkie koła zębate i dziesiątki trybików.
 
Caleb jest offline