Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-08-2015, 08:24   #75
Lord Cluttermonkey
 
Lord Cluttermonkey's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputację
Awanturnicy przywiązali konie juczne pośrodku kępy i nasypali im suszonej kukurydzy, by nie pasły się na wyschniętej trawie. Zawadiacy ukryli się tak dobrze, że Morlanal, posławszy orła na drugą stronę mostu, nie potrafił ich dostrzec. Rozpoczęło się najbardziej niemiłe zajęcie dla wojownika - czekanie. Po pewnym czasie wszyscy mieli dość wypatrywania i niewiedzy, lecz tylko poprawili broń i zdwoili uwagę.

Pojawili się jeźdźcy. Poszukiwacze przygód obserwowali nadjeżdżającego wroga spod przymrużonych powiek. Urodzone z łukami w ręku dzikusy dosiadające olbrzymich wilków - koszmarnego rozgardiaszu migających ślepi i ociekających śliną kłów - zuchwale nadjeżdżały, pewne swej siły i zwinności. Mieli łuki, miecze i sztylety, ale żaden nie trzymał broni w ręku - nie spodziewali się widać żadnego zagrożenia.

W tym momencie ważyły się losy bitwy. Co odważniejsi grandziarze mieli nadzieję dzisiejszego wieczoru fetować zwycięstwo na ruinach, a ci ostrożniejsi tylko polecili swe dusze bogom. Wilk jadący na przodzie kolumny zatrzymał się, a jeździec pozostał nieruchomy, lekko pochylony ku przodowi, jakby czegoś wypatrywał. Jego bezruch i milczenie były w tym momencie groźniejsze niż wściekle poprowadzone miecze i deszcze trujących strzał. Hobgoblin stanął wilkiem w poprzek i delikatnie przekręcił głowę w stronę kompanów, jakby w obawie, że sobie kark skręci.

- To niemo... - Morlanal urwał, patrząc oszalałym wzrokiem na zastępy jeźdźców. Dzięki wyostrzonemu wzrokowi elf zauważył, że jeźdźcem zaczął wstrząsać atak gargantuicznego śmiechu, nienawistny śmiech bezlitosnego kata, którym drwił z wszystkiego, nawet z siebie samego. Czające się w rechocie okrucieństwo mogło sprawić, że pod niejednym żołnierzem ugięłyby się nogi. Najeżony groźbą śmiech oznaczał jedno: zasadzka niemal doskonała miała wkrótce przerodzić się w gorzką bitwę, która będzie grzmieć i pieklić się w upalnym dniu. Okropne postacie na czarnych wilkach poluźniły formację, gotowe nadejść z potężną furią górskiego wiatru.
 

Ostatnio edytowane przez Lord Cluttermonkey : 28-08-2015 o 08:58.
Lord Cluttermonkey jest offline