28-08-2015, 15:47
|
#82 |
| Czarodzieje wykrzyczeli zaklęcia. Morlanal rozpłynął się w powietrzu, a Felixa pokryła niewidzialna bariera, zdolna uchronić go od przykrego losu.
Volker, Thurin, Roran i Reiner sięgnęli po broń, nałożyli strzały i bełty na cięciwy i posłali je długim łukiem, raniąc przeciwników. W rykach hobgoblinów i wyciu wilków znaleźli odpowiedniki przekleństw, jakimi w myślach obrzucali zielonoskórych. Raniona ręka jednego z jeźdźców zwisała bezwładnie. Furia wykrzywiła twarz straszydła, zmieniając ją w diabelską maskę.
- Atakować! - wrzasnął, szaleńczo wymachując zdrową ręką.
Hobgobliny przyciągały cięciwy do spiczastych uszu i wypuszczały w rytm krótkich okrzyków, szerząc spustoszenie, szpikując awanturników zatrutymi strzałami mierzonymi w szczeliny pancerzy. Zwalony z nóg Reiner dyszał i ociekał krwią. Najemnik pienił się ze złości, lecz musiał przestać kląć, by złapać oddech. Fontanna krwi trysnęła na trawę, gdy Volker wyciągał strzałę z ręki. Purpura spływała też po draśniętym grotem udzie zwiadowcy. Thurin leżał za powalonym pniem drzewa i wyciągał strzałę z boku, czując się jak lew, któremu wyrwano kły. Poszukiwacze przygód z wściekłością przeżuwali pierwsze rozdanie, z gorzkim smakiem klęski w ustach i ślepą furią pojmanego tygrysa w duszy.
Ostatnio edytowane przez Lord Cluttermonkey : 28-08-2015 o 15:51.
|
| |