Co było gorsze: jazgot za oknem czy niespodziewany łomot w drzwi? Sam wolałaby nie słyszeć ani jednego, ani drugiego. Wszystkie dźwięki odbierała intensywniej i wkurwiały ją bardziej niż zazwyczaj, odbijając się głuchym echem w obolałej głowie. Odstawiła talerz na podłogę i wytarłszy uwalane tłuszczem palce w kawał starej szmaty, zwykle służącej do wycierania benzyny i smaru z rąk, podniosła się powoli z łóżka, lecz nim wyprostowała do końca plecy dopadła ją stara przyjaciółka o imieniu paranoja.
Znaleźli mnie - pojedyncza myśl zakołatała pod czarnowłosą kopułą Ortegi. Nagle zaschło jej w ustach, a po kręgosłupie przeszedł lodowaty dreszcz. Reszta załogi zabawiała się na festynie, możliwe że wagonie nie znajdował się nikt z kim pracowała...prawdopodobnie nikt nie zorientuje się, jeśli coś stanie się z burkliwą i antyspołeczną monterką, zresztą kogo na dobrą sprawę to obchodziło?
-Ta?- wydusiła z siebie, dopadając w pośpiechu do swoich gratów. Pistolet, nóż... potrzebowała czegokolwiek. To pierwsze zdecydowanie bardziej by jej odpowiadało. Może to tylko urojenia, ale wolała dmuchać na zimne.
Tak na wszelki wypadek.