|
Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
25-08-2015, 15:56 | #901 |
Majster Cziter Reputacja: 1 | Andrew "Andy" Morrison - pogodny szturmowiec ~ To ona umie się uśmiechać? ~ dziwił się w myślach szturmowiec gdy widział ich uśmiechajacą się choć czasem "Lemonkę". Widać było wyraźną odmianę w stosunku do codziennej średniej do jakiej zdążyła go przywzyczaić. Potem jednak gdy obserwował sztuczne ognie na wieczornym niebie musiał przyznać, że ich spece odwalili kawał świetnej roboty. Ba! Wyśmienitej! Może i koniec świata był i wciąż trwał, może jutro przyjedzie po nich ten megarobot z północy ale dziś mieli 4 Lipca, Dzień Niepodległości i do cholery dziś mogli pokazać tymi huczącymi i błyskającymi petardami, racami i ogniami środkowy palec plugastwu nawet jeśli na co dzień ich przygniatało. Dziś oni byli górą! I skoro mogli świętować to jeszcze była nadzieja. No a dzięki specom cała okolica mogła się o tym przekonać. - Sam, Cosmo, zajebiste te fajerwerki wam wyszły! - krzyknął do nich próbując przekrzyczeć huk wybuchów na niebie. Potem gdy przy okazji spotkał Sloan'a skorzystał by pochwalić ich oboje za tą robotę. Dawno nie widział tak okazałego święta. Co prawda była to praca całego zespołu zbierającego co potrzeba przez ostatnie kilkadziesiąt godzin no ale jednak to praca monterów była ich ukoronowaniem. Bez nich nawet gdyby mieli komplet składników nic sensownego by nie upichcili. --- Andy skorzystał z okazji i udał się z rana na mszę. Nie był specjalnie religijny ale spodobało mu się co przeczytał kiedyś w jak jakiś wojskowy cytował innego wojskowego, że w okopach nie ma ateistów. Nie walczył co prawda w takich klasycznych okopach tak jak tamci żołnierze kiedyś ale walczył tak samo jak oni i musiał przyznać, ze coś w tym powiedzeniu było. Jak kule zaczynały świstać dookoła i każda kolejna mogła zakończyć jego żywot to jakoś człowiek zaczynał coś... No tu brakowało mu słów by to wyrazić co wóczas czuła ale nigdy nie mógł zrozumieć jak to się układa, w tych wojnach, że jeden wychodzi cało, inny jako kaleka a inny w ogóle. I to bez względu na wyszkolenie, sprzęt czy stopień. No dosłownie jakby jacyś bogowie nad tym czuwali. No albo jakis rozklekotany komputer. Ponadto był ciekaw kto jeszcze przyjdzie na mszę. No i czy naprawdę ta kobieta w koloratce jest pastorem czy tylko kogoś zastępuje. No i co powie z tej okazji takiego swięta. "Na miasto" poszedł bez broni długiej by nie straszyć ludzi żelazem a uznał, że broń krótka i palna i biała mu wystarczą a tak się nie rzucają w oczy. Zabrał jednak krókofalówkę by mieć łączność z załogą pociągu. --- Po mszy udał się pomędzy stragany i spacer między nimi przyniósł mu wiele satysfakcji. Fajnie było tak sobie połazić pomiędzy ludźmi, pooglądać towary i ludzi i na dziewczyny pozerkać i pousmiechać się czasem z wzajemnością. No i te ciasto. Obżarł się i jakimiś jasnymi i ciemnymi, i z lukrem i z pudrem i z owocami no a szarlotka była zajebista. W końcu w pociągu karmili ich nieźle, duzo powyżej ulicznej średniej bo w końcu pan prezydent stawiał no ale takich pyszności to jednak nie było, przynajmniej na co dzień. Więc ciesząc się życiem, okazją, dniem Andy szamał póki mógł. --- Na drugi dzień szturmowiec ruszył pomiędzy stragany. Zdziwił się gdy okazało się, że są tam cakiem przydatne rzeczy a nawet całkiem fajne. Właściwie nie napalał się, że coś na serio kupi i szukał gazet i komiksów które hobbystycznie kolekcjonował. W końcu jak się chciało zachowywać i być jak przedwojenny komandos to skadeś trzeba było ciągnać wzorce no nie? A starzy wojacy i dziadygi to miał wrażenie, że za często albo się wozili jak się na serio na czymś znali albo próbowali bujać czy podbarwiac chociaż. A jak się przeczytało coś o ładunkach IED gdzieś w jakimś kraju który nie miał pojęcia nawet gdzie jest to jednak był jakiś konkret. Albo o jakiejś fajnej spluwie czy naboju. Teraz już takich materiałów nikt nie opisywał. A komiksy... Komiksy po prostu lubił i czytał dla rozrywki. Wrócił do pociągu z konkretnym namiarem. Zauważył czaderską latarkę taktyczną która byłaby idealna do jego Nornico. Nie musiałby jej trzymać w łapie albo inaczej kombinować z taśmą tylko wpadałby do pomieszczeń jak dawni komandosi przy okazji oślepiajac przeciwnika. A w Ruinach to nierzadko wewnątrz pomieszczeń to nawet w dzień było niespecjalnie jasno i to w jasny dzień. Ale musiał poświecić część swoich dolarów które wymienił na dwie lampy naftowe które sprzedawca chciał za te szpryciulskie światełko. Drugą rzeczą jaka go zaciekawiła był peryskop. Niespecjalnie poręczny i pewnie zajmowałby mu miejsce na plecach no ale jakby trafił się jakiś wrogi snajper to rzecz robiła się nieoceniona. A jak maszynki na serio miałyby się nimi zaintereswać to nie powinny tak na kawałek metalu reagować chyba jak na ludzką głowę. Ale po prawdzie to kupił go trochę w ciemno nie bardzo mając jeszcze sprecyzowane plany co do niego. Trafiła się okazja to kupił bo kiedy by miał nastepną okazję kupić peryskop? W ten sposób zubożył się o 10 naboi karabinowych ale uznał, że chyba warto. Znalazł też prasę do produkcji amunicji. Wiedział, że mają już matrycę a taka prasa bardzo by im się przydała. Była dużo wydajniejsza niż ręczne brandzlowanie się z elaboracją ammosów co nie było ani szybkie, ani precyzyjne, ani niezawodne. O tym jednak powiedział Sloan'owi. Uważał, że to kwestia bezpieczeństwa całego pociągu i przyda się im wszystkim a ich pokładowi spece na pewno będą mogli zrobić z niej uzytek. A jeszcze jakby uzbierać inne matryce do niego to już naprawdę mogło się zrobić ciekawie. Miał nadzieję, że kierownik pociągu zgodzi się wyasygnować kasę z państwowego budżetu na zakup tego mechanicznego cacka. Samego zaś zainteresowała go kolejna spluwa z tłumikiem. Fińska Tikka. Bardziej kojarzył nazwę Sako i Lapua a sam kraj leżał gdzieś na Starym Kontynencie no ale spluwa mu się spodobała. Trochę kręcił nosem na używane ammo bo nie należało do najpopularniejszych no ale i nie najżadszych. Za to tłumik i optyka no i niesamowity wygląd wzbudzały jego ciekawość. Na pewno by mu się przydała. No a jakby zdobyć do niej jeszcze nocny celownik noktowizyjny no to już w ogóle miodzio. Można było się pokusić nawet o walkę z dużo liczniejszym przeciwnikiem albo jakieś eliminowanie strażników jesliby trafić za pierwszym razem. Tak, otwierały się wielkie możlwiości. No ale cena. Jak na jego kieszeń sprawa była bardzo droga. Jeszcze na bardziej popularne ammo by dumał ale tak... Dlatego negocjował ze handlarzem czy może nie potrzebuje czegoś co by nie skłoniło go do obniżenia ceny. Negocjacje przerwał mu jakiś obszczymur który wyglądał zdecydowanie zniechęcajaco a śmierdział zdecydowanie odpychajaco. Szturmowiec przyjżał mu się krytycznie a potem spojrzał z powątpiewaniem na Kennex'a. - Masz coś co myślisz, że chcielibyśmy kupić? - powtórzył za nim wracając spojrzeniem do ochlapusa. Szacował go patrząc czy nie ma jakiejś broni. Jak był standardowym przedstawicielem swojej "średniej krajowej" jak to się kiedyś mówiło no to chyba nie powinien. W gruncie rzeczy zastanawiał się czy tamten ich nie robi w balona prowadząc w pułapkę czy chcąc zmotać jakiś przekręt. - I wybrałeś właśnie nas, biednych kolejarzy? Rozumiem. Ale na pewno jesteś uczciwym handlarzem i masz uczciwy towar i możesz nam powiedzieć cóż takiego ciekawego byś miał dla nas? - Morrison nieco uniósł brwi czekajac na odpowiedź. Jakoś iść w ciemno to mu się nie uśmiechało. Podejrzewał, że tamten albo coś zwędził i chce to szybko opchnąć albo ich chce komuś wystawić albo może coś sprzedać ze swoich zasobów by mieć za co pić. Właściwie ze względu na tą trzecią opcję podjął w ogóle rozmowę.
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić |
26-08-2015, 19:58 | #902 | |
Reputacja: 1 | Andrew Pastorka faktycznie odprawiła nabożeństwo (protestanci raczej nie używają sformułowania msza) tematem przewodnim mszy był fragment ewangelii św Łukasza Cytat:
* ** *** ** * Szczur rozejrzał się podejrzliwie po czym nachylił się do ciebie z bliska zapach przetrawionego alkocholu jest jeszcze gorszy. -Tak, bo w odróżnieniu od miejscowych znajdziecie dla tego odpowiednie zastosowanie.
__________________ A Goddamn Rat Pack! | |
27-08-2015, 03:41 | #903 |
Elitarystyczny Nowotwór Reputacja: 1 | Kto jak kto, ale Ortega rzadko czuła się zadowolona w pełni z końcowych efektów swojej pracy. We wszystkim dopatrywała się niedoskonałości i wad które trzeba poprawić. Każdy drobiazg dało się wszak zmodernizować, zoptymalizować, czy zwiększyć wydajność przez co dla niej praca nigdy się nie kończyła. Tym razem jednak prawie udało się jej o tym zapomnieć. Niesiona falą entuzjazmu po zakończeniu pokazu i uprzątnięciu mogących się w przyszłości przydać resztek typu kable oraz skrzynie po fajerwerkach, znalazła w sobie dość chęci aby wyjść... do ludzi. Poruszała się wśród tłumu chłonąc zgiełk, ruch i korowód migających w świetle lamp obcych twarzy. Ktoś wpadł na nią ze śmiechem, ktoś inny niechcący potracił. Jakiś dzieciak chciał się dowiedzieć czy nie został jej jakiś wybuchający szpej, a jeśli tak to może mógłby go dostać. Monterka kręciła głową przecząco ilekroć słyszała skierowane w swoją stronę pytania czując powracającą wielkimi krokami fobię społeczną. Dorwała w końcu dwie butelki cydru i szybkim krokiem ruszyła w stronę pociągu. Gdzieś w połowie drogi dostrzegła wśród ludzkiej masy Morrisona jak zwykle trzaskającego gębą, ale w tym nic dziwnego nie było. Przecież on zawsze gadał, smęcił, pouczał i potem znowu gadał, jakby sklejenie japy stanowiło dla niego stan wysoce nienaturalny i szkodliwy w równym stopniu co słuchanie go na dłuższą metę. Przynajmniej dla Sam. Mimo to skręciła zmieniając kierunek na kolizyjny z nim, chcąc zakopać wszelkie niesnaski na jeden wieczór i napić się jak z człowiekiem. Po wspólnej wycieczce zaopatrzeniowej irytował ją w stopniu pozwalającym na podobną próbę. Przeszła trzy kroki i naraz zatrzymała z lewą stopą tuż nad spieczonym i rozdeptanym piachem. O czym niby mieliby rozmawiać? Oboje mieli czas wolny, niczego nie musieli ustalać ani przedyskutować. Ortega prychnęła, burknęła pod nosem kilka epitetów pod adresem żołnierza i obróciwszy się na pięcie przetransportowała dupsko do pociągu. Pierwszą flaszkę opróżniła siedząc na podłodze warsztatu i porządkując swoją torbę z narzędziami drobnymi, stojącą tam praktycznie od początku zabawy w produkcję materiałów wybuchowych. Drugą obaliła leżąc w łóżku i gapiąc się w sufit. Czy ją dopiła czy nie - tego już nie zarejestrowała. Ranek zdecydowanie nie należał do przyjemnych. Syndrom dnia poprzedniego, słońce, kolejne tabuny ludzi i nieznośny ból głowy wywołany pierwszymi trzema czynnikami. Z ciemnymi okularami na nosie oraz czymś do picia w pogotowiu, Sam włóczyła się po wnętrzu pociągu nie potrafiąc znaleźć sobie miejsca. Na zewnątrz wygnał ją dopiero głód i zapachy od których ślina sama napływała do ust. Dorwała pierwsze z brzegu stoisko i zaopatrzona w górę grillowanej padliny wróciła na bezpieczny teren aby zjeść w spokoju i z pełnym żołądkiem czekać pod kocem na koniec całej tej festyniarskiej farsy...i koniec kaca.
__________________ Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena |
27-08-2015, 19:22 | #904 |
Reputacja: 1 | Andrew Stoisz trochę z boku rozmawiając ze szczurem tylko Cosmo jest od ciebie dalej (no i Sam bo nie masz pojęcia gdzie jest) Cosmo Wracasz właśnie do pociągu z nabytykiem i jesteś świadkiem zajścia. Irish Trójka którą obserwowałeś przyszła do stołu z którego kwatermistrz sprzedaje towary. Tylko Kennex jest bliżej od ciebie Kennex Stoisz spokojnie przy stole za którym siedzi kwatermistrz, Ak czy Hothckiss? Hotchkiss wygląda ciekawiej ale AK waży 1/3 tego co Hotchkiss (i nie ma sztywnej taśmy która sterczy z boku broni) Chłopaki: Handel spokojnie toczy się przy stole za którym siedzi kwatermistrz, ludzie oglądają dobra a potem niektórzy ustawiają w kolejkę żeby potargować się co do ceny wszystko przebiega w miarę spokojnie (pomijając z rzadka przepychanki i klasyczne "pan tu nie stał!") Andrew oddalił się na bok i rozmawia z jakimś facetem, sądząc po wyglądzie wioskowym pijaczkiem. Do lady podeszła para dość młodych ludzi atrakcyjna blondynka wyglądająca jakby była w pierwszych miesiącach ciąży i podpierający się kulą mężczyzna bez nogi, z pustym rękawem i baretką purpurowego serca w klapie marynarki. Po chwili przepychając się przez tłum do lady podeszło trzech podpitych młodych ludzi. Jeden z nich gwizdnął patrząc na dziewczynę i podszedł do niej i od tyłu ją objął bełkocząc coś do ucha dziewczyna odskoczyła a ten zarechotał, kaleki mężczyzna zrobił krok do przodu stając między dziewczyną a pijanymi co wywołało u nich wybuch śmiechu "Ty! Pół człowieka Won stąd! Henry! Ładuj w ofiarę życia, po co tacy żyją?" kaleka starał się odepchnąć podchodzącego mężczyznę ale ten uderzył go tak ze ten przewrócił się na ziemie. Pośród gapiów zapanowała cisza. Sam Siedzisz sobie pod kocem i wcinasz grilowane mięso, za oknem hałas targowiska. Nagle ten monotonny szum głosów jakby się oddalił, albo po prostu ucichł w bezpośredniej odległości. Słyszysz pukanie do twoich drzwi.
__________________ A Goddamn Rat Pack! |
27-08-2015, 20:18 | #905 |
Reputacja: 1 | Cosmo Koniec na dzisiaj, powiedział do siebie i odszedł od kolejnego z rzędu stolika z książkami. Kierował się do pociągu. Pokręci się jeszcze za stołem czy pójdzie po prostu do przedziału? Nie, najpierw pójdzie do kierownika, prace nas fajerwerkami podsunęły mu pewien praktyczny pomysł... Nie interesowało go zbytnio, co się dzieje przy stole, do czasu kiedy na początku kolejki pojawiło się trzech kolesi i nagle ktoś inny upadł, dosłownie poleciał na ziemię. Pokonał kilka kroków, zobaczył kulę leżącą pod nogami pod ich nogami i dziewczynę/kobietę, stojącą między stołami a tymi trzema. Do tego ta sekundowa, nienaturalna cisza, która zapadła w najbliższym otoczeniu. Znał ją, był wielokrotnie świadkiem. Zanosiło się na niezłe mordobicie. Cosmo w takich sytuacjach zawsze starał się być po prostu świadkiem, nie miał predyspozycji ani doświadczenia w walce starciu, jak to nazwał jeden karawaniarz, któremu opatrywał poranioną dłoń (szarżowanie na kogoś ze szklaną butelką w łapie nie jest dobrym pomysłem). Szybko rzucił okiem po otoczeniu. Ci za stołem nic nie poradzą, muszą obejść rozstawione rzeczy. Morrison, Irish i Kennex, licząc od końca. Oni są bliżej od niego imają doświadczenie. Trwało to sekundy, nawet mniej. Cosmonie włączy się do walki. Zaczął powili okrążać zebranych. Jak wybuchnie bijatyka, może jedynie odciągnąć dziewczynę kobietę i leżącego z tego miejsca. Ją po prostu wypchnie, a jego pociągnie po ziemi, sam pewnie nie wstanie, a w tej burdzie na pewno go zadepczą.
__________________ Ten użytkownik też ma swoje za uszami. Ostatnio edytowane przez JohnyTRS : 02-08-2018 o 18:56. |
28-08-2015, 15:41 | #906 |
Majster Cziter Reputacja: 1 | Andrew "Andy" Morrison - pogodny szturmowiec - Tu Morrison. Do wszystkich jednostek, dym przy stoisku kwatermistrza. Trzech typów bez widocznej broni. Wkraczam i czekam na wsparcie. - ruszył w stronę zadymy rzucając krótko na odchodne do pijaczyny - Czekaj tu jak chcesz ze mną zrobić interes. - widział już tych rozrechotanych młodych co to widać sie czuli pewni siebie i chyba podpici. Jeśli narąbali się na miejscu to była szansa, że nie mają przy sobie broni zgodnie z zakazem ale aż tak ufny w przestrzeganie praw i zasad nie był widząc zachowanie tych trzech. - Są pewni siebie. Miejscowi się ich boją. To mogą być te typy z tej pseudoochrony co wspominał burmistrz. Dajcie znak Max, niech filuje na dachu czy nie ściągają inni. - rzucił jeszcze w krótkofale będąc co raz bliżej. Nie był pewny i właściwie zgadywał. Widział, że awantura dzieje się przy stoisku ich kwatermistrza. Ale wściekł się dopiero gdy ujrzał baretkę na klacie przewróconego kaleki. Purpurowe Serce! Baretkę poznał od razu. Widział kilka na własne oczy ale nigdy u kogoś na klacie. To widocznie był jakiś weteran i prawdziwy żołnierz! Taki o jakich tyle czytał! A ta banda cholerników... W pobliżu zauważył Cosmo. Przywołał go ruchem głowy na wypadek gdyby nie miał przy sobie krótkofali. To już by było ich dwóch na trzech tak od ręki. Reszta powinna przybyć wkrótce. - Wiesz za co dawali Purpurowe Serca gnojku? - warknął wściekły Morrison stając przed tą trójką na miejscu powalonego weterana łapiąc tego popychacza za nadgarstek. Zasłonił sobą jednocześnie jego i tą dziewczynę. - Jestem Andy Morrison, zastepca szefa ochrony tego pociągu! Ta strefa podlega ochronie Nowojorskich Kolei! I każdy kto będzie łamał procedury bezpieczeństwa poniesie konsekwencje! Każdy, bez wyjątku! - wrzasnął tak by być słyszalnym przez zebranych ludzi choć głównie nadawał do tych trzech którym krążące w żyłach alkohol czy inne odurzacze dodawały pewności siebie i odwagi. Nie był jednak samobójcą. Trzech na raz ciężko mu by było upilnować. W razie gdyby ostrzeżenie słowne nie podziałało zamierzał pchnąć tego złapanego na jednego z pozostałych. Jakby mu się udało to kto wie, może nawet by się obaj przewrócili. Nic by im właściwie nie było ale na nogach zostałby tylko jeden. Z jednym miał całkiem przyzwoite szanse. W razie czego Cosmo mógł przecież strzelić w powietrze czy nawet wycelować broń w tych przewróconych czy co. A Morrison wiedział, że wycelowana lufa miała zdumiewające zdolności przekonywujące zwłaszcza jak się nie miało własnej wycelowanej lufy do zrewanżowania. Żałował, że nie przećwiczyli tego numeru wcześniej. Teraz nie było czasu komu i jak tłumaczyć a cholernie nie podobało mu się, że nie widział, co zrobią jego właśni ludzie.
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić |
29-08-2015, 01:19 | #907 |
Elitarystyczny Nowotwór Reputacja: 1 | Co było gorsze: jazgot za oknem czy niespodziewany łomot w drzwi? Sam wolałaby nie słyszeć ani jednego, ani drugiego. Wszystkie dźwięki odbierała intensywniej i wkurwiały ją bardziej niż zazwyczaj, odbijając się głuchym echem w obolałej głowie. Odstawiła talerz na podłogę i wytarłszy uwalane tłuszczem palce w kawał starej szmaty, zwykle służącej do wycierania benzyny i smaru z rąk, podniosła się powoli z łóżka, lecz nim wyprostowała do końca plecy dopadła ją stara przyjaciółka o imieniu paranoja. Znaleźli mnie - pojedyncza myśl zakołatała pod czarnowłosą kopułą Ortegi. Nagle zaschło jej w ustach, a po kręgosłupie przeszedł lodowaty dreszcz. Reszta załogi zabawiała się na festynie, możliwe że wagonie nie znajdował się nikt z kim pracowała...prawdopodobnie nikt nie zorientuje się, jeśli coś stanie się z burkliwą i antyspołeczną monterką, zresztą kogo na dobrą sprawę to obchodziło? -Ta?- wydusiła z siebie, dopadając w pośpiechu do swoich gratów. Pistolet, nóż... potrzebowała czegokolwiek. To pierwsze zdecydowanie bardziej by jej odpowiadało. Może to tylko urojenia, ale wolała dmuchać na zimne. Tak na wszelki wypadek.
__________________ Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena |
31-08-2015, 08:04 | #908 |
Reputacja: 1 | Irish tylko stał wspierając Andy'ego który wziął się za rozmowę z tubylcami. Był gotowy odstrzelić rękę lub noge każdemu kto zagrozi Andy'emu. |
01-09-2015, 11:40 | #909 |
Reputacja: 1 | Chłopaki W oczach mężczyzny do którego odezwał się Andrew pojawiła się niepewność. Ale chwilę później odezwał się jego kumpel. -Za bycie frajerem? czemu towarzyszył wybuch śmiechu Mężczyzna którego za rękę trzymał Andrew spróbował się wyrwać, choć na razie bez skutku -Chuj mnie obchodzi to kim jesteś, nie wtrącaj się w nasze sprawy jeden z mężczyzn zaczyna cię okrążać drugi odwrócił się tak żeby mieć na oku Irisha Sam po chwili szukania trafiłaś na swój rewolwer -To my Ellen i Max ( dwie dziewczyny z ochrony pociągu) jadłaś już?
__________________ A Goddamn Rat Pack! |
01-09-2015, 12:55 | #910 |
Elitarystyczny Nowotwór Reputacja: 1 | "Bez stresu, to tylko paranoja...ale czy na pewno?" - odpowiedź na to pytanie pozostawało poza zasięgiem możliwości poznawczych Ortegi. Może i zostawiła za sobą NY wraz z całym jego szambem, ale specyficzny smrodek wyczuwała nawet pomimo odległości. Zmuszał on monterkę do nerwowego spoglądania za plecy i wbijał w jej mózg ciągle tą samą myśl - Ruch...trzeba ciągle być w ruchu. Przeniosła wzrok z zamkniętych drzwi na ściskany w dłoni rewolwer i zaklęła cicho pod nosem. Co ona odpieprzała? Nikt jej tu nie znał, nikt nie kojarzył. Pozostawała bezpieczna póki nie trzaskała gębą na lewo i prawo, ale to akurat nie stanowiło problemu. Przecież i tak nie lubiła gadać. -Ee-em...tak- odburknęła kobietom zza drewnianej przegrody, chowając broń do kieszeni spodni, a wolną ręką nacisnęła klamkę. Najprostszym sposobem na pozbycie się głupich myśli było zajęcie głowy czymś innym. Pomstowaniem na resztę załogi przykładowo. - Ale ten...no, ciasto jeszcze zmieszczę.
__________________ Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena |
| |