Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-08-2015, 12:39   #8
Santorine
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
Dzień wcześniej

O studni życzeń dowiedział się z pierwszej ręki. Bezzębny człowiek który przedstawił się jako Hainz spod Glauby opryskiwał wszystko wokół śliną, od której uchylał się Franz.

- Piniondz, panie, rychtyk piniondz! - tłumaczył mu Hainz. - Jak ino wyjdę z tej dziory, to tedy wzbogacem się w dwójnasób! Wrzuć panie piniondz do dziure w ziemie, weźmisz dwa! Weźmisz dwa grosiwa i rzucisz, wypłynąć cztiry. Weźmisz cztiry, osim. Weźmisz osim…

Tu Hainz zamyślił się, dokonując zapewne obrachunku bogactwa, które przerastało jego najśmielsze wyobrażenia.

Franz, odrzekł, zniecierpliwiony bajaniem:

- Idźże panie, zaśmierdywasz mi podłogę. A mójże to kawał podłogi jest. No! Wynocha!
- Zapamintejcie, panie, szlakiem w gore i jużci potem ścieżyną w prawo!
- Panie, ogłuchliście? Wynocha na drugi koniec klaty!
- Mamże dla was dowód! -
zakrzyknął Hainz, który nagle sięgnął ręką w tył swoich ubrudzonych mułem spodni, którego pełno było w klatce. - Ino znajdę…

Hainz stęknął, sięgając tam, gdzie schował grosiwo, które wyprodukowała studnia życzeń. Franz tymczasem rozwarł oczy z wrażenia, cofając się. Odszedł, pozostawiając skarby studni ich właścicielowi.


* * *

Franz biegł, starając się nie zważać na to, co działo się wcale nie tak daleko od niego. Demony szalały, masakrując zwierzoludzi. Łut szczęścia w całym cholernym chaosie, który powstał od czasu pojmania i uwięzienia w ciasnej klatce razem z resztą współwięźniów. Czy miał wyrzuty sumienia za to, że nie dołączył do szlachcica chcącego uratować elfa?
Nie czuł niczego, biegnąc ile sił w nogach. Z jakiegoś powodu zadyszał się nieco szybciej, niż zwykle. Zapewne powodem było parę dni spędzonych w klatce. Lub też było to paręnaście? Pamięć zawodziła go. Nie miało to teraz jednak żadnego znaczenia.

Wskoczywszy w krzaki, poczuł wyraźną ulgę. Spojrzał przez chaszcze i z zadowoleniem stwierdził, że bitwa nadal wrzała. Wkrótce potem, krasnolud przybiegł w to samo miejsce, co on.

- Nie mamy czasu - rzekł bez ogródek do krasnoluda. - Kiedy tylko bitwa wygaśnie, zaczną nas szukać, obojętnie, czy będą to te łuskowate stwory czy nasi przyjaciele, których zdążyliśmy poznać przez te parę tygodni.

Tu zauważył, że elf i szlachcic wpadli do namiotu. Potarł przez chwilę brodę, rozmyślając, czy nie zawrócić i nie przeszukać namiotu razem z nimi. Bądź co bądź w namiocie szamana mogło być parę przydatnych rzeczy…

Pokręcił jednak głową w odpowiedzi na własne myśli. To, co powiedział przed chwilą, miało więcej sensu niż to, o czym myślał teraz. Choć mieli przewagę w dystansie i czasie, nie było tego zbyt wiele. Im dalej będą od obozu zwierzoludzi, kiedy walka się zakończy, tym lepiej dla nich.

- Wynośmy się stąd - skwitował wreszcie, zanim podjął trucht. - Stąd jest tylko jedna droga, do osady na północy. Jestem pewien, że Ulli i Nathaniel pójdą tą samą drogą, toteż spotkamy ich na szlaku. Na przygłupów wszakże nie wyglądali, choć zaiste szlachcic wydaje się być podatny na chwilowe ataki szaleństwa. Cóż, przywilej to możnych by bimbać na prawa bogów i natury. Pospólstwo tymczasem żyć musi.

I pobiegł dalej, wiedząc, że Ragnar podąży zapewne za nim. Alternatyw, poza zaginięciem w głuszy i śmiercią nie było. Studnia życzeń nie była żadną alternatywą.
 

Ostatnio edytowane przez Santorine : 29-08-2015 o 13:00.
Santorine jest teraz online