I po raz kolejny coś poszło nie tak.
Jeżeli istniał bóg pecha, to bez wątpienia jego spojrzenie skupiło się właśnie na Reinerze, który w tym momencie przypominał poduszkę na szpilki.
Propozycja Volkera może i była słuszna, ale Reiner nie miał wątpliwości - bez opatrzenia ran po prostu nie da sobie rady. Prędzej umrze z upływu krwi, niż zdoła uciec.
Niezdarnie zaczął wyciągać strzałę. Potem, jeśli szczęście mu dopisze, miał zamiar choćby prowizorycznie opatrzyć ranę. A potem zobaczy, co dalej.
Jeśli jakieś "dalej" będzie.