Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-08-2015, 00:13   #85
Azrael1022
 
Azrael1022's Avatar
 
Reputacja: 1 Azrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputację
//Pisane z Pipboy'em

- Kto jesteście? - krótkie zdanie w kulawym angielskim odbiło się echem w dolinie - My to policja antypartyzancka. My widzieć katastrofa i przyjechać aby zobaczyć co się stało. Kto wy?
- US Marines, nie mamy złych zamiarów! Terroryści zestrzelili nasz śmigłowiec! Mamy rannych i potrzebujemy pomocy medycznej! - Dobson próbował wyjaśnić sytuację zanim padną pierwsze strzały. Dobrze, że ktoś z przeciwnej “drużyny” mówił zrozumiale po angielsku. Lance nie rozumiał ani słowa w ich języku. Nawet nie potrafił rozróżnić jaki to język. Kontraktor spokojnie wymierzył w miejsce, z którego nawoływano. To wciąż mogła być zasadzka, choć nie spodziewał się takiego sprytu po terrorystach.
- Nie mamy ze sobą medyka! Ale możemy was zabrać do miasta! Tam mamy lekarzy! - odkrzyknął głos z ciemności na słowa dowódcy marine’s. Facet nawijał może szkolnym angoelskim kalecząc go nieco ale gadał całkiem zrozumiale. - Musimy się, śpieszyć! Jeśli was zestrzelili to mogą tu przybyć w każdej chwili! - odkrzyknął jeszcze na dodatek. Najwyraźniej walczyć po nocy w górach z kimś kto jest w stanie zestrzelić śmigłowiec jakoś nie było mu śpieszno.
- Nazywam się Brian Dobson, sierżant kompanii Delta z Pierwszego Batalionu Rozpoznania Korpusu Piechoty Morskiej US. Zidentyfikujcie się!
- Nazywam się Fakhir Shalhoub i jestem z oddziału milicji z Bitar. Te miasto, co jego światła widać w oddali. I tam chcemy pojechać.
Wyjaśnienie brzmiało prawdopodobnie –była to jednostka paramilitarna, która nazwę wzięła od miejsca działania. Miasto Bitar ani Lance’owi, ani żadnemu z Marines nic nie mówiło, nikt nie był za pan brat z Terytoriami Północnymi. Dobson wysłał jednego ze swoich ludzi, aby zobaczył z kim mieli do czynienia. Reszta w napięciu ściskała broń, gotowa w każdej chwili otworzyć ogień. Żołnierz wrócił – co samo w sobie było sukcesem – i zdał szybki raport. Widział pickupa i kilku Pakoli z bronią. Wyglądają na równie zdenerwowanych co Marines. Obawiają się ataku jakiejś miejscowej bojówki a ich dowódca nalegał na jak najszybsze opuszczenie tego miejsca.
- Zbieramy się! - Dobson wydał rozkaz - Rob i Mały - pomóżcie Williamsowi wsiąść do samochodu. Reszta - obrona okrężna i ruszamy do pojazdów!
Marines zaczęli przemieszczać się w kierunku pozycji Cahse’a i Styxa. Najpierw minęła ich dwójka krępych chłopaków podtrzymująca ciężko rannego, a następnie kilku innych prowadzących Ahmeda. Kontraktor powoli dźwignął się z klęku do pozycji stojącej, co nie było łatwe przy jego ranach i ruszył z pozostałymi. Po chwili przypomniał sobie o czymś:
- Gdzie macie Newporta? - zapytał Marines - Ostatnio był z wami…
- Gdzieś zniknął. Dobson zarządził jego poszukiwania. I lepiej żebyśmy go znaleźli bo inaczej nam DipSec jaja urwie.
- Zachciało mu się nocnych wycieczek krajoznawczych po Pakistanie? Pomogę go szukać. Gdzie prawdopodobnie się udał?
-W kierunku Bitar -
odpowiedział Marine.
- Dzięki! Dołączę do grupy poszukiwawczej - Lance ruszył we wskazanym kierunku wraz z sześcioma innymi żołnierzami dowodzonymi przez sierżanta. Ciężej ranni, jak i skuty Ahmed udali się do milicji.
Szukający dyplomaty nie uszli zbyt daleko, gdy zza pleców doszły ich jakieś krzyki i nawoływania. Po chwili dołączyły ze dwa promienie latarek które omiatały wzgórze. Świeciły mniej więcej zza pleców i od dołu omiatając czasem kogoś z grupy Dobsona.
- Srg. Dobson! Proszę wracać natychmiast! Nie możemy tu dłużej zostać! - głos zdawał się być bardzo zdenerwowany może nawet przestraszony. Marines zignorowali nawoływania. Dyplomata był ważną osobą i nie można go było zostawić samego w górach.

Lance doszedł w miejsce, gdzie cała grupa znajdowała się w momencie, kiedy dostrzegli samochody. Był pewien, że trafił właściwie, bo noga zaplątała mu się w jakiś materiał, który okazał się być jego marynarką.
- Jeremy!? - zawołał w stronę przeciwległej części wzgórza.
 
Azrael1022 jest offline