Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-08-2015, 18:23   #20
Szarlej
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
- Palisz?
Spojrzałem na chwilę na prowadzącego nas detektywa, czekałem na odpowiedź. Głód ciągle nie pozwalał w pełni skupić mi się na otoczeniu. Z moim IQ nie był to taki problem ale irytacja we mnie narastała. Josh odpowiedział krótkim spojrzeniem.
- Nie. I lepiej tu nie palić. Dym nikotynowy może zaszkodzić starym obrazom.
W jego głosie zabrzmiała nagana ale wyraźnie podbarwiona rozbawieniem. Skinąłem krótko głową i zwolniłem krok aby zostać na końcu pochodu. Wróciłem myślami do wizyty u Lokiego. A raczej tego jak z niego wyszliśmy i detektyw rozmawiał z drugim z mężczyzn. Wtedy mój umysł wolny od bólu i leków wszelkiej maści mógł znowu w miarę sprawnie działać.

Powróciły moje dawne obawy. Nigdy nie ufałem IBPI. Gdyby to ode mnie zależało wybrałbym wykasowanie pamięci. A może inaczej, gdyby to nie tylko o mnie chodziło. Widok więzienia przypomniał mi tu dosadnie. Bibliotheka miała swój cel, cel którego nikt nie znał. O ile istniała. Jako empiryk byłem wstanie w coś uwierzyć dopiero gdy się z tym spotkałem. IBPI miało jednak jeden cel, badać. A dorwało dwa parapersonum pierwszej klasy i to nietypowe. Same bliskie spokrewnienie nie było czymś dziwnym, poziom fluxu w jakiś sposób zależał od genów, z całą pewnością recesywnych. Mimo to był różny i składało się na jego wiele czynników, chociażby poziom natężenia go w okolicy. Na pewno parę innych zmiennych mi nieznanych. Mimo to gdyby zależał tylko od genetyki pojawiałyby się całe rodziny obdarzone "mocami". Biorąc pod uwagę to jak nasze moce były zbliżone, okres aktywacji "talentu" oraz jego rozwój dodając więź i cechy charakteru (nie wierzę, że IBPI nie miało dobrych profilerów, a raczej bardzo dobrych) byliśmy nietypowym zjawiskiem. A takie zwykli "badać", w kontrolowanych warunkach. W naszym wypadku byłyby to badania najprawdopodobniej dalszego rozwoju mocy, ich wzajemnych zależności i... punkt krytyczny. Wątpliwe abym ja jeden postawił hipotezę o naszej większej tolerancji.
Tak, izolatki wyraźnie mi przypomniały gdzie mogliśmy skończyć. A miałem dość wyobraźni by przewidzieć zakończenie. Mało dla nas pomyślne. Dlatego praktycznie bez oporów zgodziłem się na dołączenie do IBPI i pracę dla nich. By oszczędzić nie tyle dla siebie a dla Lotte tego losu. W przeciwieństwie do niej nie widziałem działalności IBPI jako urban fantasy. Raczej jako thriller z wyjątkowo paskudnym zakończeniem.

***

W sali konferencyjnej zająłem się tym co istotne. Bo do starych obaw wróciły nowe. Wysyłali nas czwórkę. Standardem według mojej wiedzy był duet ewentualnie trio. Przyjmując, że trójkę detektywów wysyłano na misję o podwyższonym ryzyku zwiększając zdolność operacyjną oddziału o 150% to w tym wypadku postanowiono zwiększyć go aż o 200%. Drastyczne. Wyszło, że wszyscy jesteśmy żółtodziobami ale to nie mogło być przyczyną takiego posunięcia, w końcu poprzednią misję wykonałem sam z Lotte. No... może nie do końca ją wykonaliśmy. Wątpliwe jednak by nasze niepowodzenie wpłynęło na bieżącą decyzję. Po pierwsze nie każda misja IBPI kończyła się sukcesem, po drugie w takim wypadku wysłano by jedno z nas. Wniosek był prosty, zaraz mieliśmy wylądować w jednym wielkim bagnie.
Dlatego skupiłem się na monitoringu rozmowy. Nigdy się z Lotte nie umawialiśmy ale zawsze tak działaliśmy. Ona była twarzą, zagadywała i zbierała informacje a ja je analizowałem. I nie chodziło o to, że sama siostra nie potrafiła wyciągnąć wniosków. Nie była głupia, wręcz przeciwnie. Po prostu miałem większe predyspozycje ku chłodnej analizie. Jednocześnie uzupełniałem jej wypowiedzi, nawet wdałem się w krótką rozmowę z drugą kobietą, Imogen. Jeżeli mieliśmy wylądować w bagnie kluczowe było nie tylko poznanie naszych partnerów a i umożliwienie zdobycia im pewnych informacji. Mogło to zaważyć nie tylko na powodzeniu zadania a i naszym przeżyciu.
Jedzenie okazało się zbawieniem. Zdziwiło mnie, że każdy inny wybrzydzał. U Lotte jeszcze to rozumiałem, zawsze lubiła fikuśne jedzenie podobnie pewnie druga kobieta. Mężczyźni z reguły jednak byli pragmatykami a Russel nie wyglądał na takiego. I nie chodziło tylko o jego zamiłowanie do fastfoodów, grzechu XXI wieku i obrazy dla prawdziwych obiadów.

Jedząc metodycznie zbierałem informacje, porządkowałem je i analizowałem. Gdy drzwi się otworzyły a ja kończyłem kawę (po obiedzie nie pozostał nawet ślad a ja miałem ochotę na dokładkę) miałem już gotowy wstępny szkic. Wstępny bo nie było możliwe zrobienie pełnego profilu podczas tak krótkiego spotkania.
Amerykanin, Russel Hayes mówił nieskładnie, jakby nie zastanawiał się co rzuci. Pocieszający był fakt, że (najpewniej podświadomie) używał prostych chwytów socjologicznych a jeśli mu wierzyć radził sobie za kółkiem. Dodatkowo posiadał skorpiona z radiem (podobnie jak Imogen, w przypadku rozdzielenia się będzie możliwe, że z Lotte będę musiał się podzielić w celu zachowania łączności) i wykrywał Flux. Ostatnia informacja była istotna. Ten moduł był nie tylko użyteczny na misjach a może uda mi się go skłonić do sprawdzenia jednej z moich teorii później. Martwiło mnie tylko, że IBPI może mieć wtedy dostęp do moich działań.
Brytyjko-szwedka prezentowała się lepiej. Po pierwsze była w policji więc chociaż podstawowe szkolenie w dziedzinie walki wręcz i strzelania musiała przejść. Szczególnie, że według jej słów nie była przeciętnym Bobbym. Po drugie w krótkiej rozmowie pokazała się jako osoba ostrożna. Udzielająca informacji ale i sama je zbierając. Szczególnie jej ostatnie pytanie było asekuracyjne. Ciekawszy był jej skorpion oprócz radia miała zestaw pomiarowo-kalkulacyjny. Bardzo przydatna rzecz, szczególnie przy strzelaniu na dalszy dystans czy badaniu miejsca zbrodni. Od razu przypomniały mi się zajęcia z kryminalistyki na które wkręciłem się z trudem. Zresztą jako policjantka na pewno znała się na tym lepiej. No i moduł lingwistyczny. Nie tylko przydatny przy śledztwie a i niebezpieczny. Z Lotte będziemy musieli zaniechać szybkiej zmiany języka w celu skomentowania czegoś a potem zwalania tego na to, że rzekomo nie zrozumiałem jakiegoś idiomu.
Odwróciłem się do drzwi biorąc ostatni łyk kawy. Trochę informacji już miałem, zaraz powinienem ich dostać jeszcze więcej.
 
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]
Szarlej jest offline